23. XMas Speszial

150 16 4
                                    


*powrót do teraźniejszości*

Usiadłem na kanapie obok przyjaciela, który wpatrywał się w piękną, bożonarodzeniową choinkę. Siedzieliśmy przez chwilkę w ciszy. Niespodziewanie Billie przerwał świąteczną zadumę:

-Pamiętasz Gwiazdkę w '88?

-Tą u ciebie?-zapytałem by się upewnić.

-Yhym.-potwierdził.

-Jasne, że tak. Szkoda, że już jesteśmy dorośli...

-Szkoda, że już jesteśmy starzy.

-Mów za siebie!-powiedziałem i zasadziłem przyjacielowi kuksańca w bok a on tylko się uśmiechnął.

-Pamiętasz tą choinkę, bombki? Albo twoją nogę? O! I te nieudane pierniki? Ludzi z Gilman...-przypomniałem sobie całą historię.

-Pytanie! To było genialne...-rozmarzył się.

Rozłożyłem się na kanapie i wpatrzony w ogień kominka ponownie czułem, że mam 16 lat.

*1988*

-Mike? Słyszałeś o zaproszeniu?

-O jakim znowuż zaproszeniu Tre?

-Billie zostaje sam w domu na wigilię- wytłumaczył perkusista.

-Tyle to też wiem-zauważyłem.

-Dostaliśmy propozycję by spędzić z nim czas w ten magiczny wieczór.

-Serio? A jego rodzina?

-Wyjeżdżają. Zresztą jak prawie wszyscy.

Po powrocie ze szkoły zapytałem się mamy czy ona również zamierza gdzieś wyjechać.

-Oczywiści! Jak co roku. Chcesz się wywinąć?-nabrała podejrzeń.

-Nie, ale Billie...-zacząłem mamrotać.

-Ah no tak. Dobry z ciebie przyjaciel.-matka poklepała mnie raźnie po plecach.

-Dziękuję.-powiedziałem zadowolony z decyzji jaka zapadła.

Dostałem pozwolenie! A teraz już wam śpieszę z wyjaśnieniami.

Joe gdzieś około 13 grudnia zwichnął nogę ale lekarz dla bezpieczeństwa założył mu gips i zakazał przemęczania. Chyba wyglądało to poważnie. Rodzina Armstrong'a wyjeżdża jak co roku do babci BJ. Tym razem jednak nie mogli zabrać mojego kaleki i ktoś musiał by zostać w domu z nim tak dla bezpieczeństwa. Dla mnie i Tre'ia była by to sama przyjemność a przy okazji wyręczylibyśmy Hollie.

Takim  sposobem okazało się, że tegoroczne święta spędzę z Frnak'iem i Billie'm.

24 grudnia wstałem wyjątkowo wcześnie. Jeszcze w piżamie pobiegłem do swojej opiekunki prawnej i złożyłem jej życzenia. Przedwcześnie podarowałem jej prezent i przełamaliśmy się opłatkiem. Wszytko dlatego, że za 10 minut wyjedzie do swojej mamy a ja wybiorę się do przyjaciela.

-Dasz sobie radę?-zapytała by się upewnić.

-Jeszcze się pytasz?

Uśmiechnęła się do mnie życzliwie i potargała mnie po włosach.

-Zaopiekuj się tą kaleką-dodała na progu.

Zostałem sam.

Wziąłem szybki prysznic. Ubrałem się elegancko tak jak na taki uroczysty dzień wypadało. Zabrałem dwa małe pięknie zapakowane prezenty, zamknąłem dom i ruszyłem do sąsiada.

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz