11."..w tygodniu integracji."

154 13 0
                                    

Ponownie obudziła mnie matka lecz tym razem bardziej stanowczo.

-Mike. Wstawaj. Nawet mi się nie śni byś się spóźnił na pierwszy porządny dzień szkolny...

-Tak, tak. Już, już...

Co dziwne wstałem po paru minutach wiercenia się pod kołdrom. Jak w transie pomaszerowałem do kuchni, zjadłem śniadanie, kawa, znowu jakieś głupie nagłówki gazet. Prysznic, ubrania.

-O, nie!

-Co się stało?-zapytała troskliwie jak zazwyczaj.

-Znowu to samo...

-Co takiego?

-Rutyna. Nudne życie... Wstajesz idziesz do szkoły uczysz się idziesz spać... Nieee!

-Ahh. Już myślałam, że coś się stało.

-Stało się! Ja tak nie mogę żyć!-mówiłem bezradnie opiekunce prawnej.

-Spokojnie. Pokończysz szkoły i będzie inaczej. Wytrzymaj te parę lat.

-Nie! Potem będzie praca. Wstajesz idziesz do pracy, sprzątasz dom, idziesz spać. Niee.

-Co ty gadasz?

-Anie jest tak? Przez całe życie tkwiłem w błędzie? No nie kłam mi tu.

-Jeśli będziesz miał prace marzeń to prace będzie tylko przyjemnością...

-A co jeśli mi się nie uda? Hm?

-To przegrałeś życie, więc... Ucz się dobrze! Powodzenia!

Matka zawsze dawała mi pozytywnego kopa w dupe. Była moim motywatorem zawsze wiedziała co powiedzieć. Zawsze...

Poszedłem po plecak. Był ciężki. Jak zawsze! Wyszedłem po Armstrong'a i wyruszyliśmy w podróż niemal w jedną stronę. Dyskutowaliśmy głównie o nowym znajomym.

-I co?

-Co, że co?-jak BJ zada pytanie to nigdy nie wiadomo o co chodzi.

-Widzę, że go polubiłeś.

-No może troszkę...

-Troszkę?

-No może bardziej niż te "troszkę".

-Z tym się zgodzę. A co za tym idzie mam nadzieję, że jesteś za tym by pokazać Tre'jowi Sweet Children?

-Chyba tak.

Zdążyliśmy idealnie na szkolne lekcje. Prawie piętnaście minut zajęło nam znalezienie odpowiedniej sali a wiecie co potem się okazało? Że ostatecznie lekcje mamy w innej sali(sali wychowawcy)! To się nazywa moje szczęście. Usiadłem w tylnej ławce z BJ a tuż przed nami siedział Cool z Jason'em. Zawsze jakaś paczka w komplecie. Porozglądałem się po zebranych. Znalazłem te dwie dziewczyny z apelu, też siedziały w tylnych ławkach lecz nie na samym końcu. Znalazłem JĄ, siedziała w pierwszej ławce obok nauczyciela. Czyżby była wzorcową uczennicą? Wątpię... Jej zachowanie na to nie wskazywało a dokładniej to, że gryzmoliła coś po ławce. Może anarchię? Żuła gumę na lekcji dosłownie przed nosem nauczycielki, wiec spokojnie. Może jest z naszych sfer. Może... Same gdybania i rozmyślenia. Pani walnęła dziennikiem klasowym by uspokoić uczniów a następnie zabrała głos:

-Witam was drodzy uczniowie! Ja nazywam się Mirabela Nowicka i od dziś będę waszym wychowawcom. Pragnę was poinformować o tym, że nie będę tolerować zachowania niekulturalnego oraz wszelkich przejawów młodzieńczego buntu. Macie obowiązek stosować się do regulaminu oraz statutu. Każdy wasz wybryk będzie surowo karany. Wiem, że jesteście w wieku dojrzewania itp... No ale nie zmienia to tego faktu- jesteście odpowiedzialni za swoje zachowania... Na miłość boską macie 16 lat! Pragnę wam też zakomunikować iż każdy przejaw anarchizmu i niechęci do ojczyzny będzie nietolerowany w murach naszej szkoły.-tu zrobiła dramatyczną przerwę.-Oh.. Bym zapomniała! Zostałam powiadomiona o niezwykle haniebnym akcie wandalizmu. Niestety nie wiemy kto był jego sprawcą... A szkoda, zapewne został by wydalony ze szkoły... Pytacie :"O co jej chodzi?". Już odpowiadam. Na pewno zauważyliście na szkolnym podjeździe wielki rysunek- duże A w kółku. Jest to podobno anarchia... A ja tego nie toleruje! Ino się dowiem który to!-przerwała i wyszła pospiesznie z sali, może po coś.

Green Day: Te pierwsze razy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz