10."My mamy swój zespół i..."

169 12 0
                                    

Przebrałem się. Teraz miałem na sobie znoszony t-shirt i (tylko troszkę) brudne jeansy. Miałem teraz dużo czasu- za dużo. Ostatnio mam go tak wiele i boje się, że potem to mnie przygniecie. Wiecie... Będę wszystko kwestionował i rozważał pięć razy. Straszny scenariusz. Postanowiłem pograć na basie. Pobrzdąkałem pewnie z godzinę by następnie porozmyślać. Walnąłem się do łóżka i etny raz przemyślałem sprawę nowego znajomego. Może rzeczywiście na początek za ostro go oceniłem. Na końcu się okaże, że to równy gość a ja jestem zwykłym dupkiem. Chyba mam nadzieje żeby tak było... Wstałem błyskawicznie. Zauważyłem, że za dużo myślę a za mało działam a, więc postanowiłem uspokoić moje rozbiegane myśli dzięki muzyce. Założyłem słuchawki i odpaliłem walkman'a. W uszach leciało "God! Save a Qeen!"-Sex Pistols rzecz jasna. Są świetni! Wreszcie się choć odrobinę zrelaksowałem. Podszedłem do biurka i spojrzałem do czarnego notesu gdzie zapisałem plan szkolnych zajęć.

-Aham. Jutro będzie ciężko. Jak zawsze. O innych dniach nie wspomnę!-powiedziałem sam do siebie.

Już dawno rzucił bym to wszystko no ale... Nie będę robił problemu mamie. Po co ma się martwić? Jeśli się nie wyuczę to będę jej siedział na głowie, bez pracy. Nie chcę tego więc... Sami widzicie, "nie chcę ale muszę!"(lecą cytaty xD). Zmuszony nadmiarem wolnego czasu spakowałem się wyjątkowo dziś a nie rano przed samym wyjściem.

-Hmmm. Ciekawe jak będzie jutro w szkole. Może nauczyciele będą spoko? Niee. Nauczyciele są dziwni, ale nie w dobrym tylko w negatywnym sensie.

Dużo czasu... To potrafi zabić ale co ja będę mówił na pewno wiecie jak to jest. Nie miałem ochoty szlajać się po okolicy, więc w geście całkowitej kapitulacji sięgnąłem po książkę. TAK. PO. KSIĄŻKĘ. Nawet nie wiecie jak bardzo musiałem być zdesperowany. W podskokach (pogowałem do Sex Pistols) podszedłem do szafki z pojedynczymi książkami. Zamknąłem oczy i pomachałem chwilę ręką w powietrzu, następnie palcem wskazującym na chybił-trafił wybrałem randomową książkę. Wyglądała na starą, była obszerna i szczerze? Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Już sam ten fakt był podejrzany. Zabrałem 'cegłę' na łóżko. Pełno kurzu.

-Aaaa-psik!-kichnąłem.

Okładka była zrobiona chyba ze skóry. "No Future!"-śpiewał Rotten. Zdziwił mnie fakt iż nigdzie nie znalazłem autora tego dzieła ani tytułu. Serce zaczęło mi szybciej bić.

-No nareszcie coś się dzieje!- a ja myślałem, że po wybryku z Maryhą wystarczy mi przygód co najmniej do końca roku.

Jak widać nie. Otworzyłem na stronie tytułowej ale... tytułu nie było. Zamiast tego widniał tam napis: "Bilet do piekła".

-O kurwa...

Niewierze za bardzo w duchy czy coś no ale i tak włosy stanęły mi dęba. Otworzyłem księgę na kolejnej stronie. Rozdział I:

"Calling all demons

This is the season".

Dalej niestety nic nie przeczytałem, ponieważ:

a) Mogły być to jakieś zaklęcia czy coś a lepiej nie ryzykować,

b)Było to napisane w tak chujowym języku, że i tak nic nie mogłem przeczytać( pewnie w polskim xD).

Teraz pozostaje pytanie: dlaczego nazwy rozdziałów były napisane normalnie?

Kolejny rozdział II:

"Get away with murder

And no one here is getting out alive"

-To jest na prawdę podejrzane... A co jeśli to książka o zabójstwach albo co gorsza pamiętnik? Bo to wszystko jest napisane ręcznie... Juhy!

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz