Gdy doszliśmy do kina było około godziny 16. Do końca nie wiedzieliśmy co tam na nas czeka. Wszystko robiliśmy spontanicznie, albo raczej Mike ja tylko czekałem by ślepo za nim podążyć.
-To co?-zapytałem.
-Jak co. Wejdziemy i tyle.
-Do kina spokojnie, ale do sali? Bez biletów. Nie mam najmniejszej chęci znowu wydawać pieniądze których i tak nie mam.
-No to wejdziemy bez biletów.
-Co?! Dla ciebie wszystko jest takie proste. Mamy bilety to wchodzimy. Nie mamy biletów to też wchodzimy!
-Nie krzycz tak bo ktoś usłyszy...
Rzuciłem mu gniewne spojrzenie a on nawet tego nawet nie zauważył, tylko kontynuował:
-Coś wymyślimy. Odwrócimy uwagę strażnika i wejdziemy.
-Możesz mi do cholery wytłumaczyć dokładniej?! Wiem znamy się długo, często mówimy i myślimy to sam no ale... Mów o co chodzi!-serio bardzo się zbulwersowałem.
-Spoko, luz. Jeszcze sobie coś zrobisz z tych nerwów.
Spojrzałem na niego z dołu wielkimi oczami. Poczułem się jak mały Bilbo Baggins w towarzystwie krasnoludów które nie pojmują jeszcze na co mnie stać i uważają mnie za małe ciapowate stworzenie. Ja mu pokarzę.
-A więc. Ty podchodzisz to strażnika i robisz jakąś szopkę, w tym czasie ja wchodzę do sali, szukam czegoś czy coś.
-Okej. Może się uda. A jaką szopkę?
-No na przykład zgubiłeś portfel.
-Okej...
-Ja się chwilkę pokrzątam po sali poszukam czegoś i wracam.
-A co jeśli w sali będzie puszczany film?
-Nie wiem. Liczę na moje szczęście.
Patrząc na najbliższe dni to nie wiem czy Mike ma szczęście czy wręcz przeciwnie. No ale to on wejdzie do tej sali a nie ja więc nie mój problem. Byle by do mnie wrócił.
-To co? Idziemy?
-Już?!
-Na co mamy czekać?-powiedział jakby normalnym zachowaniem było by włamanie się do kina szukając wskazówek po to by w końcu dowiedzieć się co kurwa działo się tej przeklętej nocy. Weszliśmy, znajdowaliśmy się w holu głównym. Dirnt odsunął się na bok. Wziąłem głęboki wdech, wydech. Wolno podszedłem do mężczyzny pilnującego wejścia do sali kinowej. W międzyczasie (a było go cholernie mało) zastanawiałem się co powiedzieć. Musiałem być wiarygodny. Wpadłem na pomysł. Przypomniałem sobie pogrzeb taty. Najgorszy dzień w moim życiu. Oczy mi się zaświeciły a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Natychmiast odgoniłem te myśli bo prawdopodobnie mogłem się rozryczeć na środku korytarza. Okej. Teraz będę wyglądał jak jakiś uryczany bachor. Tylko w tej sytuacji przydał się niski wzrost, głosik dziecka i również dziecinna twarz. O nie. Już stoję przy nim.
-P-proszę pana?-zapytałem jąkając się (oczywiście, że specjalnie).
Na pozór straszny mężczyzna w parę sekund zmienił się wrażliwego faceta i zapytał się mnie z głosem rodzica:
-Co się stało mały?
-C-chyba zgubiłem coś bardzo ważnego... -jeszcze nie wiedziałem co rzekomo miałem zgubić.
-Pomóc ci szukać? Oczywiście. I tak nikogo nie ma więc... Chodź biedaku tam na ławkę i wszystko mi opowiesz.
Jednocześnie się cieszyłem i smuciłem. Cieszyłem się bo gość mi uwierzył, smuciłem bo jeszcze będę musiał z nim rozmawiać i ciągnąc ten cyrk. Poszliśmy usiąść na ławie, która znajdowała się po drugiej stronie holu.
CZYTASZ
Green Day: Te pierwsze razy.
FanfictionMłody Billie jest rozsądnym dobrym uczniem. Jego najlepszy przyjaciel to Mike, który nie boi się ryzyka. Ostatnie dni wakacji chcą wykorzystać w całości. Organizują imprezę. Dirnt pragnie spróbować czegoś nowego i namawia do tego przyjaciela...