Rozdział 30 Atak śmierciożerców cz. 2

1.6K 119 10
                                    

**Oczami Jamesa**
To co się tam działo było straszne... Niewinni ludzie ginęli tylko dla tego, że Voldemortowi tak się zachciało. A było to tak:
Zimne, sobotnie popołudnie. Niespodziewanie z nieba zaczął padać deszcz. Nikt nie spodziewał się, że to może być ich ostatnia godzina. Nagle w Hogwarcie zaczęły się ewakułacje z błoń i korytarzy szkoły. Perfekci wszystkich czterech domów pilnowali pierwszaków i drugoklasistów. Zaczęła się walka, walka o Hogsmade. Wiedziałem, że jak przegramy to przejmą również Hogwart. Zgłosiłem się do walki, a ze mną reszta Huncwotów. Dziewczyny też się wcisnęły. Walczymy do ostatniej króli krwi! A potem się rozdzieliliśmy. Tak się rozpoczęła walka o Hogsmade.
Zobaczyłem, że mamy przewagę. Dawno nie widziałem Lily i Petera.
Nagle podbiegł do mnie śmierciożerca.
-Crucio!-zawołał. Nie dość, że miałem liczne rany na ciele to jeszcze on musi mnie dobijać?!
-Expeliarmus!- krzyknąłem, a mój przeciwnik został bez broni-Crucio!
Śmierciożerca zwiał. Nagle zobaczyłem rude włosy na ziemi. LILY! Pobiegłem jak najszybciej unikając ataków przeciwników.
-Lily? Lilka, wszystko będzie dobrze-zapewniałem ją. Wiedziałem, że jest nie przytomna.
- James?-usłyszałem moje imię. Lily!
-Wiesz jakiego stracha mi napędziłeś?! Ej, co jest?-zapytałem łagodniej widząc jej wyraz twarzy.
-Moi rodzice nie żyją. I Dorcas i Ann też. A Peter? Poświęcił się dla mnie-szepnęła i łzy jej spłynęł po policzkach.
-Cii... Już dobrze... Ale jak to poświęcił? Kto cię chciał zabić?-zapytałem spokojnie.
-Snape. On też nie żyje-wybuchnęła jeszcze większym płaczem, jej były najlepszy przyjaciel chciał ją zabić...
-Szkoda, a bym co tak wykończył! Jak mógł chcieć cię zabić?!- krzyknąłem i pomogłem jej złapać równowagę. Twarz mojej ukochanej była cała w ranach z których wydobywała się krew, i w błocie. Jej policzki były mokre od łez, które ciekły jej nieustannie z pięknych zielonych oczu. Na jednej ręce miała bandaż, który i tak był przesiąknięty krwią. Szatę miała dziurawą, brudną od krwi i błota. Na lewej łydce miała ranę na cały ten odcinek ciała, przez co nie mogła chodzić. Przeraziłem się jej wyglądem.
-Kochanie, idź szybko do Hogwartu-powiedziałem całują ją w czoło.
- Nie. Nie zostawię cię tu-powiedziała ze wzrokiem pełnym troski i strachu. Jej oczy spoczęły na mojej prawej ręce. Nie dość, że miałem koszulę jak durszlak, to jeszcze wieelką dziurę na ręce, z której tryskała krew.
-Co do się stało?-zapytała spokojnie.
-Voldemort. Nic takiego...-szepnąłem.
-Voldemort?! Zabiję gnoja!-krzyknęła i podwinęła rękawy, jakby chciała się bić na gołe piąchy.
-Nie wątpię w to kochanie-zaśmiałem się, a ona cicho prychnęła, jednak po sekundzie na jej pięknych ustach pojawił się lekki uśmiech.-W końcu się uśmiechnęłaś!-powiedziałem i ją delikatnie pocałowałem w policzek.
-Dobra kochasiu, przypominam ci, że jeszcze nie wygraliśmy-przypomniała.
-JESZCZE. Może jeszcze przegramy...-powiedziałem smutni, a ona podniosła mój podbródek i rzekła:
-Morze jest wielkie i głębokie kotku-dodała i mnie pocałowała w usta. Tak, oni walczą na śmierć i życie, a ja się obciskuję z Lily. I o takim czymś właśnie marzyłem... Kiedy się od siebie odczepiliśmy Lily pobiegła i tyle ją widziałem. Żeby z nią być muszę walczyć. Dla niej? Wszystko!
Więc? Trzeba dalej walczyć!
****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Przypominam o 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever
😘😘😘

Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz