-To ja powinienem was się pytać, czemu jeszcze się nie pakujecie ! -Krzyknął w naszą stronę Feliks.
-Po co? Co się dzieje!
-Ktoś nakrył nas, że zabijamy. Wiele ludzi widziało nas przy ofiarach, a później, jak znikamy w lesie. Teraz znaleźli naszą bazę. Dziewczyny uciekacie razem z Jonatanem. Reszta zostaje. Musimy ich powybijać.
-Aldona, do pokoju i się pakuj szybko ! -Lekko ją od siebie odepchnąłem.
-Bez ciebie nie jadę !
-Nie dyskutuj. Wszystko będzie dobrze. Tylko uciekaj !
-Zamknijcie się! Adam pomóż mi odrywać podłogę! Pod nią mam składowisko broni, na takie wypadki jak dziś.
Podbiegłem do spoconego Feliksa i zacząłem wyrywać panele. Wszędzie karabiny największego kalibru. Noże i mniejsze pistolety były dosłownie wszędzie.
Aldona dużo wcześniej wybiegła z pomieszczenia, by się pakować. Martwiłem się, bo za nimi też mogą jechać. Jonatan nie da sobie z nimi rady...
Feliks chwycił jeden czarny worek, który był schowany pod łóżkiem. Pewnie w nim wynosił przebadane zwłoki...
Wrzuciliśmy do niego całą broń. Wybiegliśmy z pokoju, kierując się na dół. Rozglądałem się w poszukiwaniu Aldony, ale nigdzie jej nie widziałem.
Feliks otworzył drzwi, których wcześniej nie dostrzegłem. Zeszliśmy po kamiennych schodach i już było słychać kłótnie chłopaków.
Na dole było małe składowisko broni i cztery auta.
Dziewczyny też tam były, szybko podbiegłem do Aldony i pocałowałem ją w jej miękkie usta. Chłopaki, oczywiście nie mogli się powstrzymać od gwizdów.
Podeszła do nas Weronika.
-Dobra, mała spadamy. W drogę. -Na te słowa Aldona, odkleiła się ode mnie i pobiegła do dużego sportowego auta.
-Weronika, opiekuj się nią. Bądźcie ostrożne.
-Spokojnie, na tyłach jest Jonatan. Chłopak ma niezłego cela. No i jestem jeszcze ja. Umiem kierować i strzelać. Aldona też strzela, ale nie jest w tym taka dobra. Za kilka miesięcy wszyscy będziemy znowu.-
Weronika pobiegła do samochodu, gdzie siedziała już Aldona z Jonatanem. Dziewczyna odpaliła samochód i drzwi schronu otworzyły się. Z piskiem opon wyjechali. Modliłem się w duchu, żeby nic się im nie stało.
Na pięcie odwróciłem się do chłopaków. Byli zajęci. Ładowali broń, a Simon wkładał je do aut. Szybko podbiegłem i pomogłem im.
W mig uwinęliśmy się z robotą.
-Dobra, czas jechać. Jedziemy w inną stronę, co dziewczyny i Jonatan. Musimy ich zmylić!
-Dlaczego? A jak coś im się stanie! -Krzyknąłem przerażony.
Kamil był spokojny? Nie martwił się o Weronikę? Nic nie rozumiem.
-Zamknij się. Ja i Simon jedziemy razem. Za nami jedzie Kamil. Ostatni jedzie Adam. Pilnujcie się. Macie zapas broni i amunicji. W naszym samochodzie są też granaty. Uważajcie.-Powiedział z powagą Feliks.
-Dobra panienki jedziemy.-Zaśmiał się Kamil.
Jak on może w takiej chwili żartować?
Feliks i Simon opuścili schron 5 minut temu, właśnie wyjeżdża Kamil. Boję się, że nie dam rady.
Schron był pusty, słyszałem strzały i wybuchy. Po niespełna 3 minutach wyjechałem i ja.
Na samym początku lekko się zgubiłem. Nie widziałem śladów samochodu. W lesie było pełno snajperów.
-Północ! -Usłyszałem z krótkofalówki.
Głos Feliksa mnie uspokoi i ruszyłem. W lewej ręce trzymałem karabin i strzelałem w las.(Zdjęcie terenu nad rozdziałem) Mając nadzieję, że kogoś trafiam. Strzały żołnierzy podziurawiły auto, na szczęście opony były całe.
Po 3-godzinnej ucieczce nareszcie udało nam się zatrzymać i zdać relacje.
Moje serca biło strasznie szybko, za szybko.
CZYTASZ
Najpiękniejsza ŚMIERĆ
Kinh dịTrylogia. Pierwsza część to: "Najpiękniejsza ŚMIERĆ" (Okładka zmieniona). Druga część to: "Zmartwychwstała ŚMIERĆ" Prolog -Kocham cię. - Powiedziałem ze łzami w...