Kolejna przerwę spędziłam z Moli to fajna miła dziewczyna. Szalona i urocza dziwne ze jeszcze nikogo nie ma. Była dzisiaj wyjątkowo rozgadana a ja wciąż żałowałam że tak źle potraktowalam Fabiana.
-Jak z Fabianem - wtracila nagle ale nie wiedząc co odpowiedzieć poprostu wzruszyłam ramionami.
-Oj no mała gadaj mi tu.
-trochę się na niego wyrzyłam. - odpowiedziałam. - chciałam go przeprosić ale był zajęty jakąś laską. - dodałam Moli w słuchiwała się każdemu mojemu słowu.
-To teraz go przeprosi - odparła patrząc w strone idącego Fabiana.
-Nie moge.
-dlaczego?
Nie odpowiedziałam poprostu zwiałam. To było głupie ale tylko tyle w tamtym momencie mogłam.
Wróciłam na lekcja Fabian siedział na moim miejscu. Nie pokazując swojego strachu usiadłam jakby nigdy nic.
-Przepraszam- wydukałam
-za co?
-za to że tak cię potraktowałam nie powinam chciales być miły.
-chciałem. - spojrzałam na niego jego oczy wypełniały łzy. Dlaczego nie wiem nie sadze żeby to była moja winna.
-Co się...
- Cornielia do odpowiedzi! - przerwała mi Historyczka spojrzałam na nią nie wierząc że to ja muszę iść.
-na co czekasz no chodź.
Wstalam powoli z ławki i doczlapalam się do tablicy. Ruda chuda kobieta wpatrzyla się na mnie swoimi płominymi oczami.
-Dobrze panno jaki temat mi o powiesz.
-ehm
Przecież ja nic nie umiem co kolwiek powiem każdy mnie wysmieje. Co robić powiedzieć od razu ze nic nie umiem i dostać pale czy gadać bzdury i tak dostać pałe.-Nic nie umiem proszę pani. - odparłam
- jak to ?! Przed chwila tak ładnie dyskutowałaś.
- eh nie umiem i niech pani już tą pale wstawi.
Nauczycielka wystawiła jedynkę a ja wróciłam na swoje miejsce. Reszte lekcji wolalam milczeć by znów jej nie pod paść przyznaje się ja się jej boje.
Wróciłam do domu juz po 6 godzinach. Mery wcale nie wyglądała lepiej miała podpuchniete oczy od płaczu i zamoczona koszulkę. Ten widok mnie zadołowal poczulam się bezradna i wiedziałam że coś sie dzieje.
Mery na moj widok wcale NIS zareagowała jakoś specjalnie. Usiadłam koło niej patrząc na nią uważnie.-Wiem że tu ci jest dobrze ze masz znajomych ale musimy stad uciec. - zaczęła jej głos wcale się nie łamał by stanowczy i pewny siebie widocznie solidnie nad ta decyzją myślała.
-Dokąd gdzie i dlaczego?!
-Dlatego że jesteś zagorożona. Pozatym twój ojciec cię szuka.
-Kto?!
Tylko nie on to wszystko działo się przez niego.
-uspokoj sie ja na to nie pozwole.
- a zagrożona czemu jestem ?!
-Ktoś dowiedział się o wydarzeniu z Malibu dostaje dziwne SMS listy.
- i ta szyba tez ?- przerwała jej nagle pokiwala głową nie zaprzeczając. Nie miałam sił tego słuchać poprostu wyszłam z domu a wołanie Mery mnie nie ruszało a tamtym momencie samotność to jedyne czego chce.
Wyrwalam się nad staw na końcu miasta. Zieleń woda działa ponoć uspakajająco. Usiadłam na jednej z ławek próbując układać plan wydarzeń.
- Tu samemu siedzieć nie wolno.
- AJ Codi - zaś miałam się rozpoznając ten głos.- Oj ja ci mowie znam to miejsce mieszkam tu. - wskazał na mała chatkę nie daleko stawu.
- O to juz wiem gdzie mieszkasz przyjdę i cie okradne. - za zartowalam.
- zapraszam - odpowiedział codi i obaj wybuchneliśmy śmiechem.
-Jak ci się układa z Amelia ?
- w porządku planujemy razem wyjechać ma ferie. A ty co masz w plamach.
-Hm jeszcze nie wiem.
Nie miałam ich zapomnialam wogole ze niedługo ferie.-Może chciała byś pojechać z nami. Wzięło by się jeszcze Moli i Fabiana.
Fabiana a go po co. Tak codi i Fabian grają w tej samej drużynie ale wole jak narazie ograniczyć spotkania z Fabianem.- przemyśle to - uśmiechnełam się.
- okey dobra lece do domu. Uważają na siebie.
Pożegnalam codiego i wróciłam do swoich myśli.