Rozdział 36 Dwie gryffonki, dwóch gryffonów

1.5K 105 4
                                    

**Oczmi Lily**
W Pokoju Wspólnym gryffonów panował gwar związany z festiwalem, który odbędzie się za dwa dni. Modliłam się w duchu, aby nie wybrali mnie. W końcu do Pokoju Wspólnego przyszli perfekci.
-Moi drodzy!-zawołał Oliwer-W związku z festiwalem musiałem z Dianą podjąć trudną decyzję o naszych reprezentantach-kontynuował- Otóż gryffoni to Remus Lupin oraz James Potter. Chłopaki, wszyscy wiemy, że jesteście utalentowani i tego nie ukryjecie!-powiedział, a ja stałam z otwartą buzią tak jak Amanda.
-A nasze gryffonki reprezentantki to... Amanda Stone oraz Lily Evans! Gratuluje dziewczyny! A teraz do łóżek! Ale niech czwórka gryffonów, która została wybrana niech zostanie-ogłosiła Diana.
Ja i Amanda stałyśmy jak wryte. Bie mogłyśmy w to uwierzyć.
-Dziewczyny, Oliwer poszedł do chłopaków, a dlatego ja jestem tutaj. Słuchajcie, jeżeli dostabiemy się do finału, to Amando ty albo Lily będziesz musiała zaśpiewać z Remusem lub Jamesem. Lily?-zapytała.
-Tak?-zapytałam z bladym uśmiechem.
-Ty pójdziesz-zadecydowała i poszła. W duchu modliłam się żeby to nie był Potter.

W tym samym czasie u chłopców...
**Oczami Jamesa**
-Remus, James... Kto z was śpiewa w razie czego w finale?-zapytał po raz kolwjny Oliwer.
-Ja-odpowiedziałem któtko.
-Dobrze. Przygotujcie się!-powiedział i już go nie było.
-Lunatyk?
-Tak?
-Pełnia.
-Co?!
-Dzisiaj! Teraz zaraz!-krzyknęłam i rzuciliśmy się do drzwi domotorium i pobiegliśmy szybko poza teren zamku.
**Oczami Lily**
Dlaczego oni znów gdzieś biegną?! Co jest?! Znowu jakaś dzika impreza? Nie, ja idę za nimi! To tak nie może być! Po namysłach pobiegłam za dwoma Huncwotami. Coś było jasno, za jasno. Spojrzałam w niebo na kisiężyc... PEŁNIA! O matko! Po chwili usłyszałam wycie wilkołaka, a potem zobaczyłam to stworzenie... To już nie był nasz Lunio, to było straszne stworzenie, które mierzyło około dwa metry i miało wydłużony pysk. Bałam się, ale nie chciałam tego ukazywać przy Jamesie. Stałam nieruchomo wilkołako-Lunatyk się do mnie zbliżał, a za nim jeleń, którego doskonale znałam- James Potter. Rogacz szybko stawił się przede mną chroniąc moje ciało. Jego ochrona dawała mi pewien spokój, lecz wilkołak był silniejsz i odrzucił mojego byłego. Zaczęłam biec jak szalona, chociaż doskonale wiedziałam, że ze starciem z wilkołakiem nie mam szans. Remus, który był nieświadomy swoich czynów, dogonił mnie i jego oczy zabłysnęły. Spojrzałam w gwieździste niebo, księżyc zachodził za chmurami. To koniec.
**Oczami Jamesa**
W postaci jelenia czułem się doskonale, ale teraz czułem się podle, mam rozdartą rękę. Ale muszę znaleźć Lily! Pobiegłem ile sił w nogach. Jest! Ona jest ranna ma na twarzy ranę wielkości mojej dłoni. Ma też poranioną rękę, prawą. Remus już odzyskiwał swoją dawną postać. Wziąłem Lily na ręcę, a Remus poszedł o własnych siłach do Skrzydła Szpitalnego. Pani Pomfrey opatrzyła rany Evans i zajęła się Lupinem. Cały czas byłem przy Lilce.
-Proszę pani czy poranie na jej twarzy zostanie blizna?-zapytałem.
-Tak panie Potter i na pana ręce też-powiedziała i zakończyła opatrzanie mojej łapy.
-A na jej ręce... Też?-zapytałam ponownie.
-Niestety tak-powiedziała.
-Mogę tu zostać?-zapytałem.
-Nawet musisz-szepnęła pielęgnieraka.
Położyłem się na sąsiednim łóżku obok Lily. Lecz szybko gdy Pomfrey wyszła usiadłem na taborecie koło łóżka Lily. Tak usnąłem.
*******
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz