13

420 21 0
                                    

- Ją też mieliśmy oddać! Ale nie, bo twoja matka się uparła, że chce wychować chociaż jedno z wnucząt.! I było by wszystko okej, gdyby suka nie zmarła!- nawet dzisiaj, w moje 15 urodziny muszą się wydzierać na cały dom. Moi rodzice już mnie powoli dobijają. Na każdym kroku dają mi do zrozumienia, że jestem niechcianym dzieckiem. Na każdym kroku wspominają, że przecież mieli mnie oddać do domu dziecka.

- Nie miej pretensji do mnie, alkoholiku jebany! - po słowach mojej matki, zaczęłam wątpić w ich 'miłość'.

Ciekawie jest siedzieć w pokoju, palić papierosy i słuchać kłótni rodziców. Po prostu Bosko! Jest tak zajebiście, że aż zazdroszczę innym ich fajnych rodziców, którzy nie piją i nie obrażają swoich dzieci. Mnie obrażają, ale staram się nie reagować. Od kiedy zaczęłam walczyć na ringu, staram się opanować, aby nie przyjebać mojemu ojcu, gdy ten mnie obraza.

- A kurwa do kogo?! Po chuj nam ta mała zdzira?! - skończyłam palić papierosa i wyszłam z pokoju. Gdy znalazłam się obok mojego ojca, z całej siły przywaliłam mu w twarz.

Obudziłam się cała zalana potem, gdy sen zszedł na nieciekawe tory. Głowa mnie bolała, a oczy zapewne były czerwone od płaczu. Gdy spojrzałam na zegarek, było już piętnaście po drugiej w nocy. To dzisiaj miałam się spotkać z Kyle'em i wyrównać rachunki, a wtedy wrócić do moich przyjaciół. To dzisiaj miało pójść wszystko po mojej myśli.

Gdy obudziłam się drugi raz, było po dziewiątej. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć relaksująca kąpiel. Dzisiejszy dzień miał zdecydować, co będzie dalej. Możliwe, że właśnie dlatego, niemiłosiernie się stresowałam, co nie było dobre przed walką.
Po kąpieli zjadłam śniadanie i poszłam pobiegać. Odpuściłam zajęcia w szkole, bo chciałam się przygotować na spotkanie mojego wroga nr.1.

Biegałam jakieś dobre dwie godzinki, aż w końcu wróciłam do domu i ćwiczyłam na worku. Niedawno kupiłam nowy, większy i lepszy, dzięki czemu będę lepsza oraz sprawniejsza, a przede wszystkim, będę miała więcej siły.

Waliłam w niego bez opamiętania i jakiejkolwiek przerwy. Kiedy skończyłam była 13:51, więc musiałam się zbierać, aby zdążyć na czas.

Wsiadłam do mojego Audi i ruszyłam w drogę. Moje myśli krążyły wśród moich wspomnień. Było ich tyle, że miałam w czym przebierać, jednak tylko niektóre były ciekawe. Podejrzewałam o coś moich rodziców i nie tylko ich. Myślałam, że jak się wyprowadzę, już nigdy nie będę ich widzieć, ale niestety chyba będę musiała ich odwiedzić i dowiedzieć się prawdy. Nie powiem, że w ogóle się jej nie domyślam, bo domyślam, ale nie jestem pewna, czy aby dobrze myślę.

Jak znalazłam się na Street long, wyszłam z auta i ruszyłam w kierunku opuszczonego budynku. Nie musiałam długo go szukać, gdyż na tej ulicy stały tylko trzy budynki. Pierwszy z nich, to dom dziecka, drugi to kwiaciarnia, a trzeci, to opuszczona fabryka czekolady. To właśnie do tej fabryki muszę się udać. Szłam kilka minut, aż doszłam do wielkich, żelaznych drzwi. Na początku miałam problem z otworzeniem ich, ale się udało. Weszłam do środka i ujrzałam wielki korytarz, ciągnący się w obwitą ciemność. Gratulowałam sobie w duchu, że wpadłam na to, aby wziąć latarkę. Zapaliłam ją i pędem ruszyłam na poszukiwanie schodów. Co pewien czas, słyszałam jakieś szmery i rumoty, ale wpajałam sobie, że jest to tylko wymóg mojej wyobraźni. Przynajmniej chciałam, aby tak było.

Kiedy za mną usłyszałam głośny huk, odwróciłam się i ujrzałam ciemną postać. Nie zdążyłam skierować na nią światła latarki, gdyż poczułam ogromny ból w okolicy głowy i ogarnęłam mnie ciemność.

***

Wraz z otwarciem powiek, ujrzałam dobijające się do wnętrza pomieszczenia, promienie słońca. Nie byłam pewna czy to ten sam dzień, czy może jakiś inny, kolejny. W wielkiej hali byłam sama ze sobą. Nie słyszałam, aby ktokolwiek był w pobliżu, albo chociażby w budynku. Mimo to, czułam obecność. I to okazało się słuszne. Zza jakiejś ściany, wyszedł mój koszmar. Koszmar, który czasami nawiedza mnie wszędzie.

Pomimo Bólu || P.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz