7

165 15 1
                                    

Czerwiec 1988 Mike

Po zrobieniu jajecznicy (i jej zjedzeniu) dla Billie'go i przy okazji części jego rodzeństwa siedzieliśmy chwilkę w ciszy. Mój przyjaciel zmywał naczynia a ja wpatrywałem się w jego starszą (wszystkie są starsze!) siostrę. Była naprawdę ładna. Starałem się by moje spojrzenia nie były widoczne. Nie wiem czy mi wychodziło. Miałem wrażeni, że lekko się zaczerwieniłem, nie wiem czemu. Zapowiadała się chwila ciszy przerywana słodkim chichotem dziewczyn. Zapowiadała się lecz mój najlepszy przyjaciel musiał... Po prostu MUSIAŁ ją przerwać. Usłyszałem za sobą głośny huk, a za mną stał Armstrong (ten mój). Bezzwłocznie obróciłem się. I... I... ujrzałem nieprzytomnego Billie'go leżącego na podłodze, w około jego głowy gdzieniegdzie błyskały się kropelki czerwonej krwi! Jeden kant blatu był również oblany tą substancją. Niemalże rzuciłem się na przyjaciela nie bacząc na krew. Zacząłem żywo nim potrząsać pytając się go bardzo skaczącym i chwiejnym głosem:

- Billie?... BILLIE?!

Do oczu same napływały mi łzy. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nie myślałem trzeźwo. Zamiast zadzownić po pomoc wpatrywałem się w jego bladą twarz. Zamiast udzielić pierwszej pomocy rozglądałem się nerwowo wokół. Lepiej nie wiedzieć co by się stało gdyby nie Holly. W błyskawicznym tempie zgłosiła całe zajście pogotowiu. Potem odsunęła mnie na bok by sama mogła zając się bratem. Ja wpatrywałem się tylko ślepo w podłogę. Nie za bardzo kontaktowałem ze światem żywych. Nawet nie wiem czy mój idiota odzyskał przytomność dzięki reanimacji Holly czy też przy pomocy służb pogotowia. Myślałem, że zaraz sam odejdę z tego świata bo ten widok był dla mnie serio ciężki. BJ był dla mnie jedną z tych najważniejszych osób a teraz miał odejść? Tak bez pożegnania? Już nie mógł bym mu powiedzieć jaki jest niski? Nigdy bym już nie usłyszał jego oryginalnego głosiku? Takie myśli krążyły po mojej głowie. Co ja mówię?! One tak zapiepszały w niej iż myślałem, że zaraz mi wybuchnie. Miałem wrażenie, że jestem otoczony niewidzialną bańką. Wszystko wokół mnie spowalnia, rozmazuje się, nie dotyczy mnie - jest tylko dziwnym snem lub fanaberią. Siedziałem zgarbiony, zapłakany w trochę zakrwawionych ubraniach na podłodze w jego kuchni. Najgorszy był fakt, że to była jego krew a ja nie mogłem nic zrobić. Mogła być to moja krew. Nikt by za mną nie tęsknił, nie było by problemów bo i tak czekała by mnie pewnie gówniana przyszłość. Ale ON? Powinien żyć i być dalej sobą! Ma tyle do zrobienia. Czemu to nie ja leżę tu na podłodze tylko on? Co to kurwa za sprawiedliwość?! Gdybym jeszcze chociaż coś zrobił by mu pomóc. A co debil Dirnt zrobił?!Kurwa nic! Uczucie bezradności i wyrzuty sumienia, w dodatku nasze beznadziejne położenie tylko mnie dobiły. Nie miałem siły ani fizycznej ani psychicznej by wstać, ruszyć się czy oddychać. Usłyszałem ryk syren pogotowia ratunkowego. Nasi bohaterowie wbiegli do kuchni, zaopiekowali się Billie'm. Uśmiechnąłem się z ulgą. Muszą mu pomóc. Armstrong chyba otworzył oczy w pół. Rusza się. Oddycha. Będzie żył! Zrobił resztkami sił nieokreśloną minę, która miała mi coś powiedzieć. Miała mi powiedzieć tak dużo, że nie zdążyłem tego odczytać. Pamiętacie, że nie miałem sił oddychać? No to... Zemdlałem. Podobno uderzyłem z hukiem głową o kafelkową podłogę. No i po raz kolejny film się na troszkę urywa. SPOILER do mojego życia: Nie pierwszy raz i nie ostatni się to zdarza, a powiem więcej. Akcji typu urwany film jest masa w moim życiu i nie tylko w moim (tak mówię tu o BJ). Nawet nie wiem po jakim okresie czasu obudziłem się na niewygodnym łóżku szpitalnym. Ruszyłem się nieco w prawo i szybko pożałowałem tej decyzji ponieważ dotknąłem ręką o zimną poręcz łóżka. Bardzo zimną chociaż w samym szpitalu było ciepło. To obudziło mnie dostatecznie. Ekspresowo wstałem. Zrobiłem niepewnie krok w przód ciągnąc za sobą stojak z kroplówką. Spojrzałem bezzwłocznie na lewą rękę i ujrzałem w niej wenflon. Dobrze, że wbili mi to gdy straciłem przytomność bo inaczej... No powiedzmy, że po prostu nie dał bym się za łatwo podziurkować. Spojrzałem w lustro na przeciwko siebie. Byłem w swoich ubraniach a to już jakiś plus bo wiecie czasami dają ci jakąś niebieską sukienkę i każą nosić nie wiadomo po co. Może ma magiczne moce? Tsa... Po prostu chcą cię dobić i tyle. Lecz wtedy bardziej moją uwagę zwróciłem na wielkiego siniaka na środku czoła.

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz