Josh. Stal prawie na środku pokoju i patrzył na mnie. Był zdziwiony, bardzo zdziwiony, tak jak ja. Co on tu do, do jasnej cholery, robi?!
- Fait?! - odezwał się blondyn i tym samym doszczętnie zwracając moja uwagę. Skupiłam się na nim i zlustrowałam jego ciało. Żadnych obrażeń, ani śladów bójki, czy cokolwiek, co wskazywało by na to, że jest ranny.
- Co ty tu robisz? - zapytałam spokojnie, dalej patrzac na Josh'a. Stal i nie odzywał się, jakby miał focha. Ale tak nie było. Myślał nad czym intensywnie, a kiedy przemyślał co chciał, wtedy spojrzał na Nick'a.
- Ty chuju! - krzyknął w jego stronę, blondyn. Patrzył na niego, jak na robaka, karalucha, ktorego trzeba zdeptać. - Kurwa. Ty wiedziales! - dalej krzyczał, nie zastanawiając się, czy ktoś go usłyszy czy nie. Z lekkim przerażeniem, patrzyłam na niego, takiego wściekłego. Nigdy, ale nigdy, nie widziałam, zeby się tak gniewal. Mało powiedziane, wkurwił to lepsze słowo.
- A co myślales?! - zapytał szyderczo Nick. Automatycznie się na niego spojrzalam i spotkałam jego wzrok. Śledził mnie swoimi oczami, az dotarł do moich. Uśmiechnął się perfidnie. - Wiedziałem, ze Kyle wynajmnie sobie siostrzyczkę do pomocy, a nie oszukujemy się, jest dobra. Potrzebowalem kogoś kto by jej dorownal, pomyślałem o tobie.
- I myślales, ze teraz się z nią pobije?! Albo nie wiem, strzele do niej?!- krzyczał na cały regulator Josh. Jego krzyk odbijał się od ścian z nieciekawa kolorystyka. Moja złość buzowala we mnie, jak wulkan. Postanowiłam się jeszcze powstrzymać od rękoczynów, ale wiedziałam, że nie potrwa to długo.
- Oh nie! Jesteś tu z zupełnie innego powodu, Josh. Ale coś musiałem ci powiedzieć, aby przekonać cię do przyjścia tutaj.- powiedział zadowolony. Przejechał wzrokiem po nas wszystkich.
- Czyli to ty? To ty jesteś..?!- krzyknełam w stronę, zadowolonego cała sytuacja, Nick'a. Posłał mi złowieszczy uśmiech i skinął na to głową. Czułam jak serce w przypływie złości mi przyspiesza.- Zabije cię!
- Z tego co wiem, to właśnie po to tu jesteś. - powiedział i powoli stawiał kroki w naszą stronę. Żaden z naszej trójki się nie ruszył. Wszyscy tępo patrzyliśmy się w wroga, który jeszcze minutę temu, był przyjacielem.
- Masz brata? - to pytanie nurtowało mnie od zobaczenia tych zdjęć. Może źle myslalam, że powiedziałby mi o tym?
- Źle ulożyłaś to pytanie. Bardzo źle...- podszedł bliżej mnie. Czy się bałam? Trochę tak, ale nie o mnie, ale o Josh'a i Kyle'a, stojących obok mnie.
- Miales, miales brata. - powiedzialam.- H? Jak miał na imię?
- Henry. Szkoda, że już nie zyje. A wiesz dlaczego? - w mojej głowie ukazała się treść z notatnika. Skoro on nie żyje, to niby z porażki. Na pewno z porażki, bo inaczej tego nazwać nie można. Przegrał ze mną i musiał być na to przygotowany, bo nie zawsze wygrywamy. Jednak było mi go żal, bo nie dość ze przegrał ze mną, to również z własnej woli, przegrał życie.
- Chyba nie sądzisz, że to moja wina?! - krzyknełam i mocniej sciagnelam broń, spoczywajaca w mojej prawej dłoni. Slyszalam jak moje serce wali, jakby było po maratonie, a nogi powoli stawaka się byc jak z waty.
- To była twoja wina Fait. Była. - powiedział i zza pleców wyciągnął pistolet. Moje oczy otworzyły się szerzej.- Nie wiem, czy zasluzylaś na to, aby się pozegnac.
- Co ty pierdolisz? - krzyknął mój brat i stanął przede mną. Widziałam jak Nick chce coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy odgłosy strzelaniny. Przerażona spojrzalam na blondyna, który stał metr ode mnie. On również na mnie patrzył, ale z miłością.
CZYTASZ
Pomimo Bólu || P.M
Teen FictionJosh- młody dziewiętnastolatek, kochany przez rodziców, zdradzony przez dziewczynę. Przeprowadza się z rodzicami i siostra do Seattle. Nie dopuszcza do siebie uczuć, dopóki nie poznaje Rosie ( Fait ) Waters. Rosie- dziewietnastolatka, jej rodzice...