5

160 12 1
                                    



Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem podczas tych rozważań. Ciężkie dni i przygody wykańczają. Ale nie zgadniecie kto mnie obudził.

-Wstawaj królewno! Czas wznowić śledztwo. Już 10 rano! Ile można spać?

-Już, już... Chwila...-mówiłem zaspany.

-Co chwila? Wstawaj.

Niespodziewanie zostałem zepchnięty z łóżka.

-Ała! To boli-oburzyłem się.

-Jak cię boli to żyjesz. Teraz do supermarketu. Wszystko już zaplanowałem-mówił podniecony niczym małe dziecko szukające jajek na Wielkanoc.

-Poczekaj tylko się przebiorę. Jestem w piżamie gdybyś zauważył.

-No.

-To może byś wyszedł czy coś? A tak w ogóle to jak tu się znalazłeś? Drzwi są zamknięte.

-A okno otwarte mój. Bądź bardziej kreatywny. Otwarte okno plus lina z ciężarkiem dodatkowo trochę cierpliwości, dość silne ręce i jestem-mówił nadal nie tracąc zachwytu i błysku w oczach.

-...To teraz mój książę zjedz z wierzy po moich włosach-powiedziałem sarkastycznie.

-Dobrze królewno-odpowiedział pełnym słodkości głosem.
Posłusznie zszedł na dół po linie. Zamknąłem okno. Wczoraj był załamany tym co odkrył a dziś pała energią, pozytywną rzecz jasna. To tak jakby z uśmiechem na ustach słuchał co jeszcze głyoiego robiliśmy... I jakby nie bał się tego. Dziwne, ja tam się trochę załamałem wiadomościami z wczoraj. Trzeba jedno powiedzieć sobie w prost: my nie szukamy przestępcy, naszej rzeczy lub kogoś. My chcemy się tylko dowiedzieć co się działo i tyle, żadni z nas detektywi.

-Już?!

Pytał niecierpliwie Mike z dołu.

-Nie!

-Ile można?

-Zamknij się. Zaraz zejdę.

Czym prędzej założyłem jeansy (tym razem inne, jeszcze nie podarte), t-shirt. Zbiegłem po buty na parter. Założyłem je- czarne trampki. Gdy znalazłem się już w pokoju i podszedłem do okna spojrzałem na ziemię. Było trochę wysoko.

-Idziesz?

-Tak.

Gdzie mu się tak spieszy?

-Billie boisz się?

-No daj spokój.

Musiałem zgrywać twardziela. Kurczowo chwyciłem linę. Jeszcze nigdy tak nie wychodziłem z domu. Bardzo powoli spuszczałem się w dół. Aż w końcu dotknąłem nogami ziemi.

-Już możesz puścić linę.

-Tak. Wiem -po chwili spytałem.-A co taki dobry humorek mamy?

-Do końca nie wiem. Teraz bawi mnie fakt, że mogłeś wyjść po prostu drzwiami frontowymi a nie po linie.

Rzeczywiście. Poszedłem po obuwie, wtedy mogłem wyjść tak po prostu.

-Ale ja wolę niestandardowe sposoby...

-Jasne.

Dirnt miał na sobie czarne podarte jeansy i granatową bluzkę na ramkach (miał do nich zamiłowanie). Dodatkowo czerwone trampki, dziś było gorąco więc musiał zrezygnować z glanów.

-Zadzowniłeś?

-Gdzie?

-No do tej dziewczyny-kelnerki-wytłumaczyłem.

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz