Patrzyłem w rozszerzone źrenice Simona. Chwycił czarny lśniący knebel i włożył mi go do ust. Chwycił za bicz. Popatrzył na mnie chwilę. Z wielkim zamachem uderzył w mój lewy bok. Miałem na sobie grubą bluzę co zamortyzowało uderzenie. Chłopak zauważył to od razu i nie czekając ani chwili, rozsunął ją. Pod nią nic nie miałem. Na mojej klatce piersiowej pojawiły się ciarki, a później całe ciało przeleciały dreszcze. Simon uśmiechnął się szyderczo.
-Nie krzycz, bo i tak masz knebel. Lepiej stój prosto i się nie ruszaj. -Powiedział z chrypką w gardle.
Kiwnąłem na znak, że rozumiem. Miałem nadzieję, że nie będzie zbyt brutalny.
Simon przejechał biczem po moim brzuchu i gwałtownym ruchem cisnął we mnie. Zgiąłem się i podskoczyłem. Łańcuch na moich rękach zacisnął się jeszcze mocniej.
Potem było tylko gorzej. Chłopak uderzał mnie biczem z całej siły. Nie dał chwili wytchnienia. Z ran leciała mi krew. Na jej widok Simon mało co nie oszalał. Zaczął walić mocniej i mocniej. Nie mogłem krzyczeć. Knebel coraz bardziej mi przeszkadzał. W pewniej chwili Simon wyjął go, a z moich ust było słychać głośny krzyk. Krzyk cierpienia i bólu. Darłem się wniebogłosy. Miałem nadzieje, że ktoś przyjdzie i mi pomoże albo chociaż on przestanie mnie uderzać.
Jednak on brał przyjemność z tego, co robił. A mój krzyk to była muzyka dla jego uszu. Miałem nadzieje, że zaraz zemdleje i przestane to wszystko czuć. Pomimo moich wysiłków trzymałem się i nie dawałem żadnych oznak słabości. Po dwugodzinnych męczarniach Simon odpuścił sobie. Był zły, że tyle wytrzymałem. Przybliżył swoją twarz do mojej i ze wstrętem plunął we mnie. Jego ślina spływała po mnie jak smoła. Czułem obrzydzenie. Chłopak z kieszeni wyjął czarną chustkę i zawiązał mi ją na oczach. Przez pół godziny stałem przypięty do łańcuchów. Czułem się dość idiotycznie, odczuwałem nadal ten ból w okolicach brzucha. Rany mnie cholernie piekły. Słyszałem tylko, że Simon chodzi po pokoju, ale nie wiedziałem, co robi.
Po pewnej chwili poczułem, że ktoś rozpina łańcuchy. Moje ciało bezwładnie runęło na ziemię. Zgiąłem się w pół, kiedy poczułem krew sączącą się z ran. Szybki i zdecydowanym ruchem zdjąłem czarną chustkę. Zobaczyłem wściekłą postać Simona. Pokazał palcem na kamienie. Były teraz one czerwone i parowały. Wiedziałem, co się święci. Przyczołgałem się do węgli. Przełknąłem z trudem ślinę. Na twarz dostałem metalową maskę. Poczułem kopnięcie w plecy. Upadłem na rozżarzone węgle. Od razu odskoczyłem od tego. Simon nie poddawał się i co chwila mnie na niej wpychał. Raniłem moje ręce, a moje rany na brzuchu pękały, sprawiając mi okropny ból. Syczałem z cierpienia. Moja twarz piekła, bo metalowa maska się nagrzewała. Po pół godzinnym cierpieniu Simon oblał mnie lodowatą wodą, co wywołała u mnie dreszcze i mocne ukucia w miejscach ran. Miałem dość, chciałem końca. Czułem, że więcej nie wytrzymam.
Jednak Simon czerpał z tego niemałą satysfakcję i brnął w to dalej. Widziałem, że w jego głowie tworzyło się milion pomysłów. Nie mógł się na żaden zdecydować.
Po chwili chwycił mnie swoimi zimnymi dłońmi. Rzucił mnie na łóżko z gwoździ.
Mój organizm dość szybko zareagował. Wyplułem pewną ilość krwi. Kilka gwoździ przebiło moją skórę, a niektóre poprzebijały nawet rany. Chciałem już śmieci, miałem dość tej męczarni. Byłem wyczerpany, ale nadal nie mogłem zemdleć. To było najgorsze.
Simon bawił się moim ciałem jeszcze dłuższą chwilę, kiedy do jego pokoju wparował Feliks.
-Dobra koniec tego ! Minęło 4 godziny ! Koniec szkolenia !
-Co !? Jak minęły 4 godziny ? Tak szybko? - Powiedział zrezygnowanym głosem Simon.
-To były 4 godziny !? To była wieczność. -Powiedziałem, zaciskając zęby.
-Adam, choć już. Trzeba cię trochę opatrzyć, aby nie wdały się jakieś zakażenia. Egzamin zdany. Teraz wiesz już jak bawić się z ofiarami. Będziesz musiał je tak samo krzywdzić i bawić się ich cierpieniem i bóle. Simon jest w tym specjalistą. Chyba ty jako pierwszy przetrwałeś jego tortury, bez zemdlenia. -Powiedział dumnie Feliks.
Uginając się pod wpływem bólu, dochodzącego z ran dotarłem do pokoju Feliksa. Gdzie podano mi leki przeciwbólowe i usypiające. Po niecałych pięciu minutach wiedziałem, że moje męki się skończyły. Nie czułem tego cholernego, przeszywającego moje ciała bólu.
Nie czekałem długo, kiedy leki zaczęły działać. Usnąłem. Sen ? Nie miałem snu. Spałem jak zabity.
Obudziłem się z kroplami potu na ciele. Mój tułów był cały zabandażowany i bardzo uciskał. Przypomniało mi się, że już drugi raz mam rany na brzuchu. Znowu przez tę bandę idiotów. Byłem wściekły na Simona, że tak bardzo mnie ranił. Nie chciałem być czyjąś marionetką do zabawy. Mogłem przecież zginąć, a on pewnie dalej by się bawił moim martwym ciałem.
Po moim intensywnym myśleniu zapadłem w błogi sen, który mógłby się nigdy nie kończyć...
![](https://img.wattpad.com/cover/51675448-288-k630430.jpg)
CZYTASZ
Najpiękniejsza ŚMIERĆ
HorrorTrylogia. Pierwsza część to: "Najpiękniejsza ŚMIERĆ" (Okładka zmieniona). Druga część to: "Zmartwychwstała ŚMIERĆ" Prolog -Kocham cię. - Powiedziałem ze łzami w...