W salonie unosiła się woń niedawno pędzonego bimbru. Bimbru Proxy'ch. Cztery postacie siedziały wokół stolika i grały w butelkę. Jeff, rechocząc cicho, zakręcił.
- Ale to już ostatni raz. - mruknął Papcio z oddali.
Butelka stopniowo zwalniała, mijając samego Jeffa, Kizu, Usagi...
W końcu wyhamowała dokładnie pomiędzy Usagi a Jackiem.
- Uff... - westchnęli.
- Nie ma tak! Skoro to ostatnie kręcenie, to dotyczy was obojga. - zachichotała złowrogo Kizu.
- A więc, prawda czy wyzwanie? - spytał z grobową miną Jeff.
Usagi zrobiła facepalma.
- Miejcie satysfakcję. Wyzwanie.
- KONSULTACJA! - wydarł się Jeff i zarzucił na siebie i Kizu kocyk Sally, po czym zaczęli gorączkowo szeptać.
- Już zaczynam żałować. - szepnął EJ.
- Mam! - wynurzył się spod kocyka Jeff. - W tej chwili zamkniemy was do rana w jednym pokoju...
- Pfff...
- ...w samej bieliźnie!
- Ej!
Kizu tarzała się ze śmiechu.
- Zgodziliście się!
Po kilku chwilach, biorąc pod uwagę szybkość zboczeńców, Jack i Usagi znaleźli się w pokoju. Króliczka jedynie w dość ładnej bieliźnie, a Eyeless tylko w bokserkach.
- Nawet maskę mi zabrali! - burknął.
- Bez niej ci ładniej, Jacku... - Usa podeszła do niego i przytuliła.
Jack na chwilę wyrwał się i otworzył drzwi. Usa odskoczyła, a bezoki trzasnął drzwiami. Dało się usłyszeć ciche "kusoo" i syk z bólu.
- Przeklęte zboki. - mruknął, zakluczając drzwi dla pewności. - To co będziemy robić, królisiu?
- Jeszcze nie wiem.
- Nie wiesz?
- Nie wiem, czy dać im tę satysfakcję.
- Z tego co moglibyśmy w takim momencie robić?
- Właśnie. Pomyślmy. W suficie i podłodze nie ma dziur, a okno można zasłonić...
EJ zaśmiał się, tuląc Usę do siebie.
- Przeżyjemy. Im bardziej będziemy się stawiać, tym oni bardziej będą próbowali nas podglądać. - mruknął, całując ją w czoło.
Usagi kiwnęła uszami i wtuliła się w Jacka.
- Może racja.
Ich kolejny pocałunek nie był nagle silniejszy. Był dłuższy, namiętniejszy, ale wciąż delikatny. Powoli rozgrzewające się ciała zahaczały raz po raz o siebie nawzajem. Jack zniżył usta, a pokrywszy szyję Usy pocałunkami, zsunął z niej stanik.
- Jesteś taka piękna~ - szepnął pomiędzy pieszczotami. - Ale bądźmy cicho...
Usiedli na łóżku, chichocząc i znów się całując. Jack przewrócił króliczkę na plecy i uśmiechnął się, wodząc po jej talii dłońmi. Z ustami przeniósł się na jej piersi, obsypując je pocałunkami. Dziewczyna lekko się rumieniła, przyciągając EJ'a do siebie.
- Nie przedłużajmy tego, bo pomyślą, że zasnęliśmy i wejdą nam w trakcie~ - szepnęła.
Eyelessowi nie trzeba było powtarzać. Mruknął coś pod nosem, zdejmując ostatnie zbędne ubrania i patrząc w oczy króliczce. Pocałował ją nagle i silnie, obejmując. Tym razem ona przewróciła się z nim, lądując na górze i wsiadła na niego, nie przerywając pocałunku. Westchnęli. Otaczała ich podejrzana cisza. Pod dłuższej chwili usłyszeli głośne skrzypienia, dochodzące z dalszego pokoju.
- Czy oni...?
- Możliwe. - odparł Jack.
Westchnął głośno, czując ruch jej gorącego ciała. Znów wodził dłońmi po jej talii, a ona cicho wzdychała.
- Może rozwalą łóżko? - zaśmiał się Jack.
- Lepsze to niż żeby mieli mieć dzieci.
- Nie strasz mnie! - syknął Jack.
Usa kręciła biodrami i wzdychała z rozkoszą.
- Skoro tyle czasu ich nie mieli, to raczej nie będą mieć. - westchnęła, nieco przyspieszając.
W pokoju słychać było jedynie ich westchnienia i chichoty.
- Chyba mi się znudziła ta cisza. - mruknął Jack, przekręcając się z Usą i poruszając się szybko.
Króliczka nie kryła jęków.
- Jaaack~ - westchnęła, całując go.
Trwali tak aż do swej ekstazy, po czym padli obok siebie uśmiechnięci.
- Nigdy więcej nie grać z tymi zbokami w butelkę. - wymruczał Jack.
- Ciesz się, że nie podglądali nas..._________________
Tak, na wf mam kiepską wenę na lemony ;-;
Ten drugi powinien wyjść lepszy... i dłuższy.