2

246 19 0
                                    

Nastał wieczór. Wszyscy nasi znajomi zgodzili się wpaść na naszą imprezę (spokojnie nie mam ich wielu). Każdy coś przyniesie. Napoje, przekąski wszystko będzie. Szczerze? Nawet się cieszę bo ostatnio na fajnej imprezie byłem na koniec podstawówki (rzecz jasna nie na tej oficjalnej z nauczycielami) poszliśmy do znajomego, całą klasą. Naprawdę było świetnie. Oby teraz było równie miło...

-Ej! Billie-kiedy wracaliśmy Mike wyrwał mnie z rozmyśleń.

-Hm?

-Mamy jeszcze jedną godzinę do imprezy.

-No i?

-Co porobimy? Może się pościgamy?

-Skąd taki pomysł?

-Sam nie wiem-mówił szczerze się uśmiechając.-No to co? Do tego słupa? No chyba, że Armstrong wymięknie...

-Nigdy! Do tego szarego słupa. Spoko-potrafię być uparty.

-Na miejsca-blondyn zaczął odliczanie.

Ustawiliśmy się w prostej linii.

-Gotów...-chwila nerwowego oczekiwania.

-START!

Wybiegliśmy. Po pierwszych sekundach mój kompan zostawił mnie w tyle. Starałem się no ale to on był tym wysportowanym a ja byłem tym mądrym. Co prawda Mike nie był głupi, wręcz przeciwnie dobrze się uczył. BA! Niewiele mu brakowało do świadectwa z wyróżnieniem lecz on uważał, że woli przeżyć życie (jakkolwiek to brzmi). Cieszył się nim i brał z niego garściami, nie tak jak ja... Może kiedyś jeszcze tak będę robił. Będę żyć. Byłem na dobrej drodze.

Cała trasa miała na oko 120 metrów. Jeśli biegnie się cały czas 'sprintem' to może być trochę wyczerpująca, zwłaszcza z moją kondycją, lecz próbowałem ze wszelkich sił wyprzedzić przyjaciela bo nie mogę być przecież gorszy! Starałem się no ale... nie wyszło. Mike dobiegł do mety pierwszy z przewagą co najmniej 25 metrów.

-Wygrałem!-krzyczał zadowolony. Gdy ja dopiero dobiegłem zdyszany do mety.

-...Super...

-No nie?!-mówił z wielkim uśmiechem na twarzy.-To co teraz?

-...Poczekaj... Daj chwilę odsapnąć...-ledwo wydałem z siebie te słowa.

Ręce oparłem o nogi i schyliłem głowę w dół. Czułem jak cały staję się czerwony podczas gdy mój kompan tryskał energią. Skąd on ją bierze?-spytałem się w myślach. Nie zdziwił bym się gdyby właśnie teraz (i przez cały czas) był (jest) pod działaniem jakiegoś nowego narkotyku. Normalny człowiek... a zapomniałem on nie jest normalny!

-A teraz...

Natychmiast przerwałem mojemu przyjacielowi wypowiedz bo zapewne wymyślił kolejne zawody lub inny głupi pomysł.

-A teraz pójdziemy do mnie i wezmę prysznic. Strasznie się spociłem a chyba nie wypada tak iść na imprezę. Mamy jeszcze do niej czas.

-No ale...

-Idziemy!-uciąłem.

Tak jak się spodziewałem Mike w końcu się zgodził. Wziął wymęczonego, czerwonego mnie pod ramię i poszliśmy w stronę mojego domu. Podczas drogi słychać było tylko moje sapanie.
Natychmiastowo weszliśmy do łazienki, zdjąłem bluzkę. Już miałem rozebrać się całkowicie gdy zorientowałem się, że za mną nadal stoi cicho jak myszka Mike.

-Michael'u?-zapytałem spokojnie.

-Hm?-odpowiedział jakby nigdy nic i nadal patrzył na moje pół nagie ciało.

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz