15."Ja jestem trzeźwy".

240 13 6
                                    

-No raczej.-powiedział trochę zdziwiony Jeff.

-A, więc?-przerwał Jason, on wie kiedy należy przerwać niepokojącą ciszę. Gdyby zagrał w Horrorze na pewno nikt nie wystraszył by się jupscera, albo przynajmniej nie aż tak jak podczas ciszy. Ona potrafi zabić i dobrze wiem, że nie mówię tego po raz pierwszy.

-A, więc Zieloną Imprezę czas zacząć!-powiedział radosny Armstrong.

-Która godzina?-zapytał z dupy Matik'a.

-23:04.-John spojrzał na zegar zawieszony nad drzwiami.

-A nie idziemy się myć?

-Ty tak serio, Jeff?-zdziwiłem się.

-No raczej.

-Jeff. Nie wiem czy wierz ale my jesteśmy Punk'ami.-po chwili BJ dodał.-Nie żebym mówił, że Punk to śmierdziel... Chociaż. A dobra.-poddał się.

Liczyło się to, że Armstrong przekazał wiadomość Matika'ce która brzmiał następująco : Nie chce mi się myć, nie będziemy marnować czasu. Najwyżej będziemy śmierdzieć.

-To co najpierw?-zapytał z zapałem Cool.

-Może po papierosie?-zaproponowałem hojnie.

Wszyscy się zgodzili. Spojrzałem przelotnie na naszych palaczy amatorów. Tre tym razem się nie dusił. Jeff... Nadal modlił się nad szlugiem długo no ale przynajmniej starał się hamować kaszel. Co za słabiaki. Ja przynajmniej tak nie miałem na pierwszym razie. Nie AŻ tak.

-A teraz?-zapytał Jeff gdy już skończył swojego papierosa i z ulgą wyrzucił końcówkę przez okno.

-Ja proponuję alkohol? Hm? Co mamy?-rozporządził mój BFF.

-Dwa piwa, trochę Whiskey, średnie wino... To chyba wszystko.--stwierdziłem.

-No nie ma tego za dużo...

-Nie narzekaj John!-opiepszył go Jason.-Lepiej idź do naszego pokoju po moje dwa piwa. Tylko uważaj na opiekunów bo będzie po nas.

Perkusista posłusznie wykonał rozkaz White'a. John nie był super szpiegiem bo poruszał się jak słoń w składzie porcelany. Zdziwił mnie fakt, że nie stłukł owych butelek. Musiał się skupić na tym co robi. A nauczyciele? Pewnie spali lub gadali w swoich pokojach. Kogo obchodzi to co robią szesnastolatki po 23 na wycieczce...

Gdy nasz agent 007 wrócił z misji okularnik znowu widział same problemy:

-Tylko... Jak my to równo podzielimy?-zapytał Jeff.

-Ja mam plan!-powiedział dumnie Tre podnosząc do góry rękę na znak triumfu.

Wszyscy rozsiedliśmy się na łóżkach w zakluczonym pokoju. Spojrzeliśmy na alkohol stojący na stoliku. Cool wyciągnął miskę ze swojej walizki.

-Czemu zabrałeś miskę?-zdziwiliśmy się.

-A skąd mam wiedzieć?-powiedział równie zdziwiony.

Położył owy przedmiot na stole. Potem wlał do niego wszystkie napoje. Podczas gdy to robił krzyknąłem:

-Nie! Dlaczego?

Przecież tego nie powinno się mieszać!

-Tada!-powiedział zachwycony gdy skończył robić swój eliksir życia lub śmierci.

-Co ty odwalasz?-zapytał oszołomiony Billie.

-Jak to co? Zaradziłem waszym problemom. Teraz wystarczy, że pójdziecie po kubki i rozlejemy po równo. Widzicie?

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz