Memento siedział w zamyśleniu na tarasie, obserwując zachodzące słońce. Miał nieco ponurą minę. Mimo tego, jak szybko mieszkańcy rezydencji Kizuki go polubili, nadal czuł się nieco wyobcowany. Czasami zastanawiał się, po co naprawdę tu jest.
- Coś się stało, Ame-kun? - usłyszał głos Sho, stojącego kawałek od niego.
- Hyyy... Od kiedy ty mnie nazywasz Ame-kun, Sho-kun? - zaśmiał się chłopak. - To przez Kizu?
- Nie, przez Reader. Powiedziałeś jej, żeby nie nazywała cię per Memento. Ale w sumie nie wiem, dlaczego Ame. Masz na imię Ame?
- Mniej więcej. Nazywam się Amadeus Phillips. - westchnął.
- Ame-kun, czy to prawda, że Kizu...?
Niebieskowłosy uśmiechnął się do Hinakawy.
- Tak. Jestem wytworem wyobraźni Kizu. Dlatego jestem taki...
- Jaki? Jak dla mnie jesteś miły. Jesteś jednym z niewielu, który rzeczywiście lubi ze mną gadać.
- Przesadzasz. Ale miło mi.
- Dla mnie nie jesteś drugim Jeffem. Jeff żeby być romantyczny to musi się postarać. A ty nie. Ame-kun?
- Co?
- Opowiedz jak zostałeś pastą!
- Zachowujesz się jak dziecko. - Amadeus poczochrał ze śmiechem rude włosy Sho. Następnie usiadł po turecku i popadł w lekką zadumę.
- Byłem przeciętnym uczniem w liceum. Tak naprawdę nie utrzymywałem z nikim kontkatu, zostałem samotnikiem z wyboru. Nasza klasa prawie nigdy nie pracowała w grupach, więc miałem święty spokój. Wtedy też bywałem gadatliwy, ale rozmawiałem najczęściej z bibliotekarką albo ze sobą. Gdyby nie pewien wypadek, niktby nie zwrócił uwagi na moje istnienie. Rzecz ważna do napomknięcia to to, że w tamtej szkole było mnóstwo schodów. Pewnego razu...
- Spadłeś? - wtrącił Sho.
- Nie, czytając sobie w spokoju "Vip Room" Jensa Lapidusa, wpadłem na ulubienicę szkoły, nauczycielkę, panią Alinę. Akurat niosła górę dokumentów. Papiery rozleciały się, a ona poleciała do tyłu z kilkudziesięciu stopni w dół. Zmarła na miejscu. Policja szybko udowodniła, że to był wypadek, ale klasa nie uwierzyła. Pewbego razu próbowali mnie ukamienować, ale uciekłem im.
- Co było potem?
- Jest coś o czym ci nie wspomniałem. Chodzi o moją umiejętność. Zmiennokształtność. Byłem bardzo smutny, przez tydzień nie wychodziłem z domu. Pewnego razu, popadłszy w zadumę, przypadkiem zmieniłem się w tą nauczycielkę. Nie mogłem zdzierżyć tego, że przez nią caly świat się ode mnie odwrócił. Wziąłem nóż i ich zabiłem. Wpadłem w bagno, bo zaczęło mi się to podobać. Chciałem poprzestać na klasie, ale w szkole rozeszły się plotki, że to ja, więc pozbyłem się całej szkoły. Przeżyła tylko biblotekarka, jedyna osoba, która uparcie twierdziła, że to nie ja. Następnie upozorowałem swoje samobójstwo i zniknąłem. Najgorsze było to, że nie miałem się gdzie podziać. Błąkałem się po świecie, kradnąc co popadnie. Czułem się tak samotny...
Sho mimowolnie przytulił Ame. Ten zaś znów się uśmiechnął.
- Nadchodziła zima. Mieszkałem w porzuconym, nieukończonym budynku. Miałem grypę. Mój kochany, sprężynowy nóż był niemalże na śmietnik. Aż pewnego dnia... przyszła ona.
- K-Kizu?
- Tak, ale nie taka czarnowłosa królowa nocy. Wyglądała normalnie z potokiem brązowych włosów i oczami mylącego koloru. Była pierwszą od kilku miesięcy osobą, która nazwała mnie po imieniu. Dlatego "Ame" dla mnie tyle znaczy. Powiedziała, że ma dla mnie lepsze miejsce.
- I przychodziła do ciebie sama?
- Nie, zawsze odczuwałem, że był tam ktoś jeszcze. Tym ktosiem był Jeff. Mimo różnic, miło było nam się zaprzyjaźnić. Uch, to by było na tyle...
Amadeus pod wpływem chwili obrócił się. Za nimi, jak gdyby nigdy nic siedzieli pozostali bishe, poza Jeffem i L.
- A wy czemu podsłuchujecie? - warknął Ame.
- Wiesz, z doświadczenia wiem, że nie chciałbyś się po kolei tak szczerze otwierać przed każdym i wolałem, by wszyscy poznali to w wiarygodnej wersji. - westchnął Gino, poprawiając kitę.
Amadeus spuścił głowę.
- Racja, ale więcej tak nie róbcie.
- Zgoda.