Ta historia nie jest smutna, jest prawdziwa.
Nicholas-zielonooki podrywacz, za którym ogląda się niejedna dziewczyna. Uwielbia imprezować razem ze swoim najlepszym kumplem. Robi wszystko, by być w centrum zainteresowania.
Vanessa-spokojna dziewczy...
Tak nagle uciekła, dlaczego? Przecież nie zrobiłem niczego takiego, zrobiło mi się przykro, przez jakąś laskę.
-Stary! Słuchasz mnie?
-Przepraszam, zamyśliłem się.
-Przepraszam?
-No sorry.
W momencie, gdy chciałem wchodzić do toalety, zatrzymałą mnie Jessica.
-Cześć przystojniaku, jakie plany na wieczór?
Wydęła w dzióbek, swoje narysowane usta, obrysowane do samego nosa. Przecież faceci wiedzą, że one takie nie są. Co im to daje? Albo wyrywanie sobie brwi i płacz, że ich nie mają. No ludzie, z umiarem. Lubię zadbane dziewczyny, bez tony makijażu na ryju.
-Nick! Mam wolną chatę-szepnęła mi do ucha.-Możemy się zabawić.
Mrugnęła do mnie, a ja straciłem ochotę na cokolwiek, nawet szczać mi się odechciało.
-Nie dzięki, mam plany.
-Jakaś dziewczyna?
-Najlepsza.
Zmarczyła brwi, to znaczy ich pozostałości.
-Znam ją? Co to za dziwka?
-Mogłabyś opanować emocje?-zdenerwowała się.-Tusz ci się rozmazał.
-Co? O Boże! Co za kompromitacja-pognała do łazienki, a ja zacząłem śmiać się na cały korytarz. Co za puste babsko.
Spojrzałem na drzwi do łazienki, ale przez nią mi się odechciało. Będę musiał iść na lekcji, z damskiej toalety wyszła Vanessa z koleżanką. Zawzięcie o czymś dyskutowały. Chciałem podejść, ale ona tego chyba nie chciała. Spojrzała na mnie, ale ja zrezygnowany ruszyłem na parking, zrywam się z lekcji, nie będę tutaj siedział.
Podeszłem do swojego wozu i uderzyłem w maskę, nie będę ukrywał wkurzyłem się. Chciałem wsiadać, gdy poczułem, że ktoś dotyka mojego ramienia.
-Cześć, bo my się chyba nie znamy-uśmiechnęła się, ja również.-Vanessa Callender.
-Nicholas Henderson, miło mi poznać-szczerzyłem się jak głupi.
-Mogłabym prosić o podwózkę?
-A pani nie ma czasem lekcji?
-A pan?
-Wsiadaj.
Cała złość, natychmiast mi przeszła.
-Zachowałam się jak idiotka, przepraszam.
-Dlaczego?
-Dlaczego co?
-Dlaczego się tak zachowałaś.
-Każdy-podkreśliła słowo 'każdy'-każdy ma cię za podrywacza, który zalicza laski i je zostawia, a ja nie chciałam być z tobą kojarzona.
-Nie chciałaś? Teraz chcesz?
-Nie rozumiesz!-miała rację, nie rozumiałem.-Jeżeli dziewczyny dowiedziałyby się, że mam z tobą jakikolwiek kontakt, pytałyby mnie o drogę do twojego łóżka. Już się nasłuchałam jaki to ty jesteś w łóżku.
-Chciałabyś sprawdzić?
-Nie-ale mi się zrobiło głupio.-Nie chcę być kolejną laską, którą zaliczysz. Nie jestem taka, szanuję się.
-Wiem, przepraszam. To był żart.
-Okej. Dokąd jedziemy?
-Mamy cztery godziny przed rozpoczęciem pracy. Niespodzianka.
To był totalny spontan. Jechaliśmy 20 minut i dotarliśmy na miejsce.
-Las? Serio?
-W dzieciństwie przyjeżdżałem tutaj rowerem, gdy chciałem być sam.
-Powtórzę, do lasu?
-Tak, chodź!
Szliśmy przez zarośla, aż dotarliśmy do właściwego miejsca. Jakieś 150 lat temu wybudowano tutaj kapliczkę, o której wszyscy zapomnieli. Budynek, zbudowany z czerwonej cegły, nawet nieźle się trzymał, a prezentował jeszcze lepiej.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Złapałem ją za rękę i wprowadziłem do pustego budynku.
-Tu jest cudownie!
Jej słowa uderzały o ściany i wracały w postaci echa, podoba mi się to.
-Uuu-zacząłem krzyczeć.
-Uuu-słyszałem ponownie.
-To jest zabawne!
-jest zabawne-zawtórowało.
Zaczęła biegać dookoła i krzyczeć niezrozumiałe dla mnie wyrazy, była szczęśliwa. Wpadła w moje ramiona i spojrzała w moje oczy. Chciałem ją pocałować, gdy w ostatniej chwili wyrwała się i roześmiała.
-Frajer!
Goniłem ją, a ona uciekała przede mną i chichotała. Jest taka słodka.