24

362 15 1
                                    

Trzydzieści dni te same biało-beżowe ściany. Trzydzieci dni ten sam widok przez okno i tyle samo dni, lezenie w tym samym łózku. Pikanie aparatury juz mnie powoli dobijało, a codzienna wizyta lekarzy, dołwała. Bo ile można pytać się w ciagu dnia, czy wszystko w porządku.

Rozpoczynając tamten dzień, nie sądziłam, że będzie to dzień, w którym pomszczę Josh'a. Miałam nadzieje, że takowy nastąpi szybciej, ale nie mogłam narzekać, że było to wtedy. Czy się cieszyłam?
Tak, jak małe dziecko, gdy dostanie ukochaną zabawkę.

Tamten dzień zupełnie odmienił moje życie. Wszystko stało się puste, nawet pełna szklanka wody. Wtedy właśnie dowiedziałam się, że to co wiedziałam, okazał się mylne. Moje uczucia uderzyły o dno, a psychika jakby straciła ważność.
Nie sądziłam, że to się tak potoczy, wyobrażalam to sobie inaczej. Chyba powinnam się cieszyć, ze przynajmniej połowa byla taka, jaka miała być, ale nie oczekiwałam, że koniec będzie zupełnie inny. Jestem zła na siebie, na Kyle'a i wszystkich, którzy wiedzieli, a nie powiedzieli mi. Jak mogli?!

Miesiąc leże w szpitalu, podłączona do setek rurek, nie mogąc zrobić nic, dosłownie. Nie mogę sama zjeść, nie mogę sama pić, a nawet iść do lazienki. To staje się uciążliwe. Jednak nie to jest moim problemem.

Wszystko z tamtego dnia, pamietam jak przez mgłę. Znikome ilosci szczegółów, przypominałam sobie bardzo długo, ale mialam na to czas. Dzisiaj już pamiętam wszystko. I nie wiem, czy powinnam się z tego cieszyć, bo wydaje mi się, że ma to dwie strony. Z jednej powinnam się cieszyć, a z drugiej nie. Nie wiem, co zrobić. Nie wiem, jak postąpić, jak się zachować, lub co powiedziec. Nie wiem nic, a tak naprawdę wiele. Teraz wiem, bo tak to zaplanował, ale ja nie chciałam takiego planu. Zrobil coś, czego nie rozumiem. A moze nie chce zrozumieć?

Podjechaliśmy czarnym vanem, pod starą kamienicę. Nie wiedziałam, dlaczego akurat tutaj, ale chyba to nie było ważne. Nasza ekipa wyszła z samochodów, a ja wraz z bratem, podążyliśmy za nimi. Reszta nas osłaniała, gdy my powoli i bez szmerów, wchodziliśmy na gorę.

- Mieszkanie numer osiem. Tam się zatrzymał.- kiwnęłam glową do Kyle'a na znak, że rozumiem, po czym ruszyłam za nim.
Gdy stanęliśmy przed mieszkaniem, sygnałami daliśmy znać reszcie, że wchidzimy, a oni mają czekać.

- Raz..- zaczął Kyle, na co przewróciłam oczami.

- Kurwa, serio?- zapytałam, a gdy ten wzruszył ramionami, zrezygnowana pokręciłam głową. Pchnęłam z impetem drzwi, które ku mojemu zaskoczeniu, okazały się być otwarte. Spojrzałam na zdziwionego brata.

- Chodź dalej.- poinstruował mnie, a potem udał się w głąb mieszkania. Ruszyłam zanim.

Przeszukaliśmy w mieszkaniu wszystko, dosłownie, ale nie znaleźliśmy Nick'a. Jakby rozpłynął się w powietrzu. W pomieszczeniach nadal było czuć utrzymujące sie perfumy, jego perfumy. Porozrzucane rzeczy, które walały się po kazdym meblu, nie mogac miec własnego miejsca, tylko utwardziły mnie w myśli, że on faktycznie sie tu zatrzymał.

- Nie ma go tu. Może...- odezwałam się, w tym samym czasie odwracając się w stronę brata. Zamurowało mnie.- Co robisz?!- krzyknęłam zdenerwowana w strone Nick'a, trzymającego nóż na gardle Kyle'a.

- Wiedziałem, ze kiedyś mnie znajdziesz, tylko nie sadziłem, że będzie to tyle trwało. Normalnie się nudziłem, serio.- powiedział, jakby zadowolony z tego, co robi, a moze z tego, co zamierza zrobić.

  - Powinieneś się cieszyć, że jeszcze żyjesz, ale nie martw się, niedługo.- wypaliłam, zbliżając się w strone chłopaków.

- Jesteś zbyt pewna siebie, moze cię to zgubić.- przenikliwie wpatrywał mi sie w oczy, jednocześnie śledząc każdy mów ruch.- Nie podchodź, bo kolejna osoba zginie, a chyba tego nie chcemy?

Pomimo Bólu || P.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz