-Billie? Pomożesz?
-Jasne. Ale w czym?-zapytał zielonooki.
-Ten czarnowłosy. Nie odchodzi. Szczęściu trzeba pomóc.
-A no tak! Zaraz coś wymyślimy. O to się nie martw!-mówił pokrzepiająco Armstrong.
I rzeczywiście. Nie zawiodłem się. Joe wymyślił kolejny (podobno) świetny plan. Wtajemniczył w niego całą naszą ekipę. Usiedliśmy wokół niego i słuchaliśmy.
-Panowie. Musimy działać. Nie możemy tego tak pozostawić! Według mnie najlepszym pomysłem jest odwrócenie uwagi tego starszaka. Wtedy Mike chwilkę porozmawia z...
-Whatsername-dokończył Cool.
-Co?! No niech ci będzie. Z Whatsername. Z jak jej tam... A, więc! Najlepszym sposobem na zwróceniem jego uwagi jest zabranie mu czegoś w dość widoczny sposób. Tylko nie wiem jeszcze co...
-Może buta? Niczego innego specjalnie nie ma-zauważył Jason.
-Dobry pomysł. A więc. To ja zabiorę tego buta. Pomacham mu przed nosem i ucieknę. Ten na pewno się na mnie rzuci. W taki sposób nasz Romeo zyska z pięć minut na rozmowę.
-A my? Co mamy robić?-dopytywał żywo zainteresowany Tre.
-Wasze w tym zadanie by ten typ mnie nie dogonił. Zapewne dość szybko biega... Y'Know. Nie chcę dostać wpierdolu...
-Jasne Billie!-klepną zielonookiego bratersko John.
-Damy radę! Jak zawsze!
-Do dzieła...
Wstaliśmy. Chłopacy przymierzali się już do zadania a ja myślałem co jej powiedzieć. O co zapytać? Przeprosić? Podziękować? Poprosić? Sam nie wiem! Trochę się stresowałem. A co jeśli coś zepsuję? Taka szansa może się nie powtórzyć. Zespół strasznie się dla mnie naraża... Billie...
-Uno...
-Dos...
-Tre...
-A nie "tres"?-zdziwił się Jeff, przerywając tym samym odliczanie. Na szczęście tylko na chwilkę.
-Quatro!-krzyknął Jason.
BJ spokojnie podchodzi do Whatsername i starszaka. Zwalnia. W tym czasie reszta zespołu ustawia się w różnych częściach wokół sztucznego zbiornika wodnego. Zapewne będą starali się zatrzymywać nieznajomego. Billie ukradkiem zabiera czarny, zniszczony trampek. Wyskakuje przed siedzącą parkę. Macha butem i wypina cztery litery w stronę czarnowłosego. Temu widocznie się to strasznie nie spodobało. Błyskawicznie puścił dziewczynę i pobiegł za Armstrong'iem. Teraz moja w tym wszystkim rola. Podchodzę z pozoru spokojny do zdezorientowanej dziewczyny. Jest wyraźnie przejęta tym całym zajściem. Siadam obok niej na trawie. Próbuję uśmiechnąć się życzliwie i mówię:
-Nie martw się. To wszystko specjalnie. Później ci wyjaśnię.
Spojrzała na mnie zagadkowo.
-Na początku przepraszam. Za wszystko. Nie oddzwoniłem. Nawet nie próbowałem porozmawiać w szkole...-wyżalałem się.
-Ohh... Nie martw się. Na prawdę nie jest mi smutno z tego powodu. Ważne, że w końcu się spotkaliśmy. Troszkę szkoda, że przy takich okolicznościach...
-Tak. A... Kto to?-zapytałem, bałem się, że to pytanie jest nachalne. Bo chyba jest.
-Jimmy? Aaa... Nie martw się, nic nie zrobi twojemu koledze. Chyba... Ostatnio ma słaby humor. Ma problemy. Trzeba mu pomóc, nie radzi sobie. Powracając do pytania. To mój chłopak.
CZYTASZ
Green Day: Te pierwsze razy.
FanfictionMłody Billie jest rozsądnym dobrym uczniem. Jego najlepszy przyjaciel to Mike, który nie boi się ryzyka. Ostatnie dni wakacji chcą wykorzystać w całości. Organizują imprezę. Dirnt pragnie spróbować czegoś nowego i namawia do tego przyjaciela...