Rozdział 1

3.8K 181 24
                                    

Delikatne promienie słońca uciekały przez czarne chmury, które zwiastowały śnieg. Temperatura na dworze spadła do zera, w sumie nic dziwnego, był przecież luty.

Nowy dzień, nowe problemy, dwie matematyki na pierwszej lekcji.

Thomas nienawidził poniedziałków, miał dziewięć lekcji, które zaczynały się dwiema matematykami. Był też zły bo dzisiaj nie zobaczy swojego chłopaka, który aktualnie cały czas siedział nad materiałami i książkami. Zbliżały się ostatnie egzaminy i Newt był zestresowany, że nie dostanie się na wymarzoną uczelnie, że będzie musiał studiować na „gorszej" i jego rodzice będą zawiedzeni. Oczywiście wmawiał sobie to bo rodzice Newta byli najcudowniejszymi ludźmi jakich znał Thomas i wiedział, że zawsze będą dumni ze swojego pierworodnego.

Thomas też powinien usiąść do książek i zacząć, się przygotowywać, ale tak bardzo mu się nie chciało.

Wstał leniwie z łóżka przecierając oczy, odrzucił kołdrę, która pachniała perfumami Newta i podszedł do okna, żeby zapalić papierosa. Jego chłopak mieszkał naprzeciwko w bloku, wiec spokojnie mógł oglądać jak jego małe słoneczko codziennie biega po domu szukając swoich rzeczy do szkoły. Uśmiechnął się lekko pod nosem gasząc papierosa o parapet, i ruszył do łazienki.

Schodząc po schodach na śniadanie wyczuł piękny zapach naleśników i usłyszał cichy śpiew Eleny, która razem z Bon Jovi, który leciał z radia śpiewała „It's My Life", gdy zobaczyła Thomasa uśmiechnęła się lekko, aktualnie robiła kanapki tacie do pracy.

-Siadaj, Thomas. W lodowce są truskawki jeśli chcesz do naleśników.

-Nie, dzięki. Zjem z dżemem.

Elena była bardzo piękną kobietą, po czterdziestce. Miała proste, długie do pasa brązowe włosy, duże brązowe oczy, zadarty nos i pełne usta, mimo, że miała już małe zmarszczki to dodawały jej uroku i urody. Była bardzo szczupła; tata zawsze jej powtarzał, że powinna więcej jeść bo niedługo zniknie.

-Cześć, dzieciaku. - Jack poczochrał Thomasa po włosach jak pięciolatka, i pocałował Elene w policzek.

Jack był zupełnym przeciwieństwem mamy, miał blond włosy, wręcz białą karnację i błękitne oczy, mimo, że miał swoje lata to był w świetnej formie.

Thomas kochał kuchnie swojej mamy, mimo, że była zabiegana przez prace zawsze starała się zrobić śniadanie, i zawsze wszyscy razem siadali do kolacji. Elena dokładnie, jak Newt uważała, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Miał duże wsparcie w rodzicach, zawsze go wspierali i zawsze mógł na nich liczyć. Gdy powiedział im o swojej orientacji, a potem o związku z Newtem powiedzieli, że go wspierają i dla nich liczy się tylko szczęście jedynaka.

Gdy Thomas skończył zaczął zakładać kurtkę i buty.

-Młody. Nie zapomniałeś o czymś? - spojrzał na swojego tatę, który wskazywał na zostawione naczynia, które leżały na stole.
Wywrócił oczami, ale uśmiechnął się lekko. Włożył naczynia do zmywarki i ruszył w stronę drzwi.

-Pa, do zobaczenia na kolacji. - krzyknął do swoich rodziców i ruszył w stronę przystanku autobusowego.

-------------------
Postanowiłam poprawić to opowiadanie, wiec mam nadzieje, że będzie lepiej. Buziaki.

Za wszelkie błędy przepraszam, mam nadzieje, że jakoś was zaciekawiłam tym opowiadaniem i nie zjecie mnie czy coś 😅

Help me   | NewtmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz