Przerażony swoją niedojrzałością

814 87 12
                                    

Czasami marzę o tym, aby cofnąć czas. W moim życiu zdarzyło się wiele pięknych rzeczy, ale poznanie Blurryface'a zdecydowanie nie należało do tych przyjemnych rzeczy. - z pamiętnika Tylera

~Lisa~

Wbiegłam do swojego domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Cieszyłam się, że nikogo nie było w domu. Mogłam się wypłakać i wiedziałam, że nikt nie będzie mnie pocieszał. Nie chciałam litości, nie potrzebowałam jej. Jedyne, co chciałam zrobić, to płakać. Mogłam nawet zapłakać się na śmierć, bo przynajmniej wtedy miałabym pewność, że spotkam się z Tylerem i w końcu go przytulę i przeproszę za to, że nie dopilnowałam jego życia. Tyler nie umarł przeze mnie, ale nie mogłam też za to obwiniać Josha. To Tyler prowadził tej nocy samochód. Tylko on miał kontrolę nad pojazdem i tylko on mógł uniknąć wypadku. Niestety, ale los chciał inaczej.

Weszłam do pokoju Tylera. Nie obchodziło mnie to, że on by tego nie chciał. On już nie żył i nie mógł mi nic zrobić. Może patrzył się na mnie z nieba, ale nie mógł nic powiedzieć. Mogłam jedynie czuć na sobie jego spojrzenie i czuć winę. Obwiniałam się w życiu za wiele rzeczy. Nigdy nie miałam lekko, ale Tyler był moją odskocznią od normalności. Tyler nie był tylko moim bratem. Był moim bohaterem. Był osobą, którą podziwiałam i chciałam być taka jak on.

Kiedy Josh przychodził do nas do domu, Tyler najczęściej zamykał swój pokój na klucz tak, aby nikt nie mógł wejść do środka. Mieli swój własny świat. Szanowałam to, ale zawsze chciałam wiedzieć, co tak naprawdę dzieje się na ich spotkaniach. Kiedy byłam młodsza, siadałam pod drzwiami pokoju Tylera i przysłuchiwałam się jego rozmowom z Joshem. Niewiele słyszałam, ale z tego, co dało mi się wyłapać, mogłam śmiało stwierdzić, że mieli oni swój własny tajemniczy świat.

Niestety, świat Tylera został przeze mnie odkryty po jego śmierci. W jego szafkach znalazłam mnóstwo rzeczy, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Przynajmniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Tyler może posiadać takie rzeczy. Mapy, kompasy, mnóstwo pojemników z czarną farbą, książki o egzystencji ludzkiej, wiersze, które na pewno napisał sam, pistolet i co najważniejsze - dziennik, który całkowicie zmienił mój sposób postrzegania Tylera.

Do dnia dzisiejszego nie miałam pojęcia, z jakimi problemami zmagał się mój brat. Te zapiski mogły świadczyć tylko o rozdwojeniu jaźni. Nie miałam pojęcia, co siedziało w umyśle mojego brata. Mogłam za to bezproblemowo stwierdzić jedno - mój brat miał dwie twarze, ale jedna z nich była fałszywa i istniała tylko na potrzeby ukrywania się. Druga natomiast była prawdziwa. Bolesna, ale prawdziwa.

Zadaję sobie tylko jedno pytanie. Jedno pytanie, na które bardzo chciałabym znać odpowiedź. Kim był Blurryface? Kim była postać, którą stworzył Tyler? A może to Blurryface stworzył Tylera?

Kimkolwiek był Blurryface, niech wie, że nie odpuszczę mu tego, co zrobił z Tylera. Kiedy byliśmy młodsi, Tyler był szczęśliwym nastolatkiem i nie przejmował się opiniami innych ludzi. Robił, co mu się podobało i żył tak jak chciał. Dopiero kiedy przeczytałam jego pamiętnik, dowiedziałam się, że mój brat był zupełnie inną osobą, a przede mną grał innego człowieka.

Zacznę od początku. Moje życie nie należało do tych spokojnych i normalnych. Już w dzieciństwie doświadczyłam bardzo nieprzyjemnych sytuacji, o których wolałabym nie mówić. Tylko moi rodzice wiedzą, co tak naprawdę się stało.

Kiedy miałam kilka lat, zostałam uprowadzona. Mój ojciec był bogaty i dobrze o tym wiedziałam. Nawet w tak młodym wieku, byłam świadoma tego, co się dzieje. Chcieli okupu. Normalne. Nie traktowali mnie źle, muszę to przyznać. Miałam wrażenie, jakby chcieli się ze mną zaprzyjaźnić. Dzisiaj nie jestem w stanie ich opisać, bo nie pamiętam ich twarzy, ale mieli około trzydziestu lat. Było ich czterech, ale nie robili mi krzywdy. Zapytacie więc, dlaczego tak bardzo ta sytuacja zmieniła moje życie i dlaczego tak bardzo to zapamiętałam? Nie ma sprawy, już wam mówię.

Doszło do dnia, w którym mój ojciec miał przekazać oprawcom pieniądze na okup, a ja miałam być oddana w ręce mojego taty. Nie wszystko poszło po mojej myśli.

Jak na swój młody wiek, byłam świadoma tego, co się dzieje. Wiedziałam, czym jest broń i doskonale rozumiałam, do czego ona służy. Do spotkania między oprawcami a moim ojcem doszło na podziemnym parkingu jednego z amerykańskich centrów handlowych. Było to chyba w nocy, ponieważ na parkingu znajdowały się tylko dwa pojazdy. Wysiedliśmy spokojnie z samochodu, a jeden z oprawców, chyba miał na imię Jim, trzymał mnie mocno za ramię, abym "przypadkiem" nie uciekła do taty, a oni nic by z tego nie dostali.

W oddali zobaczyłam swojego ojca, który powoli przybliżał się do nas. W ręku miał dużą torbę sportową, w której znajdowały się pieniądze. Kiedy już do nas podszedł, położył torbę na ziemi i odsunął się kilka kroków w tył. Potem usłyszałam słowa : "Lisa! Uciekaj!" Zrobiłam to. Uciekłam w bok, a po kilku sekundach zobaczyłam moich oprawców leżących na ziemi, a wokół była krew. Krew i tylko krew.

Mój tata poszedł do więzienia. Podczas gdy tam siedział, moja mama czuła się bardzo samotna. Brakowało jej męskiej opieki. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Od zawsze chciałam mieć starszego brata, a mama nie chciała już mieć dzieci. Zaproponowałam, aby mama zaadoptowała dziecko. Nie miał to być młody chłopak, aby mama nie musiała się nim opiekować. I wtedy się zgodziła.

Pojechaliśmy do domu dziecka. Mama rozmawiała z jakimiś paniami, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju i zobaczyłam młodego chłopaka, który siedział sam na podłodze, plecami do drzwi. Podeszłam do niego niepewnie.

- Cześć. - powiedziałam, uśmiechając się do niego. Miał piękne oczy. Bardzo mi się spodobał. Byłam wtedy bardzo młoda, ale chłopcy od zawsze byli tematem numer jeden wśród moich koleżanek więc i ja uległam ich urokowi.

Mimo wszystko, ten chłopak był inny. Miał ciemne włosy i brązowe oczy. Mój ideał.

- Cześć. - odparł, po czym wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Chłopak malował sobie farbami lewą rękę. Nie wiedziałam, dlaczego to robił, ale nie pytałam go o to.

- Kim jesteś? - spytał po chwili, nie patrząc się nawet na mnie.

- Mam na imię Lisa. A ty?

- Tyler.

Tyler. Jakie ładne imię. Idealne dla niego. Byłam wtedy dzieckiem, myślałam inaczej niż teraz.

Siedziałam obok niego i nic nie mówiłam. Dopiero kiedy moja mama weszła do pokoju, w którym siedziałam, Tyler coś powiedział.

- To twoja mama? - spytał mnie, na co ja twierdząco pokiwałam głową. - Masz szczęście, ja nie mam mamy. - dodał.

Po jego słowach zrozumiałam, czym tak naprawdę był dom dziecka.

- Chciałbyś mieć nową mamę, Tyler? Nie będzie taka jak poprzednia, ale może nawet będzie lepsza. - powiedziała moja mama. Uśmiechnęłam się do niej, po czym podbiegłam do niej i ją przytuliłam.

Kiedy Tyler jechał z nami samochodem do domu, zachowywał się dziwnie. Przynajmniej wtedy tak uważałam.

Patrzył się w swoją pomalowaną na czarno dłoń i śpiewał. Śpiewał cicho. Nie tak głośno, abyśmy mogły to usłyszeć. To było dziwne, ale później poznałam pięknego Tylera, który był pięknym człowiekiem o pięknym sposobie postrzegania świata.

Tego dnia Tyler Joseph trafił do naszego domu. Tego dnia poznałam człowieka, dzięki któremu moje życie diametralnie się odmieniło. Poznałam Tylera. Poznałam jego, ale nigdy nie poznałam Blurryface'a. I teraz bardzo tego żałuję.


Stressed Out ~ twenty øne piløtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz