Był późny wieczór, a na dworze mocno huczało. Czytelniczki i nieliczni czytelnicy Kizuki, zgromadzeni wspólnie w mieszkaniu, przy stole, w składzie DipperTheKiller, Nixxona, AnimagWolf, Dead_Melody, Trick-and-treat, Alyaneva, sophieshadow i wiele innych osób, czekali na wynik jakże niebezpiecznej wyprawy do rezydencji Kizuki, gdzie owy leniuch mieszkał wraz ze swymi dziesięcioma bishami. Na wyprawę, po wielu naradach wysłano Bogu winną Reader, która koniec końców stwierdziła, że nawet jeśli coś jej się stanie, to przecież i tak Kizu ją wskrzesi, przecież nonsensem byłoby szukanie nagle nowej Reader. Ale owa [kolor]włosa nadal nie wracała. Tajna akcja z tajnym ekwipunkiem miała trwać może dwie godziny, potrzebne, by niepostrzeżenie zebrać informacje, co też zaprzątało twórczy umysł Kizu, że nic nie pisała.
- Nie ma jej już kilka godzin. A jeśli coś jej się stało? Może się zgubiła? Albo zmarła? - wzdychała nerwowo Nixxona.
- Spokojnie. - odrzekła Dipper.
Mocno skrzypiące drzwi otworzyły się, a wpuszczony wiatr pozrzucał ze stołu serwetki i chusteczki. Do pomieszczenia o dziwo wszedł Mello, trzymając pod rękę Reader. Zapewne nie bez powodu. Dziewczyna wyglądała dość osobliwie. Jej słodkie [kolor] oczy były przygaszone i wyczerpane, usta skrzywiały się w niemiłym grymasie, a zwykle nieskazitelne włosy były w okropnym nieładzie. Chłopak w milczeniu spojrzał na twarze czytelnicze, po czym posadził Reader na pierwszym wolnym krześle, po czym szybko wybiegł z sali i zatrzasnął drzwi. Kilka osób od razu się poderwało i otworzyło drzwi, ale rudzielec zdążył rozpłynąć się w nawałnicy. Gdy wrócili na miejsca, ich wzrok spowrotem spoczął na Reader. Zauważyli stan jej ubrania. Bluzka była rozdarta w kilku miejscach, bluza zapinana na guziki pospinana źle, spodnie krzywo założone, a buty zawiązane na supły.
- Co się stało? - spytali niemal równocześnie.
Reader uniosła głowę, patrząc na zegar.
- Mamy dwudziestą drugą. Wróćmy do godziny osiemnastej.
Trick uciszyła wszystkich.
- Gdy dzwony, które L zawsze uważa za zbyt głośne wybiły osiemnastą, Kizuka wróciła do domu, będąc niesiona przez Shizuo. Za waszą radą wsunęłam się tuż za nimi, będąc zawinięta w płaszcz niewidzialności.
Dziewczyna sięgnęła po szklankę wody i upiła duży łyk.
- Tak jak według planu, obserwowałam Kizukę i innych. Skryłam się w kącie. Kizu pocałowała Heiwajimę i poszła do kuchni. Na schodach Memento i Jeff dosyć głośno grali w karty, co chwilę drąc się, że któryś oszukuje.
- Pomińmy takie bzdury. - mruknęła Animag.
- Ćś, nie przerywaj. - skarciła ją Trick.
- Więc przemknęłam się do kuchni. Tam Sho i L robili kolację, narzekając na wszystko. Kizu każdego z nich przytuliła i pocałowała, po czym wyszła do jadalni, gdzie Gino nakrywał do stołu.
- A od kiedy u nich takie dyżury są ustalone? - mruknęła Melody.
- Potem w bibliotece widziałam Lewisa, który usilnie próbował coś napisać i Gila...
- A co on tam robił? - spytała Alya.
- Gil układał książki. Kizu mu chwilę pomagała i wspomniała, że za tydzień odwiedzą Oza. Następnie poszła do Lewisa i zaczęła z nim gadać o wenie.
- Pomijając, co było dalej? - przerwała jej Sophie.
- Potem wybiła siódma i wszyscy przyszli do jadalni, oprócz Mella i Kastiela.
- Hmm? To nie podejrzane, że zniknęły dwa rudzielce? - zasugerowała z chichotem Hatarisu.
- Cichaj. To było najdziwniejsze, bo przygotowanych było 12 miejsc. Nikt się nie pytał, może to zwyczaj. A wtedy...
Reader zakrztusiła się, ale ogarnęła się szybko i znów się napiła.
- I co dalej!? - wrzasnęła Melody.
- Wtedy przyszli. Mello i Kastiel wrócili z zakupami, ale nie sami. Pojawił się zagubiony wędrowiec...
- Czyli kto? - mruknął Kokuso z tyłu sali.
- Reiji...
- Jeszcze raz... kto? - ponowił pytanie chłopak.
- Reiji! - wrzasnęła zmęczona już Reader. - Sakamaki! - dodała po chwili.
Wszyscy byli wyraźnie zaskoczeni.
- Skąd on by się tam niby wziął?
- No okazało się, że załatwiał jakieś sprawy, a do chaty miał daleko...
- Interwencja Kizuki, jestem prawie pewna! - pisnęła Bezimienna.
- Wracając. Podczas kolacji Jeff z Memento coś wrzucili Reiji'emu do herbaty.
- Coś? - spytała Dipper.
- Później się okazało, że to krew Kizu.
- Krew...? Czyli chyba ciąg dalszy jest zbyt oczywisty.
- Tak. W międzyczasie zrobili sobie karaoke. Podczas gdy ten dostał głodniaka, Kizu tak nagle go przytuliła, a potem kropka-kropka-kropka.
- Haha, tylko ty rozumiesz żarty Kizu z filmu Mamma mia. Czyli że potem poszli coś robić. Co nadal nie tłumaczy czemu ledwo chodzisz.
- Wieeem. - ziewnęła Reader. - Była 19:30, gdy postanowiłam wrócić do domu, więc jeszcze raz przjerzałam co się dzieje. Gil z Shizuo, Lewisem i Ginozą poszli grać w bilarda, Sho chyba wybrał się do spania, Mello oglądał telewizję i jadł czekoladę... Kastiel, nie wiem jak zmuszony, zmywał gary. L czytał jakąś książkę. I tu się zaczął problem...
- Problem? - zapytała Knight.
- No jasne... - westchnęła Sophie - brakuje Memento i Jeffa, co zwiastuje kłopoty.
- Właśnie. Udało mi się sobie wmówić, że wyszli, ale gdy miałam wymknąć się otwartym oknem w bibliotece... Jeff mnie złapał i zasłonił usta. Zaniósł mnie do pokoju, gdzie było ciemno. Pamiętam, że powiedział, że tym razem przegrał w karty i że pewnie to wiem, a potem dodał, że w tym domu żaden kamuflaż nie pomoże.
- Czekaj... Jeff przegrał ciebie w karty?
- Dokładnie. A poteeem... Potem zobaczyłam dokładniej tego Memento. W tym półmroku kręcił się na krześle obrotowym i patrzył na mnie tymi szarymi ślepiami. Jego niebieskie włosy, potośtane chyba bardziej od Jeffowych trzepotały od tego niby wiatru...
- Konkrety, Reader, konkrety!
- On mnie tak spytał, czy ja ten... czy ja go znam i ile o nim wiem. Miałam ochotę nazwać go Jeffem, ale wiedziałam, że to tragiczny pomysł. Więc powiedziałam, że nic. Wstał, podszedł do mnie i ukłonił się z szarmanckim uśmiechem, po czym spojrzał mi w oczy, i powiedział, że mam mu mówić Ama, a nie Memento.
- Ama? - spytał Kokuso
- Bo Amadeusz. A potem powiedział, że wcale nie jest taki sam jak Jeff. I mnie pocałował. I potem robił inne rzeczy. I rozebrał... ale nie jak ktokolwiek inny!
- Pierdzielisz. - westchnęła Hatarisu.
- A on powiedział, że to nie prawda, że Kizu się nim nie dzieli, ale to już oczywiste było, nie? Potem powiedziałam, że mi się śpieszy, ale on mi jeszcze kolejną godzinę nie dał spokoju... i tak do wpół do dziesiątej.
- A co się wtedy zdarzyło? - mruknęła Alya.
- Wtedy Mello wszedł, zaświecił mu mocno w oczy i powiedział, że mam się ubrać. A potem razem wróciliśmy i... to wszystko._______________________
Oto szot na tysiąc słów.Tu dowód. Pojawi się prawdopodobnie wersja. Bayo!