Rozdział 62 Wszystko zależy od niej

1.5K 86 28
                                    

**Narrator**
Minął tydzień. Lily i Justin zostali parą. Puchoni i gryfoni dziś zagrają swój pierwszy mecz w tym roku. Lily ma tremę jak nigdy. Boi się tego meczu. Justin wciąż przy niej czuwa, ale dziewczyna nie czuje tego co prz Jamesie. Przy Potterze czuła się bezpiecznie i czuła motylki w brzuchu, a przy Justinie? Nic. Pustka. Ona chce do niego wrócić, ale za bardzo zraniła by przy tym Justina... Evans weszła do szatni. Był sam Potter. Siedział i ukrywał twarz w dłoniach. Rudowłosa podeszła do niego:
-Co się stało?-zapytała z troską.
-Nic-mruknął, ale ona wiedziała, że coś go trapi.
-James, przecież widzę.
-O! To teraz James?! Idź do tego swojego Justina!-krzyknął. Wzięła miotłę w obie ręce i przy pomocy kolana, złamała miotłę i rzuciła ją na posadzkę. Na odchodne się rozpłakała i powiedziała szlochając:
-Nie gram.
-Lily... Evans! WRÓĆ!-wrzasnął.
-Nie mam po co! -krzykęła i poszła przed siebie.
-Odwołam mecz!
-Co?
-Dla ciebie. Idę.
Prychnęła pod nosem i usiadła na jednej z ławek w szatni. Nagle usłyszała:
-MECZ ODWOŁANY! Będzie dopiero w marcu. DZIĘKUJĘ!-ogłosił komentator.
On na prawdę to zrobił. Tylko gdzie teraz jest?! Zielonooka skierowała się na błonia. Ujrzała tam Jamesa. Siedział na ławce i... Płakał? Podeszła do niego od tyłu i zaczęła rozmowę:
-James, co się stało?-zapytała z troską.
-Rodzice mi zmarli!-krzyknął i zaniósł się jeszcze większym płaczem. Pocałowała go we włosy i zrobiła jeden krok w stronę zamku. Poczuła zimną dłoń na jej nadgarstku. Spojrzała na Rogacza, a on pociągął ją w swoją stronę, tak, że dziewczyna musiała usiąść na jego kolanch by nie upaść. Zatopił się w jej zapachu perfum... Jaśmin, lilia i... Mięta.
-Lily, jesteś moją amortencją-powiedział, a dziewczyna się zaśmiała.
-Wiem-zaśmiała się i go przytiliła.-Muszę iść-powiedziała niepewnie puszczając jego rękę.
Miesiąc później (październik)
Lily szła korytarzem, kiedy nagle zobaczyła Justina.
-Hej-powiedziała słodko całując go w policzek.
-Cześć kochanie-odpowiedział i wziął ją na rękę.
-Do kąd zmierzamy?-zapytała.
-Do Wielkiej Sali. Na śniadanie.
-Okey.
Poszli więc. On do stołu puchonów, a ona gryfonów. Nagle Justin podszedł do niej i zaprowadził na środek Wielkiej Sali i... Uklęknął!!
-Lilyanno Evans czy zostaniesz moją żoną? Chcę mieć z tobą potomstwo i się z tobą zestarzeć. Kocham cię. Zostaniesz więc moją żoną?-zapytał. Rogaczowi i reszcie Huncwotów szczęki opadły. Łapa cicho ciągle powtarzał:
-Lily, nie rób tego, Lily nie rób tego.
*****
Witajcie!
Przepraszam za króciutki rozdzialik.
Za błędy również PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever
Macie tutaj Justina:

Pozdrawiam Huncwotka_foreverMacie tutaj Justina:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz