Rozdział 52 Ulica Pokątna

1.3K 90 3
                                    

**Oczami Jamesa**
Minęły prawie dwa miesiące. Za trzy dni jedziemy do Hogwartu. Lily pod koniec lipca pojechała do wujka. Dzisiaj mam jechać z Syriuszem i Remusem na Pokątną. Wysiadam z Syriuszem z samochodu i kierujemy się do Trzech Mioteł, tam ma na nas czekać Lupin.
-James! Syriusz!-krzyknął Lunatyk i do nas podszedł.
-Witaj zaszczytny Remusie z rudu Lupinów Lunatyku-powiedział z wielkością Łapa.
-Ym... Łapo, czy ty dobrze się czujesz?-zapytałem.
-Och, jak najbardziej śle podziękowania twojej osobie-powiedział Black, a ja i Lunio ryknęliśmy śmiechem.
-Możesz być normalny?-zapytał Remus dławiąc się śmiechem.
-Myślałem, że już się nie zapytasz-powiedział Syriusz i odetchnął z ulgą.
-Ej, Rogaś patrz, panna Evans-szepnął mi na ucho Remus. Zanim wyjechała strasznie się pokłóciliśmy, bo ona mnie nazwała napuszonym łbem, a ja ją panią zawsze debilnie idealną.
-Ugh... Luniek! Zostaw Rogacza,, bo się zaślini, albo rogi mu wylecą-zaśmiał się Łapa, a po nim Lupin. Nie patrzyłem na Evans, bo to boli. Odwróciłem wzrok, a ona przeszła. Uh... Jak dobrze!
-Lunatyk, widziałeś Rudą?!-krzyknął Black.
-No, ale teraz to jest laska!-krzyknął Lunatyk, którego nie obchodziły dziewczyny! Ona serio musi być teraz ładna... NIE STOP! ROGACZ! OGARNIJ SIĘ!
-Idziemy-warknąłem.
-...A widziałeś jej włosy?-zapytał Remus.
-No pewnie! Ogniste niczym whisky!-krzyknął Łapa.
-Idziecie?-zapytałem.
-Tiaa... Już-powiedział Lunatyk.
-Prefekt naczelny-synkął Black.
-Chwila... Co?! Rogacz perfekt naczelny?!-krzyknął Remus.
-No... Tak perfekt naczelny, kapitan drużyny Gryffindoru i ich szukający-powiedziałem.
-No nieźle...-zaśmiał się Lunatyk.
-Mamy nową ścigającą-powiedział z rozmarzeniem Syriusz.
-Myślałem, że to kapitan powinienen przyjmować graczy-zwrócił się do mnie Lupin.
-No tak, ale podobno, że ta jest tak dobra, że bez sprawdzania została przyjęta-wytłumaczyłem Luńkowi.
-A kto jest drugim perfektem naczelnym?-zapytał.
-Nie mam pojęcia-wzruszyłem ramionami.
-Gdzie idzemy najpierw?-zapytał Syriusz.
-Ym... Po książki?-zapytałem.
-Okey. To idziemy!-powiedział Remus. Poszliśmy na początku do księgarni, gdzie kupiliśmy książki na siódmy rok, pergaminy, zapas atramentów i piór. Potem ruszyliśmy w stronę Madame Meklin po nowe szaty. Spotkaliśmy tam Smarka i Malfoya. Zmierzyłem ich wzrokiem, okazało się, że bardzo szybko zajęło im kupno szat w przeciwieństwie do nas:
-Szaty? Na który rok?-zapytała przesłodzonym głosikiem Madame.
-Tak, trzy na siódmy rok w Hogwarcie-powiedział Lupin.
-Dobrze. Kto pierwszy na stołeczek?-zapytała, a Black wgramolił się z trudem na stołek.
**Oczami Lily**
Szłam jedną z uliczek Hogsmade. Ciągle się bałam, że Zack może być w pobliżu. Nie, nie wyczyścili mi pamięci... Znaczy częściowo pamiętam Zacka i Ritę i... Dalej nie pamiętam. Ale od początku mi się nie podobał. Specjalnie się zmieniłam. Teraz? Teraz się trochę bardziej malowałam, podcięłam włosy do łopatek. Ubieram się bardziej dziewczęco. Potter niestety nie zobaczył mnie w nowym wydaniu, a szkoda, chciałabym, żeby mu kopara opadła. Wyszłam z Hogsmade i pojechałam taxówką do wujka Charliego. Mieszka na obrzeżach Londynu. Kupiłam wszystko co mi potrzebne: nowa szata, atramenty, pióra, książki i inne pierdoły. Właśnie jestem pod domem mojegojedynego krewnego (oprócz Petunii).
-Lily! Jesteś już?-zapytał wujek krzątając się po kuchni.
-Tak. A co?-zapytałam.
-Nic. Zawiozę cię na peron za trzy dni. Dobrze?-zapytał, a ja na to energicznie pokiwałam głową. Następnie poszłam pakować kufer do Hogwartu.
****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_ forever

Lily i James - od nienawiści do miłości ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz