ten

12.4K 441 19
                                    

- Chodź, dam ci coś - Matt uśmiechnął się do mnie, chwycił za mój nadgarstek i pociągnął za sobą. Trafiliśmy do łazienki, gdzie nie było tak bardzo słychać muzyki i ludzi.

- Masz, weź to - podał mi torebeczkę z jakimiś tabletkami. Spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Co to jest? - spytałam.

- Coś, przez co poczujesz się jeszcze lepiej - uśmiechnął się do mnie.

- Matt, po pierwsze, dobrze wiesz, jaki mam stosunek do narkotyków i nie chcę tego brać. A po drugie, piłam alkohol i to mi wystarczy.

- No kochanie, dawaj, to nic takiego.

- Matt, ja nie chcę, zrozum - odpowiedziałam, kiedy znów wcisnął mi torebeczkę do ręki.

- Nie ufasz mi? - spytał.

- Po prostu nie chcę! - krzyknęłam.

- Ale ja powiedziałem, że masz to wziąć. Będzie jeszcze lepsza zabawa. Nie bądź taka.

- Mam nie być normalna?

- Branie narkotyków jest normalne. Wszyscy je biorą.

- Ja nie jestem "wszyscy"! - cisnęłam w niego torebeczką. - To jest najgorsze gówno, jakie może być! Jeszcze niedawno zapewniałeś mnie, że nie będziesz mnie do tego namawiać, a teraz co?

- Bierz to i nie marudź - wcisnął mi torebeczkę do ręki. Chłopak coraz bardziej się denerwował, ale nie zwracałam na to uwagi.

- Nie chcę tego gówna, rozumiesz?! Idź sobie do swojego Dana przyjąć z nim działeczkę, przecież to kurwa normalne!

- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, jasne? - krzyknął i uderzył mnie z liścia w policzek. Do oczu napłynęły mi łzy. Wystraszyłam się go. W przypływie emocji kopnęłam go w krocze i czym prędzej uciekłam z pomieszczenia. Zaczęłam przeciskać się między ludźmi. Kiedy wyszłam na zewnątrz, usłyszałam nawoływanie mnie przez mojego chłopaka, więc zaczęłam biec, ile sił w nogach. Niestety, po przebiegnięciu około 20 metrów, chłopak dogonił mnie i popchnął na ziemię. Kiedy upadłam, zaczął mnie wszędzie kopać i okładać pięściami: w brzuch, głowę, między nogami. Z mojej głowy zaczęła ciec krew, a przed oczami pojawiły się mroczki. Usłyszałam tylko, jak ktoś krzyczy:

- Ty gnoju!

Wtedy chłopak przestał mnie kopać, ale było już za późno. Poczułam czyjeś ręce na sobie, ale w tamtej chwili nie kontaktowałam już ze światem.

Była tylko ciemność.

- Nie! - poderwałam się gwałtownie i zaczęłam łapać oddech. Dopiero, kiedy nieco się uspokoiłam, poczułam silne ramiona, owinięte wokół mnie. I ciche szeptanie.

- Spokojnie, skarbie, już wszystko dobrze - usłyszałam głos Camerona, a po chwili poczułam jego ciepłe usta na swojej głowie.

Skarbie...

- Mała, to już minęło, to był tylko sen, spokojnie - spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.

- Dziękuję - wyszeptałam. Nadal nie mogłam się opanować.

- Nie ma za co, skarbie. Już dobrze... Wszystko będzie dobrze. Nie płacz - mówił.

Często śniła mi się tamta sytuacja, miałam także stany lękowe, jednak po jakimś czasie przestało to się pojawiać. Teraz, kiedy Matt wrócił, moje koszmary i stany lękowe mogą powrócić.

O tych ostatnich nigdy nie powiedziałam chłopakom. Nikomu o nich nie mówiłam. Nie chciałam nikogo martwić.

Cameron, siedząc dłuższą chwilę ze mną w ramionach, postanowił mnie położyć. Nie protestowałam. Wziął mnie na ręce i delikatnie ułożył na łóżku. Byłam pewna, że przykryje mnie kołdrą i wyjdzie z mojego pokoju. Myliłam się.

Usłyszałam skrzypnięcie łóżka, a po chwili ręka Camerona znalazła się pod moją głową i tym sposobem przysunął mnie bardzo blisko siebie. Nasze ciała dosłownie stykały się.

- Co ty...

- Śpij, kochanie. Proszę - wyszeptał i objął mnie drugą ręką. Dobre pół godziny minęło, zanim oboje zasnęliśmy, wtuleni w siebie.

***

Obudziłam się, nadal leżąc przy Cameronie. Chłopak nadal obejmował mnie ręką i trzymał bardzo blisko siebie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego niepewnie. Nie spał już.

- Przepraszam - wyszeptałam, a do moich oczu znów napłynęły łzy. Zamrugałam szybko, by je powstrzymać.

- Ej, nie płacz, proszę cię - objął mnie drugą ręką i zamknął w szczelnym uścisku. Bardzo teraz tego potrzebowałam. - Znowu ten sam sen?

Skinęłam niepewnie głową, potwierdzając jego obawy. Tylko Cameron, Jack i Shawn wiedzieli o moich nocnych koszmarach. Ale zawsze, kiedy mi się to śniło, tylko Cameron pojawiał się obok mnie. Więc kiedy nocował u nas, przemykał się cichutko do mojego pokoju i spał ze mną. A kiedy się budziłam, jego już nie było koło mnie.

Szczerze, nawet, kiedy nie spał u nas w domu, przychodził do mnie co noc i spał ze mną. Z całej trójki to Cameron najbardziej się o mnie troszczy i wie o mnie najwięcej. Nawet Jack nie wie o mnie tyle, co Cameron. Czasami dziwię się, dlaczego.

- Obudziłam cię, prawda ? - spytałam smutno.

- Nie, nie spałem. Myślałem o... czymś - przyznał. - Kiedy usłyszałem twoje krzyki, od razu wbiegłem do twojego pokoju. Zrozumiałem, że znów ci się to śniło.

- Jack albo Shawn się obudzili?

- Nie, chyba nie.

Ze świstem wypuściłam powietrze. Nie chciałam, aby chłopcy dowiedzieli się o tym, że znów przyśniła mi się tamta sytuacja.

Prędzej czy później, i tak się dowiedzą.

- Nie chcę ich martwić...

- Spójrz na mnie, Mia - rozkazał, przerywając mi w połowie zdania. Zrobiłam to, co kazał. - My nadal się o ciebie martwimy. To, co wtedy przeżyłaś... Chryste, nawet nie chcę sobie tego przypominać. Ale pamiętaj, że jeśli znów gdziekolwiek spotkasz Matta i będzie cię dręczył... Masz nam o wszystkim mówić, jasne?

Skinęłam niepewnie głową.

- Obiecaj mi, że na razie im o tym nie powiesz - poprosiłam.

- Obiecuję - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.

Cieszę się, że mam przy sobie takich aniołów, jak oni.

mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz