**Narrator**
Ciepły, lecz deszczowy dzień, wprawiał wszystkich uczniów w senny nastrój. Na szczęście dom Godryka Grycfindora miał dziś odwołane lekcje. Była czwarta piętnaście. Pewna dziewczyna już nie spała. Nie mogła. Jej rude włosy były mokre od potu, a z oczu leciały słone łzy. Co się stało? Miała baardzo realistyczny i straszny sen. Nie chciała obudzić przyjaciółek. Założyła więc na siebie bluzę od Pottera i poszła do Pokoju Wspólnego. Usiadła na parapecie i znów płakała. Bała się.
Nikt nie mógł jej w tym momencie zrozumieć - tak przynajmniej myślała. Nagle poczuła zimno bijące od nie domkniętego okna, zamknęła je i znów usiadł na parapecie podsówając kolana pod brodę. Cicho płakała dalej, po kilku minutach usłyszała głos, bardzo znajomy głos.
-Nie jest ci zimno?- zapytał Remus.
-Nie-skłamała szybko.
-Lily, co się dzieje?-zapytał chłopak.
-Nic-odpowiedziała i odwróciła się w stronę okna unikając wzroku Lunatyka.
-Przecież widzę-szepnął jej do ucha.
-Okey... Miałam koszmar... Ale on nie był taki zwykły! Był realistyczny. W tym koszmarze umiera cała rodzina... Ruda kobieta z zielonymi oczami i jej chyba mąż... Wysoki okularnik, który trzymał małego chłopca o zielonych oczach z włosami identycznymi do ojca. Nagle pojawia się postać ubrana na czarno. Chłopiec płacze, ale nagle... Zielone świato...i...-głos jej się załamał, a wilkołaka nie było zamiast go pojawił się wysoki okyularnik z poczochranymi włosami na głowie w piżamie. Przytulił do siebie dziewczynę, a ona ciągle płakała mu w ramię.
-Lily, Lilka, już... Cii... Już wszystko dobrze. Jestem tu...-szepnął jej do ucha.
-Dziękuję-szepnęła.
Chłopak wziął na rękę szmaraddowooką i położył ją na kanapie w Pokoju Wspólnym. Martwił się o nią, ale.sam.był padnięty. Po zasinięciu Rudowłosej, James poszeł do okna i wyjął z kieszeni piżamy paczkę papierosów. Otworzył okno i zaczął palić. Odwrócił się w stronę Lily. Zobaczył, że znów się trzęsie. Zgasił papierosa, zamknął okno i podbiegł do dziewczyny. Teraz wydawała z siebie głośne krzyki, które obudziły Lunatyka, Łapę i Stone. Rogacz, który był sparaliżowany krzykiem gryffonki nie ryszył się z miejsca.
-Lunio! Zrób no coś!-krzyknął Black, który przeraził się stanem Lilki.
-Tylko nie wiem co!-krzyknął rozpaczony.
-Co tu się wyrabia?!-do Pokoju Wspólnego wpadła McGonagall.
-Lily! N..i...e wwwiieemm coo jjeejj jjeesstt-jąkał się Potter.
-Chłopcy, zanieście ją szybko do pani Pomfrey. To bardzo niepokojące-przyznała Minerwa.
James bardzo martwił się o nią. Co mogło jej dolegać?! To okaz zdrowia!
Od pół godziny siedział z Blackiem i Lupinem.
-Stary, wszystko będzie dobrze-powiedział Remus klepiąc Pottera po plecach.
-Martwie się o nią...-szepnął chowając twarz w dłoniach.
Nagle zza rogu wyłoniła się Stone.
-Amanda! Wiesz może co się dzieje z Lily?!-ożywił się Rogacz.-To okaz zdrowia-dodał.
-Tiaa....-szepnęła dziewczyna i skrzywiła swój uśmiech w grymas. Następnie usiadła Lunatykowi na kolanach.
-Amanda, powiedz co wiesz-powiedział Lunatyk.
-No bo... Ona od wszego-wzkazała na Jamesa- zerwania... Pali i... O wiele więcej pije... To normalne, że mdleje-powiedziała, a Rogacz popatrzył na nią jak na głupią.
-Jak to?!-krzyknął.
-No tak...-szepnęła, a McGonagall wyłoniła się zza drzwi.
-O takie coś nie może mieć choroby czarnomagicznej-powiedziała ostro Minerwa.
-Czczaarrnnoo mmaaggiicczznnaa?!-wydukał James.
-Tak panie Potter. Ale możliwe, że wybudzi się jeszcze za godzinę-powiedziała McGolagall i poszła. Reszta rozeszła się, ale Rogacz został przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego.
****
(W mediach Lilyanna Evans. C:)
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam! ;3
Huncwotka_forever
CZYTASZ
Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️
FanficLilyanna Evans Ruda, pilna uczennica, jedna z lepszych w całej szkole. Miła, dobra, pomocna, przyjacielska, uparta. James Charlus Potter Rogacz, olewa naukę, Huncwot. Zabawny, irytujący, wkurzający, jak sądzą dziewczyny-meega uroczy, po uszy zakocha...