Mam nadzieję, że ode mnie nie odszedłeś

661 94 13
                                    

Pisanie piosenek jest dla mnie wybawieniem. Dzięki temu żyję. Dzięki temu jeszcze nie umarłem. Tylko to mnie utrzymuje przy życiu.

Nie mogę powiedzieć, że jestem artystą, bo nim nie jestem. Jestem kimś, kto kocha tworzyć. Jestem twórcą, ale zdecydowanie nie artystą. Nawet nie chciałbym być artystą. Żyję dla siebie. Tworzę dla siebie. Jestem kreatywny, ale nie jestem artystą. - z pamiętnika Tylera

~Josh~

Minęło kilka dni od mojego spotkania z Lisą. Dziewczyna nie przyszła do mnie wczoraj ani przedwczoraj. Dzwoniła do mnie i pisała. Usprawiedliwiała się. Nie miała czasu, ciągle coś robiła. Przynajmniej tak twierdziła. Ja nie byłem tego taki pewien.

Nie tęskniłem za nią. Nawet dobrze, że mogłem przez jakiś czas być sam. Chciałem się jakoś pogodzić z odejściem Tylera, ale w dalszym ciągu nie mogłem tego tak łatwo zrobić. Historia Blurryface'a przez cały czas siedziała w mojej głowie. Denerwowałem się. Bałem się. Najlepsze było to, że nie miałem pojęcia, dlaczego odczuwam taki niepokój. Przecież jego już nie było. On odszedł zabierając ze sobą moją bratnią duszę. Mojego najlepszego przyjaciela. Mojego Tylera.

Zostawił mnie samego. Nie Tyler. Blurryface. To ja znałem jego sekrety. Skoro pozwalał Tylerowi na mówienie mi wszystkiego o sobie, to znaczy, że mi ufał. Może to dziwne, ale przeczuwam, że tak właśnie było. Skoro nie pozwalał Tylerowi mówić jego rodzinie o sobie, a ze mną było odwrotnie, to mogło to oznaczać tylko tyle, że ten demon mi zaufał.

Ja jednak mu nie ufałem. Nienawidziłem go. Chciałem go zabić. Nie Tylera, tylko Blurryface'a. Było to nierealne, bo te dwie postacie były ze sobą połączone. Mam nadzieję, że przynajmniej w niebie Blurryface dał Tylerowi spokój. Nie chciałem, aby mój przyjaciel męczył się jeszcze w życiu po życiu. Nie zasługiwał na to.

Kolejnego dnia Lisa po mnie przyjechała. Miałem jechać na ostatnią kontrolę do lekarza. Stan mojej nogi znacznie się poprawił. Mogłem już prawie samodzielnie chodzić, co mnie chociaż trochę uszczęśliwiło. Nie będę kaleką, przynajmniej tyle.

Dziewczyna przyjechała po mnie punktualnie o jedenastej do południa. Nie mogłem się doczekać, aby po wizycie zapytać się, czy mógłbym wejść do pokoju Tylera. Musiałem dopiąć celu. Chciałem zobaczyć ten szkicownik. Chciałem zobaczyć, czy Tyler naprawdę cierpiał w powodu Blurryface'a.

Chłopak rysował pięknie, ale nie to się liczyło. Zawsze znaczenie miał przekaz jego dzieł. Kiedyś nazwałem Tylera artystą, a on wręcz się zdenerwował i nakazał mi, abym nigdy więcej go tak nie nazywał. Nie miałem pojęcia, dlaczego tego chciał, ale jego wola była dla mnie rozkazem. Już nigdy więcej nie nazwałem go artystą, choć dla mnie zawsze nim był i pozostanie nim na zawsze.

- Przepraszam, że nie przyjechałam do ciebie wcześniej, Josh. Wybacz, ale miałam prywatne sprawy do załatwienia. Postanowiłam wrócić do nauki i składałam papiery do kilku szkół. Może któraś z nich mnie przyjmie. - oznajmiła dziewczyna. Uśmiechnąłem się do niej. Byłem z niej dumny. Cieszyłem się, że Lisa nie poddała się po śmierci Tylera i żyje swoim życiem. Przynajmniej ona umiała to zrobić. Ze mną był większy problem.

- To fantastycznie. Bardzo się cieszę. - odpowiedziałem.

Kiedy jechaliśmy do szpitala, naszła mnie chęć, aby zapytać się Lisy, czy mógłbym później pojechać z nią do jej domu i przeszukać pokój Tylera. Bałem się, że dziewczyna zareaguje negatywnie. Musiałem jednak spróbować. To była moja jedyna szansa, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę nękało Tylera Josepha.

- Mam do ciebie, prośbę, Liso. - zacząłem. - Czy moglibyśmy po wizycie w szpitalu wpaść na chwilę do twojego domu? Chodzi mi o pokój Tylera. Chyba jest w nim coś, co powinienem jak najszybciej zobaczyć.

- Co to takiego? - spytała z zaciekawieniem dziewczyna, nie spuszczając wzroku z drogi.

- Jego szkicownik. Muszę go znaleźć. - powiedziałem pewny swego.

- Dobrze, Josh. - odparła, a ja jej bardzo podziękowałem. Teraz pozostało mi tylko mieć nadzieję, że znajdę szkicownik mojego artysty i odczytam z niego to, co chciałbym odczytać.

Wizyta u lekarza przebiegła sprawnie. Wszystko szło ku dobremu. Mogłem już powoli zacząć chodzić samodzielnie, ale musiałem też dużo ćwiczyć, aby moja forma się poprawiała. Taki też był mój plan na następne dni. Dużo ćwiczyć, zdrowo jeść. Plan na najbliższe minuty? Znaleźć ten cholerny szkicownik, o którym od kilku dni nie mogłem przestać myśleć.

Jechaliśmy do domu Lisy. Nie chciałem wchodzić do pokoju Tylera i wspominać tych wszystkich chwil spędzonych z nim, ale musiałem to zrobić dla swojego świętego spokoju. Chciałem wiedzieć. Chciałem znać prawdę. Chciałem wiedzieć, czy Blurry naprawdę stał za tą całą sprawą.

Rodziców Lisy nie było jeszcze w domu. Na całe szczęście. Poprosiłem dziewczynę, aby zostawiła mnie samą w pokoju mojego przyjaciela i tak też zrobiła. Cieszyłem się, że mnie posłuchała. Nie chciałbym przekopywać pokoju Tylera przy niej. Obiecałem, że jak znajdę to, czego szukam, dam jej znać i powiem, co o tym wszystkim sądzę.

Zacząłem przeglądać wszystko od szafki obok łóżka Tylera. Znalazłem tam jakieś listy, które chłopak adresował sam do siebie. Nie wiedziałem o tym. Przeraziło mnie to. Przejrzałem kilka z nich. Wszystkie były o nim. O Blurryfacie. Dlaczego Tyler tak cierpiał?

Treść każdego listu mówiła o bólu. Nieskończonym, ciągnącym się do końca jego życia bólu i cierpieniu.

Następnie znalazłem kilka kaset wideo, ale tytułu filmów nic mi nie mówiły.

W szafce znalazłem jeszcze kilka rzeczy, o których istnieniu nie miałem pojęcia, ale żadna z nich nie była poszukiwanym przeze mnie szkicownikiem. Szukałem tylko jego, a natknąłem się na wiele więcej, chociażby intrygujące listy pisane jakby przez Blurryface'a do Tylera. A może i na odwrót?

Zacząłem grzebać pod łóżkiem Tylera, pod którym znajdowała się prawdziwa kopalnia skarbów. Znalazłem jego puzzle z dzieciństwa, które kilka lat temu razem układaliśmy. Znalazłem kilka potarganych i podziurawionych koszulek Tylera. Wszystkie były czarne. Czyli takie, jak zawsze nosił. Na naszych próbach w garażu Tyler zawsze malował swoje dłonie i szyję farbą na czarno, o czym już wcześniej wspominałem. Musiał się jakoś dopasować do tego z ubraniem, więc zawsze stawiał na kolor czarny, który gdziekolwiek go widziałem, kojarzył mi się z Tylerem.

Znalazłem... Znalazłem to, czego szukałem. Szkicownik Tylera. Cały był zakurzony. Czy to oznacza, że Tyler dawno go nie otwierał? A może oznacza to tylko tyle, że chłopak nic w nim od dawna nie rysował? O nie. Nie chciałem się przekonać o tym, że jego ostatni rysunek został namalowany cztery czy pięć lat temu. Tyler zawsze przy każdym rysunku pisał datę jego wykonania, więc wiedziałem, że już za chwilę się przekonam, co tam się naprawdę znajduje.

Usiadłem na brzegu jego łóżka i otworzyłem szkicownik na pierwszym rysunku. Pamiętam go doskonale. Nie przedstawiał on jeszcze tak wyraźnie Blurryface'a, ale już wtedy było widać, że Tyler się z nim zmagał.

Każdy rysunek z jego szkicownika ozdobiony był tylko dwoma kolorami. Czarnym i czerwonym, które przedstawiały Blurry'ego i Tylera. Dwie walczące ze sobą rzeczywistości. Każdy rysunek pokazywał jakąś scenę z życia Tylera. Zaczęło się od dzieciństwa, a skończyło się na... No właśnie, skończyło się na jego śmierci.

Ostatni rysunek, który Tyler wykonał w swoim szkicowniku był z dnia dwudziestego piątego kwietnia. Trzy dni po tym Tyler zginął. Najbardziej przerażające i najciekawsze było to, że rysunek przedstawiał Tylera i mnie w jego samochodzie jadących przez szybką autostradę, a za nami był ogień, który wydawał się nas gonić. I w końcu nas dogonił. Nie ogień, ale ciężarówka. Był ogień, ale to nie on zabił Tylera.

Patrzyłem się w ten rysunek i nie wierzyłem w to, co widzę. Tyler przewidział swoją przyszłość. A może to Blurryface go nakierował na narysowanie czegoś takiego? Kto to wie?

Tyler wiedział, że umrze. Ba, on nawet wiedział jak umrze! To niewiarygodne. To nienormalne. To musiał być Blurryface. Teraz już byłem tego w stu procentach pewien. To on zabił Tylera. Zabił go tak, jak sobie to zaplanował. Lecz jak Tyler przewidział to, jak umrze? To niemożliwe. To przecież niemożliwe!



Stressed Out ~ twenty øne piløtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz