Dziś miała wypaść pierwsza rocznica twego związku z Timem. Postanowiłaś uczcić to w wyjątkowy sposób. Gdy twój ukochany był na misji, ty wytwarzałaś w waszym wspólnym mieszkaniu mnóstwo sernika. Wymyśliłaś dosyć nieszablonowy plan...
***
Masky, wróciwszy od Slendermana, wszedł do waszego mieszkania. Miał w ręku niewielki bukiet [Ulubione kwiaty]. Po zdjęciu butów i maski zauważył, że na podłodze leżała serwetka, a na niej maleńki kawałeczek sernika. Na półeczkach w korytarzu były zapalone świeczki, co dawało przyjemne oświetlenie. Chłopak schylił się i zjadł ciasto, po czym zobaczył kolejne serwetki. Pozbierał słodkie kawałki i wszedł do waszego głównego pokoju. W pomieszczeniu panował półmrok, a w kilku oddalonych od siebie miejscach znów stały świeczki. Po przyzwyczajeniu wzroku do braku konkretnego światła, Masky zobaczył stolik z świeżym ciastem. Jednakże, powstrzymawszy się przed spałaszowaniem całej blachy, rozejrzał się wokoło raz jeszcze. Zobaczył tam ciebie. Byłaś ubrana jak zwykle, leżałaś na fotelu z zamkniętymi oczami i kolejnym, ostatnim już kawałkiem serniczka w ustach. Uśmiechnął się i podszedł bliżej, po czym pochylił się i pocałował cię, rozkoszując się zmieszanym smakiem ciasta i twych ust. Uchyliłaś lekko oczy i nagle złapałaś go za ramię, ciągnąc na siebie. Pocałunek przerwaliście dopiero po dłuższej chwili, spoglądając sobie głęboko w oczy.
- [Imięę]... To ja powinienem coś takiego zrobić, a nie ty... ja nawet...
- To nie twoja wina, Timmu, tylko papcia Slendiego, a on nie miał o takich sprawach pojęcia. Och, przyniosłeś mi kwiaty? Dziękuję, są śliczne! - uśmiechnęłaś się, wyciągając po nie rękę, ale Masky odłożył je szybko na podłogę. - Hm?
- Nie zwiędną tak szybko. - szepnął tylko i znów złączył wasze usta. Objął cię delikatnie.
- Może zjemy trochę? - zaproponowałaś cicho.
Masky skinął głową i zszedł z ciebie, po czym podał ci rękę i pomógł wstać. Usiedliście przy stoliku i zaczęliście jeść. Napomnieć trzeba, że stolik był na tyle niewielki, że wasze nogi mogły się przypadkiem poplątać. Razem rozmawialiście dłuższą chwilę, wspominając wasz związek, a także imprezy z innymi Creepypastami. Śmialiście się do rozpuku, rozpamiętując genialne wysokoprocentowe filozofie Jeffa na temat twojej urody i umiejętności w... Następnie rozmawialiście o ostatnich wyjazdach waszych znajomych. Jane z Niną i Natalie (Clocky) wyjechały ponoć do Japonii, a Jeff wyparował z pewną fioletowooką. Przestając na chwilę słuchać swego chłopaka, zorientowałaś się, że czujesz coś dziwnego przy swym kolanie.*Chwila do przemyślenia koncepcji tajemniczego czegoś*
Uśmiechnęłaś się pod nosem. Sernik się skończył.
- Więc co teraz, mój ty słodki serniczku? - westchnął Masky, patrząc ci w oczy.
- No cóż... - udawałaś zamyślenie, po czym szturchnęłaś lekko kolanem wybrzuszenie na jego kroczu.
Jego wyraz twarzy się nie zmienił, więc ponowiłaś czynność, spuszczając wzrok na stół. Wtem usłyszałaś sapnięcie, a policzki twego chłopaka zmieniły swą barwę na lekki róż. Twój uśmiech stał się lekko złośliwy, nie czułaś zawstydzenia, bo Tim najwyraźniej nadal nie czuł tego wystarczająco. Wywróciłaś oczami i szturchnęłaś go raz jeszcze, nieco bardziej zdecydowanie. Tim westchnął znaczniej i zmrużył oczy.
- [I.. im.. imię]... To ty? - mruknął, przetarwszy czerwonawy policzek dłonią.
- Tak, a co? - mruknęłaś z satysfakcją.
Masky spojrzał na ciebie, w końcu się odsuwając i wstając.
- Tylko nie nazwij mnie...
Podskoczyłaś ze śmiechem.
- Timundere!*Chwila na ogarnięcie, że chodzi o Tim + tsundere*
W chwilę byłaś przy nim, przewracając go na kanapę. Spojrzał na ciebie zdziwiony, nadal zarumieniony. Ty znów położyłaś dłoń na wybrzuszeniu jego jeansów. Sapnął znowu.
- Mówiłam ci kiedyś, że ślicznie się rumienisz?
- Chy.. chyba nie. Ale co cię napadło? Nie masz może nadprogramowej duszy Jeffa w sobie?
Znów zachichotałaś, jeżdżąc po materiale palcami.
- Nie, ale na ostatniej imprezie, gdy zamknęli mnie w szafie, byłam zmuszona do słuchania długiego wykładu Jeffa o różnych takich takich. Wywód był chyba skierowany do tej fioletowookiej.
Rozpięłaś jego spodnie, zsuwając je po chwili wraz z bokserkami.
- Mój ty śliczny tsunderku. - westchnęłaś, spoglądając kątem oka na jego powoli twardniejące prącie.
- [I.. mię...] - sapnął czerwony już Masky. - Co ty kombi...?
Nie dałaś mu dokończyć, bo urwał swą wypowiedź jękiem, gdy wzięłaś jego męskość w dłoń. Usiadłaś pewnie okrakiem na jego kolanach, obejmując jego prącie palcami. Zaśmiałaś się, znów słuchając jęków swego ukochanego i czując, że staje się coraz twardszy.
- [Iimię...] - znów sapnął.
Nie robiłaś mu nic takiego wcześniej, a twój genialny pomysł na rocznicę chyba tego nie obejmował, ale nie zamierzałaś przestać. Pochyliłaś się bardziej i polizałaś koniec jego męskości. Jęknął nagle, wzdychając, żebyś przestała, ale znałaś ten ton. Zawsze tak mówił, gdy nie zamierzał się przyznać, że chce więcej. Tym razem otworzyłaś usta szerzej i objęłaś jego żołądź, ssąc lekko. Tym razem jego pierwszą i dość długą reakcją było coś pomiędzy krzykiem a niekontrolowanym jękiem. Twoje imię w jego ustach nigdy tak nie brzmiało. Widziałaś jego palce, wbijające się nagle w obicia kanapy. Nie czekałaś długo na jego spełnienie. Przełknęłaś rozgrzaną ciecz i podniosłaś na niego wzrok. Po jego twarzy spływały krople potu.
- Podobało się?
- Ta.. tak. - mruknął podnosząc się do siadu. - Nieziemsko.
- To teraz... idziemy spać?
Masky pokręcił głową, zaciskając na chwilę pięści. Odetchnął głęboko.
- M... muszę być fair. - westchnął cicho, zdejmując twoją bluzkę.
Po zdjęciu twego stanika, chyba jeszcze bardziej czerwony, objął wzrokiem twe piersi. Przysunał się bliżej i ucałował twój prawy sutek. Zorientowałaś się, że chłopak nie jest pewny co zrobić dalej. Uniosłaś jego prawą rękę, kładąc ją sobie na drugiej piersi.
- Teraz ściśnij rękę i mnie poliż. - szepnęłaś. - Po prostu mnie słuchaj...
Poczułaś jego język, nieśmiało błądzący po twoim sutku, i jęknęłaś, gdy zgodnie z twym rozkazem Tim ścisnął twą pierś.
- A teraz... zamień.
Tym razem poruszał się z większą śmiałością, a jego ruchy były płynniejsze. Podniósł się lekko, patrząc ci w oczy. Jego spojrzenie wciąż było normalne, na ustach zakwitł grymas satysfakcji, a rumieniec na chwilę zbladł.
- A teraz dalej się rozbieramy~ - zachichotałaś, zrzucając z niego ubrania.
Gdy ty również zostałaś rozebrana, Masky znów patrzył na ciebie oczarowany. Chciałaś skrócić to, ciągnąc go na siebie, jednakże jego dłoń znalazła się szybciej na twym kroczu. Jęknęłaś cicho. Tym razem sam wiedział, czyli jakby nagle jego wiedza się odblokowała. Doprowadził cię niemal do szaleństwa, lecz w końcu go zatrzymałaś. Znów przejechałaś dłonią po jego prąciu. Sapnął, po czym ułożył cię wygodniej i powoli wszedł w ciebie. Czekaliście na koniec bólu, a gdy nadszedł, zakręciłaś prowokacyjnie biodrami.
- [Imię]... - sapnął, zaczynając się w tobie poruszać.
Ruszaliście się szybko, coraz szybciej, aż do spełnienia, gdy wykrzyczeliście nawzajem swe imiona, po czym opadliście na kanapę.
- Czuję, że spaliliśmy cały ten sernik...
- I bardzo dobrze, Tsunderku, a teraz chodźmy do sypialni.
- Ale spać?
- Taak. Rundę drugą przekładam na ranek.