Zmęczona usiadłaś na ławeczce w parku. Twoje dwa psy, [Imię psa] i [Imię suczki] znów ci uciekły gdzieś daleko. Postanowiłaś chwilę odsapnąć. Uciekały bardzo często, ilekroć zerwały się ze smyczy, co teraz zdarzało się niemal codziennie.
- [Imię], to ty? - usłyszałaś znajomy głos.
Uniosłaś lekko głowę, by przed sobą ujrzeć znajomego policjanta.
- Tak, Matsu, to ja. - uśmiechnęłaś się lekko i poklepałaś miejsce obok siebie.
Mężczyzna usiadł przy Tobie.
- Dawnośmy się nie widzieli, [Imię]. Wyrosłaś. - ostatnie słowo dodał z większym uśmiechem.
Spojrzałaś na niego uważnie. Był jak zawsze radosny, ale widziałaś, że coś w nim przygasło. Jego oczy, z reguły błyszczące, teraz miały matowy kolor.
- Matsu, gdzie byłeś tyle czasu? Co Cię goniło?
- Byłem... brałem udział w śledztwie dotyczącym Kiry. Patrzysz na mnie jakoś dziwnie, aż tak się zmieniłem?
Mruknęłaś coś, ośmielona kładąc mu dłoń na policzku.
- Wyglądasz, jakby stało się coś strasznego! Jesteś taki niemrawy... Pewnie zajmowałeś się tym do samego końca... Ten Kira, pewnie gdybym wiedziała, kim jest, też źle bym się z tym czuła. - mówiłaś z troską.
Mężczyzna westchnął ciężko i się skrzywił.
- Najgorsze było to, że go znałem... Ale zmieńmy temat, jest zbyt ponury. Co u... twoich psów?
- No właśnie, niezbyt mam pojęcie. Wiecznie mi uciekają, z każdego spaceru. Straciłam teraz siły, by je gonić.
- To może poszukajmy teraz, na spokojnie? Coś czuję, że nie uciekły daleko. Mówisz, że znikają regularnie?
- Taak... Dokąd by mogły?
Mężczyzna podniósł się z miejsca i rozejrzał się po okolicy.
- Jest gdzieś w pobliżu opuszczony budynek?
Pomyślałaś przez chwilę.
- Jest. Stary piętrowy dom, ale nie wolno tam wchodzić, bo się rozwala...
Uśmiechnął się promiennie.
- Chodźmy tam.
Wasz spacer nie trwał długo. Zatrzymaliście się przed pordzewiałą, podziurawioną siatką, która kiedyś zapewne była płotem. Stojący za nią budynek, popękany i poobdzierany, straszył pustką nawet z większej odległości.
- Niby skąd pomysł, że tu się schowały? - szepnęłaś nerwowo.
- Zaufaj mi.
Matsuda odciągnął kawałek siatki i uprzejmym gestem zachęcił Cię do wejścia. Z wahaniem weszłaś do środka. Czarnowłosy wszedł za Tobą, a puszczony fragment płotu wydał skrzeczący dźwięk. Odetchnęłaś głęboko i ruszyłaś wraz z nim dalej. W piasku dojrzałaś mnóstwo śladów łap. Zdziwiłaś się nieco, ale i uśmiechnęłaś się. Podążyliście do środka. Otwierając drzwi, wzbiłaś tuman kurzu, więc nie widziałaś za wiele. Matsuda zapobiegawczo chwycił Cię za rękę, a ty zaczęłaś wołać swe psy. Twój głos nieco się odbijał od ścian podniszczonego budynku. Matsuda również je wołał, rozglądając się wokoło. W pewnym momencie poczułaś nagłe szarpnięcie i wylądowałaś na swym towarzyszu.
- A t-tobie co? Tōta? - mruknęłaś zarumieniona.
- Nie widziałaś? Prawie spadł na ciebie kawałek sufitu...
Spojrzałaś w tamtą stronę i rzeczywiście zobaczyłaś fragment stropu.
- Dziękuję, Tōta... - mruknęłaś, tuląc się do niego.
- Nie ma za co.
Wstaliście i ruszyliście w dalsze poszukiwania, tym razem uważając na walące się elementy budynku. W końcu usłyszeliście ciche szczekanie, które doprowadziło was do werandy na tyłach domu. Tam, na podniszczonej macie leżał [imię psa] wraz z [imię suczki]. Ale zauważyliście coś jeszcze. Grupkę maleńkich psiaków, schowanych między twymi pupilami. Uśmiechnęłaś się lekko i zaśmiałaś.
- Przewidziałeś to, prawda?
- Szczerze mówiąc, to tak. Zwierzęta zawsze mają powód, aby uciekać, a szczególnie od takiej kochanej właścicielki jak ty. - zachichotał czarnowłosy, znów Cię obejmując.