Daleko w lesie będziemy śpiewać refren
Ten, który wszyscy znają
Ręce w górę, nikt nas nie powstrzyma
Będziemy śpiewać piosenki, których nikt nie napisał - z pamiętnika Tylera, refren piosenki"Forest"
~Josh~
Następnego dnia, wczesnym rankiem, poszedłem na cmentarz. Sam. Chciałem pobyć z Tylerem i z nim porozmawiać.
Było to dla mnie trudne. Nie odwiedzałem często cmentarza, bo nigdy nie mogłem patrzeć na groby tych wszystkich ludzi, którzy albo umarli śmiercią naturalną albo zginęli, i zastanawiać się nad tym, jak brutalne jest życie człowieka. Każdy zaczął życie tak samo, każdy skończy je w podobny sposób. Nawet ja umrę. Zawsze się tego bałem, bo dla mnie śmierć była czymś potwornym.
Może zabrzmieć to dosyć dziwacznie, ale już jako kilkulatek zastanawiałem się nad śmiercią. Bałem się jej wtedy i zostało mi to do dzisiaj. Dlaczego tak bardzo bałem się odejścia z tego świata?
Bałem się nieznanego. Przecież nikt tak naprawdę nie ma pewności, co dzieje się z duszą człowieka po jego śmierci. Nie wiemy, czy aby na pewno istnieją niebo i piekło. Nie wiemy, czy tam "na górze" jest lepiej niż na Ziemi. Nie wiemy nic.I tego właśnie się obawiam.
Nieświadomości. Nieznanego. Braku poczucia bezpieczeństwa.
Teraz musiałem zmierzyć się ze strachem i samotnością i wejść na cmentarz, którego tak bardzo nie cierpiałem. Miałem nadzieję, że kiedy umrę, zostanę pochowany tuż obok Tylera. Miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś go spotkam. Może "tam na górze", jeśli te tajemnicze miejsce w ogóle istnieje, albo gdziekolwiek. Gdziekolwiek. Dałbym wszystko, aby móc z nim porozmawiać chociaż przez pięć minut. Przytulić go. Zapytać, jak się czuje. Czy nie tęskni. Czy czuje ból.
Przeszedłem alejką. Padało. Na niebie widziałem ciemne chmury. Prawdopodobnie zaraz zacznie grzmieć, a ja zamiast uciec do domu, zostanę tutaj. Będę przy nim. Bo czy on uciekał, kiedy go potrzebowałem? Czy Tyler kiedykolwiek mnie zostawił, kiedy prosiłem go o to, aby zostać przez chwilę sam?
On mnie znał. On wiedział o mnie wszystko, ale niestety - ja dziś czuję, że nie wiedziałem wszystkiego o Tylerze. Było mi z tego powodu niezmiernie przykro, to fakt, ale wiedziałem, że Tyler tak właśnie chciał, aby było. On nie chciał mówić mi wszystkiego, obarczać mnie swoimi problemami. On wiedział, że ja tego wszystkiego nie zniosę. I tak byłem mu wdzięczny za to, że powiedział mi o Blurryfacie. To ważny krok.
Doszedłem do jego grobu. Tyler Joseph. Lat dwadzieścia siedem. Zmarły w tragicznym wypadku. Wszystko było na swoim miejscu.
Uklęknąłem przy jego grobie. Przejechałem po jego zdjęciu palcem wskazującym prawej dłoni. W moich oczach uzbierały się łzy, które tak bardzo chciały wyjść na zewnątrz, że musiałem im na to pozwolić.
W tej chwili przypomniało mi się, że Tyler nazywał płacz wylewaniem brudnych emocji na zewnątrz. Uśmiechnąłem się przez łzy na to wspomnienie. On był prawdziwym artystą. Nawet w takich podstawowych rzeczach, jakim był chociażby płacz.
Tyler płakał wiele razy. Nigdy tego przede mną nie ukrywał. Czasem przychodził do mnie do domu z zamiarem płaczu. Nie chciał pokazywać swojej słabości w domu, przy rodzinie. Rozumiałem to.
Siadałem wtedy z Tylerem na podłodze w swoim pokoju i patrzyliśmy się sobie w oczy. Później on mówił, dlaczego płacze i co czuje. Uwielbiałem to, kiedy opowiadał o swoich uczuciach. Nawet najgorszy ból potrafił opisać pięknie, poetycko. On wiedział, co robi. Chciał płakać i ja mu w tym nie przeszkadzałem. Wręcz przeciwnie. Zachęcałem go do wyrzucania z siebie tych emocji, które się w nim kłębiły. Przy mnie Tyler mógł swobodnie wylewać swoje brudne emocje na zewnątrz.
CZYTASZ
Stressed Out ~ twenty øne piløts
FanfictionŚmierć Tylera wstrząsnęła jego najbliższymi, ale najbardziej odczuła to jego siostra, która kochała go ponad życie. Dziewczyna traci wiarę w siebie i chce iść w kroki swojego brata, chcąc odebrać sobie życie. Szczęście w nieszczęściu, obok dziewczy...