Jako, że Risu to wiewiórka, tako będę używać tego określenia nagminnie.
Kizuka, 14:28
Risu! Wpadaj do parku! Teraz!Ja, 14:29
Nie chce mi się.Kizuka, 14:30
Oczywiście, że ci się chce! Mam dla ciebie najepickiejszy prezent! Seba ci lepszego nie zrobiiiiOdłożyłem telefon Wiewióreczki na chwilę, spoglądając w przestrzeń. Kizuka tamtego dnia, ni stąd ni zowąd, znalazła mnie w parku. Mnie, Xerxesa Breaka. Umarłem i nagle znalazłem się tam. Stwierdziła, że będę świetnym prezentem lub współlokatorem dla Risu. Po jej szoku i moim wprowadzeniu się do niej, Kizuka przyniosła mi Emily. Sam nie wiem, skąd ją wytrzasnęła. Mieszkam już u Risu od dwóch tygodni, staram się uczyć tej dzisiejszej techniki i takie tam. Mimo mojego zaskoczenia rozwinięcia technologii tego świata, powoli się przyzwyczajam. Czemu? Sam nie jestem pewien. Czuję jednak, że to zasługa Risu. Mimo tego, że nie jest Sharon, czasem mi ją przypomina. Mamy dużo wspólnych cech, jak na przykład reakcja na bzdurne teorie Kizuki. Raz po raz życzy nam szczęścia w miłości. Wiem, że moje przywiązanie do Risu jest inne niż do Sharon, ale nie sądzę, by Kizuka miała rację. Telefon Wiewióreczki znów zapikał. Jak mnie denerwowały te dźwięki...
Kizuka, 17:53
jak wykończyć współlokatora: "Każdej nocy udawaj, że mówisz przez sen. Zachwycaj się ciałem swojego współlokatora i snuj plany zdobycia go. Lunatykuj. Pakuj się do jego łóżka. Rano udawaj, że nic nie pamiętasz, ale nie zapominaj od czasu do czasu klepnąć go po tyłku."Postanowiłem poudawać chwilę Risu, przecież znałem jej rekacje.
Ja, 17:58
Co!?Kizuka, 18:00
Ajć Risu, to nie ta rozmowa. Gomen~Ja, 18:01
No, ja myślę, że ty mi nic nie sugerujesz!Kizuka, 18:02
Oczywiście, ty chciałabyś do łóżka Breaka, ale w życiu byś się nie odważyła!Ja, 18:03
Baka neko!Kizuka, 18:05
Hihihi~Kizuka bywa nie do wytrzymania. Emily mi tylko szepnęła, że powinienem usunąć ten fragment rozmowy, co też zrobiłem.
***
Minęło kolejne kilka dni. Było Kizukanium, na którym Kizu sprawdzała, czy podarowała każdemu ze swych znjomych jakiś prezent w tym miesiącu. Zastanawiało mnie, jak wymyśliła to, by podarować Emily talię kart. Już następnego dnia namówiła mnie na grę.
- O co gramy? - zaśmiała się.
- O co? Jeśli wygram, będziesz gadać z Kizuką codziennie. - odrzekłem.
- Ach tak? Jeśli ja wygram, będziesz męczył Risu sposobem od Kizu.
Spojrzałem na nią dziwnie. Czyżby zbyt dużo zasiedziała się u Kizuki i zrobiła się podobnie wredna?
- Zgoda. - odrzekłem.
Nie spodziewałem się, że przegram. Nikt nie lubi przegrywać, prawda?
- Wiem, że kantowałaś, ale cóż począć.
- Haha, przynajmniej jeden etap masz z głowy.
- Niby który?
Spojrzałem na nią lekko urażony. Co takiego zrobiłem?
- Lunatykujesz. Od dawna.
- Chyba. Teraz rozumiem, jakim cudem z kanapy pojawiam się w łóżku.***
Każdego dnia czuję się przez ten zakład coraz dziwniej. Risu częściej się rumieniła i zdawało mi się, że wyglądała kompletnie inaczej.
- Nie wiesz co ci jest? Zakochałeś się!
- Ni... nie prawda. - szepnąłem, gubiąc w głosie przekonanie.
- Prawda.
- Break? - usłyszałem głos Risu.
Stała w drzwiach i przysłuchiwała się nam. Nie rumieniła się, ale była w lekkim szoku. Podniosłem się i już chciałem coś powiedzieć, ale podbiegła do mnie i wtuliła się mocno.
- J-ja ciebie też. - szepnęła.
Dziwnie się czułem. Jej serduszko nerwowo biło. Odwajemniłem jej uścisk. Może jednak Emily miała rację?***
Jesteśmy parą. Od kilku tygodni. Był wieczór. Siedzieliśmy w kuchni. Risu wyglądała uroczo. Przytuliła się do mnie i wpiła w me usta. Odwzajemniłem jej całus, nawet nie spodziewając się tego, co planowała ma Wiewiórka. Otarła się o mnie chichocząc cicho. Jej słodkie oczka spogladały na mnie z podejrzanym zainteresowaniem.
- Ja się dziwnie czuję, jak tak na mnie patrzysz. Risu, co ci?
- Mi... mi... sama nie wiem. Gorąco mi. - mruknęła, zdejmując bluzę.
- Będziesz się rozbierać, tak jak Alicja?
- Kserksiu, (XD) skoro ty będziesz na to patrzeć, to czemu nie?
Zarumieniłem się lekko. Czyżby mówiła poważnie?
- A z jakiej to okazji?
- Czy to ważne? Po prostu mam serdecznie dosyć bycia miejscowym tsundere! Nie mam ochoty słuchać, że Kizuka to pewnie o nas lemony pisze! (Wyczaj incepcję - lemonocepcję)
Odsunęła się kawałek dalej i zsunęła z siebie koszulkę. Mimowolnie mój wzrok zbiegł na jej nieskazitelną skórę. Gdy ja byłem tak zapatrzony, on odwróciła twarz i ujęła w palce zapięcie swego biustonosza. Sapnąłem nerwowo, jej ruchy już sprawiały, że rumieniłem się okropnie, jednak patrzyłem na nią dalej. Uśmiechnęła się z nerwowym tryumfem w oczach, glaszcząc mój policzek, a drugą ręką uwalniając się od ciasnego elementu ubioru. Ramiączka umyślnie zsuwała bardzo wolno, cały czas na mnie patrząc. Przygryzałem wargę, mimo wszystko zaskoczony, a jednak zainteresowany. Gdy jej stanik upadł na ziemię, kolor mojej twarzy był zbliżony do barwy mej tęczówki. W końcu podszedłem bliżej. Risu napawała się mą niepewnością. Dopiero wtedy widziałem, co w nią wstąpiło. Chciała, bym to ja był tsundere. I chyba przez chwilę byłem. Do czasu naszego po pocałunku, podczas którego z zaciekawieniem dotykałem jej rozgrzanych piersi. Risu nagle zabrała moje ręce. Zrzuciła ze mnie płaszcz, i szybkim ruchem rozwiązała chustę. Pomogłem jej pozbyć się mej koszuli. Na podłodze było coraz więcej ubrań. Risu przyjechała palcami znak mojego kontraktu. Źle się czułem, patrząc na tą pieczęć, ale dzięki nagłych ruchach dłoni Risu, szybko zapomniałem o tym piętnie. Przenieśliśmy się do sypialni mej Wiewióreczki, gdzie ją pocałowałem, a następnie przejechałem lekko po niej językiem. Wzdychała cicho. Zniżyłem się jeszcze trochę, docierając do jej jędrnych piersi, które ucałowałem. Pieszczotami zająłem się chwilę później, słuchając westchnień Risu. Usiedliśmy na łóżku, gdzie rozebraliśmy się do końca. Risu wyglądała tak prześlicznie, tak zmysłowo... Tak bardzo, jak bardzo jej w tej chwili pożądałem. Moje usta z wielką ochotą badały niezbadane tereny jej ciała. Jej westchnieniom nie było końca. Pieściłem ją długo, już miałem się męczyć, gdy poczułem jej rękę na mym kroczu. Nie została mi dłużna. Czułem się jak pod dotykiem bogów! Jednak w końcu ją zatrzymałem i chwyciłem za ręce.
-Risu, j-ja postaram się być delikatny. - szepnąłem, gdy położyła się nagle.
Ocierała się o mnie, widząc, że jestem na granicy. W końcu objęła mnie za szyję i czekała. Słyszałem jej przyspieszony oddech, jej nerwowe sapnięcie. Przysunąłem się najbliżej i w końcu wszedłem w nią, powoli i ostrożnie. Mimo mych starań, pisnęła z bólu, a w jej ślicznych oczach zakręciły się łzy. Starłem je dłonią i pocałowałem ją lekko. Uśmiechnęła się. Czułem ciepło jej ciała, słuchałem jej anielskiego głosu. W końcu zaczęliśmy się ruszać, żwawo starając się ogarnąć nieznaną grę. Jej słodkie usta wypuszczały coraz wyższe i czystsze dźwięki, aż zacząłem się bać o szyby w oknach. Nasze zabawy, pocałunki i oddechy były szybsze, żwasze, mniej nieśmiałe. W końcu Risu osiągnęła spełnienie, ukazując na twarzyczce błogie szczęście i tuląc się do mnie. Niedługo po niej i ja doszedłem, z przyjemnością wypisaną na ustach. Zasnęliśmy wspólnie, czując zmęczenie po nowych przyjemnościach.