12

97 5 0
                                    

Kolejna przerwę spędziłam z Moli to fajna miła dziewczyna. Szalona i urocza dziwne ze jeszcze nikogo nie ma. Była dzisiaj wyjątkowo rozgadana a ja wciąż żałowałam że tak źle potraktowalam Fabiana.

-Jak z Fabianem - wtracila nagle ale nie wiedząc co odpowiedzieć poprostu wzruszyłam ramionami.

-Oj no mała gadaj mi tu.

-trochę się na niego wyrzyłam. - odpowiedziałam. - chciałam go przeprosić ale był zajęty jakąś laską. - dodałam Moli w słuchiwała się każdemu mojemu słowu.

-To teraz go przeprosi - odparła patrząc w strone idącego Fabiana.

-Nie moge.

-dlaczego?

Nie odpowiedziałam poprostu zwiałam. To było głupie ale tylko tyle w tamtym momencie mogłam.

Wróciłam na lekcja Fabian siedział na moim miejscu. Nie pokazując swojego strachu usiadłam jakby nigdy nic.

-Przepraszam- wydukałam

-za co?

-za to że tak cię potraktowałam nie powinam chciales być miły.

-chciałem. - spojrzałam na niego jego oczy wypełniały łzy. Dlaczego nie wiem nie sadze żeby to była moja winna.

-Co się...

- Cornielia do odpowiedzi! - przerwała mi Historyczka spojrzałam na nią nie wierząc że to ja muszę iść.

-na co czekasz no chodź.

Wstalam powoli z ławki i doczlapalam się do tablicy. Ruda chuda kobieta wpatrzyla się na mnie swoimi płominymi oczami.

-Dobrze panno jaki temat mi o powiesz.

-ehm
Przecież ja nic nie umiem co kolwiek powiem każdy mnie wysmieje. Co robić powiedzieć od razu ze nic nie umiem i dostać pale czy gadać bzdury i tak dostać pałe.

-Nic nie umiem proszę pani. - odparłam

- jak to ?! Przed chwila tak ładnie dyskutowałaś.

- eh nie umiem i niech pani już tą pale wstawi.

Nauczycielka wystawiła jedynkę a ja wróciłam na swoje miejsce. Reszte lekcji wolalam milczeć by znów jej nie pod paść przyznaje się ja się jej boje.

Wróciłam do domu juz po 6 godzinach. Mery wcale nie wyglądała lepiej miała podpuchniete oczy od płaczu i zamoczona koszulkę. Ten widok mnie zadołowal poczulam się bezradna i wiedziałam że coś sie dzieje.
Mery na moj widok wcale NIS zareagowała jakoś specjalnie. Usiadłam koło niej patrząc na nią uważnie.

-Wiem że tu ci jest dobrze ze masz znajomych ale musimy stad uciec. - zaczęła jej głos wcale się nie łamał by stanowczy i pewny siebie widocznie solidnie nad ta decyzją myślała.

-Dokąd gdzie i dlaczego?!

-Dlatego że jesteś zagorożona. Pozatym twój ojciec cię szuka.

-Kto?!

Tylko nie on to wszystko działo się przez niego.

-uspokoj sie ja na to nie pozwole.

- a zagrożona czemu jestem ?!

-Ktoś dowiedział się o wydarzeniu z Malibu dostaje dziwne SMS listy.

- i ta szyba tez ?- przerwała jej nagle pokiwala głową nie zaprzeczając. Nie miałam sił tego słuchać poprostu wyszłam z domu a wołanie Mery mnie nie ruszało a tamtym momencie samotność to jedyne czego chce.

Wyrwalam się nad staw na końcu miasta. Zieleń woda działa ponoć uspakajająco. Usiadłam na jednej z ławek próbując układać plan wydarzeń.

- Tu samemu siedzieć nie wolno.
- AJ Codi - zaś miałam się rozpoznając ten głos.

- Oj ja ci mowie znam to miejsce mieszkam tu. - wskazał na mała chatkę nie daleko stawu.

- O to juz wiem gdzie mieszkasz przyjdę i cie okradne. - za zartowalam.

- zapraszam - odpowiedział codi i obaj wybuchneliśmy śmiechem.

-Jak ci się układa z Amelia ?

- w porządku planujemy razem wyjechać ma ferie. A ty co masz w plamach.

-Hm jeszcze nie wiem.
Nie miałam ich zapomnialam wogole ze niedługo ferie.

-Może chciała byś pojechać z nami. Wzięło by się jeszcze Moli i Fabiana.
Fabiana a go po co. Tak codi i Fabian grają w tej samej drużynie ale wole jak narazie ograniczyć spotkania z Fabianem.

- przemyśle to - uśmiechnełam się.

- okey dobra lece do domu. Uważają na siebie.
Pożegnalam codiego i wróciłam do swoich myśli.

 Ja I On Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz