Spacer do kanciapki minął bardzo szybko. Ja jako pierwszy wszedłem do kanciapki. Wszyscy już tam byli nawet Adam, chyba spóźniliśmy się na próbę. Było nawet trochę tłoczno. Wszyscy zwrócili uwagę na Tre'ja który aktualnie chyba czół się trochę onieśmielony. Rzuciłem Billie'mu wspierające spojrzenie. To on miał teraz wygłosić mowę. Bardzo ważną mowę. Armstrong wskoczył na okrągły stół, odchrząknął. Poprosił o ciszę i zaczął:
-Przyjaciele. Jak już pewnie zauważyliście przyprowadziłem do nas nowego znajomego, chodzi ze mną do klasy. Zapewne niedługo sami go poznacie na szkolnych korytarzach. Przyjmijcie go miło i ciepło. Jest perkusistą i niedługo okaże się jak dobrym. Mam też pewną sugestię... Usłyszeliście już plotki o tej bitwie zespołów?-większość pokiwała twierdząco głowami.- No. Nasz nowy znajomy był w zespole punkrockowym i jest punkiem więc przyjmijcie go jak swojego. Do sedna! Aktualnie nie ma zespołu i chcę by jedną lub dwie piosenki zagrał z nami zastępując John'a. Nie byś był słabym perkusistą-zwrócił się do John'a.-Jesteś świetny! Tylko chcę sprawić trochę frajdy też Tre'jowi Cool'owi bo tak się mniej więcej nazywa. Mam nadzieję, że jesteście za i mówię otwarcie. Tre nie zastąpi ani John'a ani nikogo innego. Jest tymczasowo dopóki nie zajdzie nowego zespołu. To co? Jesteście za tym?
Chwila ciszy:
-A z jakiej racji ON ma z nami grać?-zapytał z dupy Adam.
-No właśnie!-poleciały głosy z tłumu.
-A czemu by nie? Hmm? Jest gorszy od nas? Od was?!-mówił BJ.
-Nie jest godzien z nami grać. Może jeszcze się przy nas wybije? Albo wypierdzielicie nas bo uznacie, że jest lepszy?!
-Nie ma miejsca w naszych szeregach!
-Brak miejsc dla darmozjadów!
Posypała się fala obelg w naszą stronę. Mój BFF spróbował jeszcze raz podejść do tego zadania i wytłumaczyć im tą sytuację:
-Poznałem Tre'ja dopiero wczoraj. Bardzo go polubiłem lecz spokojnie nie zastąpi was. Przecież was znam od zawsze. Cool jest gościem i trzeba go przyjąć jak na Oakland przystało...
-Słabe porównanie.-szepnąłem.
-Nie wiem jak wam to wytłumaczyć... O! Na pewno pamiętacie jak MY zaczynaliśmy. Najpierw poznałem Dirnt'a. Potem po kolei każdego z was! Adam.-zwrócił się do gitarzysty.-Gdybym z Mike'm nie wziął cię do zespołu, pod swoje skrzydła było by z tobą źle. Pamiętam jeszcze jak szlajałeś się po ulicach bez pomysłu na życie z starą gitarą żebrząc o szlugi lub tanie wino... Dzięki nam.-wskazał cały zespół.-Podniosłeś się. Wyszedłeś z doła i wstałeś na równe nogi. Poduczyłem cię i od razu mówię nie było łatwo a teraz? Z gościa który nie umiał zagrać jakiegoś banału jesteś świetnym gitarzystą! I nie boję się tego powiedzieć! Nie tylko ty, zobaczcie! Popatrzcie po sobie. Czy ja wam nie pomogłem? Hmm? Czy MY wam nie pomogliśmy? Tak, teraz będę się wzorował na historii Adama ale zauważcie, że mieliśmy już trzech wspaniałych gitarzystów. Nawet może za dużo, ale! Zabraliśmy żebraka Adama bez scen typu:"on nie zasługuje!". A teraz macie problem by przyjąć Tre'ja. Jeszcze lepiej, nie do zespołu ale w odwiedziny i co? Zachowujecie się jak małe dzieci. Przypominam to nie jest tylko wasz zespół! Ja i Mike go założyliśmy ale to nie wyklucza was. W żadnym razie! Przemyślcie to jeszcze raz.-BJ zeskoczył ze stołu.
Poklepałem przyjaciela po plecach. Mowa była świetna! Każdego musiała ruszyć za serce i zmusić do refleksji nad swoim zachowaniem. Pełni nadziei popatrzeliśmy na znajomych z zespołu i po paru minutach... zawiedliśmy się... Usłyszeliśmy ponownie jakieś wyzwiska.
-To nie to samo!
-Jest nas już za dużo!
-Nie ma miejsca dla gości!
CZYTASZ
Green Day: Te pierwsze razy.
FanfictionMłody Billie jest rozsądnym dobrym uczniem. Jego najlepszy przyjaciel to Mike, który nie boi się ryzyka. Ostatnie dni wakacji chcą wykorzystać w całości. Organizują imprezę. Dirnt pragnie spróbować czegoś nowego i namawia do tego przyjaciela...