- no nieźle oderwałaś - odparła pielęgniarka pomagając mi usiąść.
- trochę. - zamruczałam.
- chyba złamanie.
- że co ?! - przerażona złapałam nos czując ból.
- zadzwonie po twoja ciocię pojedziecie do szpitala.
Nie wiem czego się bałam bardziej reakcji cioci na nos czy raczej na stawiania i tego cholernego bólu.
Ale z jednej strony wymigam się od rozmowy z Fabianem. Jednak dziękuje Bogu że oberwalam.
- Fabian możesz wracać na lekcje. - stwierdziła pielęgniarka.
- ale ja chce.. - próbował jakoś namówić kobietę jednak miała serce ze stali. Fabian podszedł u całował mnie w czoło i odszedł dlaczego to zrobił? Stawał sie taki uczuciowy miły i bezbronny a na pierwszy szut oka był jak jakiś wamdal. Śmieszne określenie.
Krwawienie ustało ale ból nie. Ciocia pojawiła się od razu po telefonie.
- co ci...
- nie pytaj - przerwałam jej- wychodzi na to że to złamanie lepiej będzie jak pojedzie pani do szpitala.
- tak tak to zrobie.możesz wstać.
Kiwnelam głową nie będąc pewna czy aby napewno się nie zachwieje. Wstalam powoli poczym zmierzyłam do drzwi.Wsiadlam do auta mery odrazu wybrała kierunek do szpitala. Uh znowu on.
-Boli ? - zapytała Mery.
- nie, łaskocze a co?
- nie jesteś wcale śmieszna. - zarzuciła.
- ranisz.
- ja ? - spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Chyba nie załapała.
Zaśmiałam się ale przestałam kiedy ból się powiekrzal nawet oddychać było ciężko. Czułam się jak ryba bez wody tak właśnie tak.
Mery zaparkowala przed szpitalem wyszłam z auta czekając przed szpitalem na Mery kiedy wróci z parkingu.
- możemy iść - odparła wskazując drzwi.
- Mery boje się.
- ty się boisz ? Od kiedy ?
To wcale nie było śmieszne fakt jako dziecko i nastolatka nie boje je się wielu rzeczy ale tego nastawiania boje się okropnie.
- będzie dobrze - odparła klepiac mnie po ramieniu.
Mery zarejestrowała mnie poczym już siedziałam w poczekalni wśród bachorow z różnymi złamaniami.- zabierz mnie stąd - szepnelam do mery jednak ta udawała że nie słyszy.
Moja kolej będzie za jakieś 20 min. Bolał mnie brzuch i nos jednoczesnie. Miałam ochotę jak małe dziecko rozplakac się i krzyczeć że chce do domu.
- Panna szpilchman- wezwała mnie pielęgniarka.
W tamtym momencie łzy napłynęły mi do oczu weszłam do gabinetu przy biurku siedział koleś w wieku 30 lat wyglądał młodo miał siwe już włosy i małe oczy. Usiadłam na wyznaczonym miejscu dobrze że usiadłam nogi zrobiły się jak z waty gdybym tak dłużej stała wylądowała bym na podłodze.
***
Lekarz na stawił i usztywnil nos. Nie było aż tak źle ale nie powiem że nie bolało co wywołało kilka łez. Mery do samej drogi do auta się nabijała. Wsumie lubilam to nie traktowała mnie jak córki raczej jak przyjaciółkę co nas tak naprawdę do siebie przybliżyło.Ale i stawała się nie do zniesienia i tylko powrót do domu mi się marzył.
![](https://img.wattpad.com/cover/68882521-288-k530983.jpg)