Rozdział 16 Porwanie.

2.4K 151 12
                                    

**Oczami Jamesa**
Te trzy dni przed świętami... Nie mogę się doczekać! Trzeba kupić coś każdemu....
-Łapa!-krzyknąłem na przyjaciela.
-Słucham cię mój Trawojadzie-powiedział złośliwie.
-Haha. Bardzo śmieszne Orionie-powiedziałem równie złośliwie w ramach rewanżu.
-Ej! Tylko nie Orionie!!-zawył niczym Lunatyk w trakcie pełni.
-Dobra, już. Tylko mi powiedz co mam dać Lily na święta...-powiedziałem bezradnie chowając twarz pod poduszką.
-Hm... Lily... Gdzie ją pocałowałeś po raz pierwszy?-zapytał zamyślony Syriusz (to nie codzienny widok).
- No wiesz gdzie... Pod tym różowym drzewem.-odpowiedziałem.
-BINGO!-krzyknął Łapa.
-SKRABLE!-krzyknął Glizdogon, tak pogodziliśmy się (niby, bo nigdy mu nie zaufam), wszyscy klepnęli się w czoła.-Nie czas na gry?-zapytał zagubiony Peter.
- Nie. Nie teraz Glizdek-powiedziałem załamany głupotą kumpla-Dalej Łapo, kontynuuj.
- No to tak: daj jej swoją bluzę z twoim nazwiskiem i do tego kwiat z tego drzewa-powiedział dumny z siebie Syriusz.
-Mówiłem ci, że jesteś geniuszem?!-zapytałem przybijając z nim piątkę.
-Nie. Mówiłeś, że jestem leniem i debilem-odpowiedział uśmiechając się lekko.
-Cofam to!-powiedziałem, ale widać było, że nie potrzebnie to cofałem, bo na jego twarzy pojawił się gupkowaty uśmieszek, czyli zaraz planie coś głupiego...
-A kiedy Lily da ci część swojej garderoby? Wiesz i czym mówię-powiedział ruszając przy tym brwiami do góry i na dół. Kolejny raz ja i Remus klepnęliśmy się w czoła.
-No co?-zapytał ucieszony.
-To, że ja od niej niczego nie oczekuję.
-A tam... Snape to najwyraźniej czegoś jednak od niej chce-powiedział patrząc w okno. Widok był nieciekawy, Smark "przygwoździł Lily" do drzewa. Czy on chciał ją POCAŁOWAĆ?!
-Chłoapaki idziemy udupić Smarka! Już! Ruszcie swoje szanowne dupy!!-krzyknąłem i pobiegłem na błonia. Zobaczyłem ten sam widok co z okna.
-Snape, zostaw moją dziewczynę!-krzyknąłem, a on szybko się odwrócił.
-Bo co?-zapytał swoim uśmieszkiem węża.
-Bo... Bo inni Huncwoci też tu zą- powiedziałem pokazując prawą ręką zdyszanych chłopaków.
-Potter, chyba sobie że mnie kpisz. Ja mam przewagę ilczebną-powiedział i zza rogu wyszła banda ślizginów w tym m.i.n szanowny pan Malfoy. -Jeśli podejdziesz choćby jeden krok do przodu zabiję ją.
-Nie!-krzyknąłem przerażony.
- No właśnie. I nie będzie już słynnej Lily Evans.
-Zostaw ją-warknąłem.
-James, ona zaraz nam tu zamarznie-powiedział cicho Lunatyk.
-Zostawię cię jeśli pozwolisz mi dać jej swoją kurtkę-powiedziałem zdejmując ciepłe ubranie.
-Dobrze. I tylko kurtkę-powiedział Severus popychając związaną Lily na śnieg. Zdjąłem kurtkę i zażuciłem ją na Evans poczym szybko powiedziałem jak na ucho:
-Nie bój się. W lewej kieszeni masz swoją różdżkę, a w prawej nóż.
-Dzięki-wymamrotała.
-Bez szeptów!-rozkazał ślizgon.
-Dałeś jej różdżkę?-zapytał Syriusz. Znalazł ją w śniegu i odkopał. Czujny nosek.
-Jasne.
- No szlamo mamy dla siebie całą wieczność- powiedział Snape, a oczy Lily się rozszerzyły tak jak moje. Zaczęła się wiercić, aż w końcu z kieszeni wyjęła różdżkę i wycelowała ją w Smarka po czym krzyknęła:
-Drętwota!
Snape się runął na śnieg przez, który złagodził upadek. Lily szybko podbiegła do mnie i się przytliła, ale ślizgoni nie sali za wygraną i zaczęli nas gonić. Wziąłem Lily na ręce i pobiegliśmy na górę, chłopcy w czrno zielonych szatach że Smarkiem na rękach biegli za nami. Byli na dziesięś stóp od nas.
***
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM!
Przypominam o 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz