Trzymam się Ciebie, ale i to nie wystarcza

630 64 23
                                    

Wszyscy moi przyjaciele są poganami, weź to na spokój

Poczekaj aż oni cię zapytają, kogo znasz

Proszę nie wykonuj żadnych nagłych ruchów

Nie znasz połowy sponiewieranych - z pamiętnika Tylera (refren piosenki "Heathens", moje tłumaczenie)

~Josh~

Tydzień po incydencie z Lisą wyszedłem ze szpitala. Nie byłem w najlepszym stanie, ale z pewnością nie byłoby ze mną lepiej, gdybym został w tym szpitalu choć dzień dłużej.

 Lisa odwiedzała mnie codziennie, ale szczerze mówiąc, nie chciałem jej widzieć. To przez nią musiałem teraz fizycznie cierpieć. Oczywiście, byłem zadowolony z tego, że powstrzymałem ją przed samobójstwem, które chciała popełnić, lecz wiedziałem, że jej życia nie potrwa długo. Bałem się, że zabije się, nic wcześniej mi nie mówiąc. Miałem nadzieję, że tak się nie stanie, ale Lisa była nieobliczalna. Trudno, jeśli ona chce umrzeć, ja umrę od razu po niej. Obiecałem jej to. Będę żył tak długo, jak ona będzie żyła.

Siedziałem sam w domu. Wpatrywałem się w sufit i zastanawiałem się nad tym, co dalej. Co dalej miałem robić? Jaki miałem cel, aby żyć? Przecież było już po wszystkim. Bez Tylera moje życie nie miało sensu. Lisa słabła w oczach. Nie mam na myśli słabości fizycznej. Ta dziewczyna zawsze była pierwsza do wspinania się na drzewa i biegania za nami, kiedy ja i Tyler jeździliśmy na rowerach. Mam na myśli jej zdrowie psychiczne. Lisa podupadła. Miała myśli samobójcze. Nie było to dobre.

Chciałem, aby dziewczyna zapisała się na jakąś terapię. Pragnąłem, aby chociaż ona była zdrowa.

Co za zrządzenie losu. Ja byłem chory fizycznie, a ona psychicznie. Nie mogłem ja być obarczony tymi dwoma przypadłościami? Nie mogłem ja umrzeć jako pierwszy?

Niestety, ale złożyłem jej obietnicę. Będę z nią do dnia jej śmierci. Ani chwili krócej. Ani chwili dłużej.

Wieczorem poszedłem do domu Lisy. Jej rodzice wyjechali na dwa dni na ważne biznesowe spotkanie na koniec kraju, więc była sama. Nie chciałem spędzić wieczoru w obecności siebie samego, więc stwierdziłem, że odwiedzenie jej nie jest najgorszym pomysłem.

Umiałem już chodzić. Oczywiście, musiałem jeszcze podpierać się na jednej kuli, ale z dnia na dzień było coraz lepiej. Codziennie również chodziłem na rehabilitację do pobliskiego szpitala. Nie chciałem kłopotać Lisy, aby ona zawoziła mnie tam codziennie, więc po prostu jej nie powiedziałem, że chodzę na coś takiego. Mój lekarz myślał, że przywozi mnie moja przyjaciółka, którą on sam osobiście poznał w szpitalu. Niestety, ale prawda była inna.

- Cześć. - powiedziałem, wchodząc do domu Lisy. Dziewczyna nie wyglądała na wesołą, ale na smutną też nie. To dobrze. Jest neutralnie.

- Jak się czujesz, Josh? Napijesz się czegoś? - pytała dziewczyna, prowadząc mnie za sobą do kuchni.

- Nie, dzięki. A czuję się w miarę dobrze. Jestem ciągle zmęczony, ale niestety nie widzę siebie w przyszłości w innym stanie. A co z tobą?

- Nie wiem. Przez cały czas czuję się winna tej sytuacji w lesie. Wiem, że to moja wina, ale przynajmniej cieszę się, że nic poważnego ci się nie stało. To najważniejsze.

Nie Lisa. Najważniejsza jest to, że tobie nic nie jest. Tak właśnie chciałem jej odpowiedzieć, ale nie miałem na to wystarczająco dużo odwagi. Nigdy nie lubiłem dużo mówić, a w szczególności o sobie, ale przy Lisie i Tylerze bardziej otworzyłem się na otaczający mnie świat. To tylko jedna z wielu rzeczy, za które jestem im naprawdę wdzięczny.

Stressed Out ~ twenty øne piløtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz