Tyler kontra Blurryface

665 84 12
                                    

Polecam na początku włączyć piosenkę "Message Man", która idealnie pasuje do treści dzisiejszego rozdziału.

https://www.youtube.com/watch?v=iE_54CU7Fxk

Minął już jakiś czas, a Ty w dalszym ciągu jesteś za słaby, żeby mnie zabić. Wiesz co? Nie chciałbym umierać. Mimo wszystko, nie chciałbym tego. Nie mógłbym zostawić Lisy samej. Chciałbym wiedzieć, jak ułoży się jej życie i czy w końcu spotka chłopaka swoich marzeń. Chciałbym wiedzieć, co będzie z Joshem. Nie mógłbym sobie wybaczyć, gdybym kiedykolwiek zostawił go samego. Josh mnie potrzebuje. A może to ja potrzebuje jego?

Gdybym wiedział, czego chcesz, dałbym Ci to, a Ty w końcu byś stąd odszedł. Zostawiłbyś mój umysł w spokoju i zniknąłbyś z tego świata, albo zająłbyś umysł kogoś innego. Dałbym wszystko, aby się Ciebie pozbyć.

Niestety, ale Ty za bardzo się do mnie przywiązałeś i już chyba nigdy mnie nie opuścisz, mam rację?

~Josh~


Trzy lata wcześniej


Siedziałem w swoim pokoju i czekałem na Tylera. Miał przyjść piętnaście minut temu, a zazwyczaj się nie spóźniał. Zaczynałem się o niego martwić, ale jak się później okazało, robiłem to zupełnie niepotrzebnie, gdyż po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi.

Pobiegłem na dół i szybko je otworzyłem. Zobaczyłem przed sobą Tylera, a na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech.

- Wchodź. - zaprosiłem go do środka gestem ręki.

- Przepraszam, że się spóźniłem, ale musiałem pomóc Lisie w zadaniu z maty. Szczerze jej nienawidzę.

- Lisy? - spytałem zaskoczony.

- Nie, matematyki! - odparł, po czym oboje się zaśmialiśmy.

- Tak, to wszystko wyjaśnia. - odpowiedziałem, po czym nie ciągnąc dłużej rozmowy, zszedłem z Tylerem do piwnicy. Oboje wiedzieliśmy, po co mój przyjaciel tu dzisiaj przyszedł.

Zespół. Jedno słowo, a może wywołać tak wiele różnych emocji u człowieka. Dla mnie nasz zespół był wszystkim. Nie chodziło już tylko o to, że był w nim Tyler, bez którego życia nie mógłbym sobie wyobrazić. Tyler uratował mnie. Dosłownie. Przez niego przestałem dążyć do zabicia siebie samego. To dzięki niemu odnalazłem radość w życiu. To przy nim znalazłem przyjaźń, której nigdy nikomu bym nie oddał, ale życzyłbym jej absolutnie wszystkim.

Wracając do sedna sprawy, w zespole chodziło również o muzykę, którą tworzyliśmy. Większą część zawdzięczałem Tylerowi niż sobie. To on pisał teksty piosenek, które inspirowane były jego życiem. Może wydać się to dziwne, ale w umyśle Tylera siedział demon. Demon o imieniu Blurryface. Ujawniał się już wiele razy, a każde jego ujawnienie widziałem w coraz to innej formie.

Często Tyler na mnie krzyczał. Nie wiedziałem, dlaczego to robił, bo nie miał do tego żadnych powodów. Nie mówiłem mu nic złego, a on na mnie krzyczał. Najciekawsze w tej historii jest to, że Tyler nigdy nie pamiętał, że tak się zachowywał. Upierał się, że na mnie nie krzyczał, ale ja wiedziałem i widziałem swoje.

Bałem się go. Nie Tylera. Blurryface'a. Rządził Tylerem. Kontrolował jego umysł. Kontrolował jego czynności. Kontrolował jego życie.

Tyler tylko mi powiedział o tym, że w jego umyśle żyje demon. Nie chciał martwić tym swoich rodziców ani ukochanej siostry. Nie chciał, aby uznali go za chorego psychicznie.

Mimo wszystko, musiałem to zaakceptować. Nie chciałem rezygnować z przyjaźni z Tylerem, więc musiałem wpuścić do swojego życia Blurryface'a i spróbować zrozumieć, czego ten stwór tak naprawdę chce od mojego najlepszego przyjaciela.

Stressed Out ~ twenty øne piløtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz