six

14.3K 453 48
                                    

- Wstawaj, śpiąca królewno.

- Jeszcze chwila - odpowiedziałam na wpół przytomna, odwracając się na drugi bok.

- Okej, zastosuję inne środki - usłyszałam. Po chwili chłopak zaczął mnie łaskotać, przez co rzucałam się po całym łóżku, prosząc go o to, aby przestał. Po kilkudziesięciu sekundach w końcu odpuścił. Spojrzałam na niego z mordem w oczach, podnosząc się do pozycji siedzącej. Chłopak uśmiechał się szeroko, a ja w tamtym momencie miałam ochotę wybić mu te jego białe ząbki.

- Zabiję cię kiedyś - powiedziałam do niego, a on zaśmiał się głośno. Przetarłam oczy i spojrzałam na godzinę w telefonie. - Jest 17:30! Pisałam ci, że masz być po osiemnastej!

- A ja ci odpisałem, że będę wcześniej, więc jestem - puścił do mnie oczko, na co ja przewróciłam oczami. - Jak się czujesz?

- Lepiej. Tabletka mi pomogła - odpowiedziałam, po czym wstałam z łóżka. - Zanim zaczniemy, muszę coś zjeść, więc albo idziesz ze mną na dół albo zostajesz tutaj, wybieraj.

- Chyba wolę tę pierwszą opcję - zaśmiał się lekko i wyszedł za mną z pokoju.

- Jak chcesz - odpowiedziałam. Zanim trafiliśmy do kuchni, zahaczyliśmy o salon, gdzie Jack oglądał telewizję. Stanęliśmy za nim i próbowaliśmy go przestraszyć, lecz nie udało nam się to.

- Zauważyłem, kiedy wchodziście do salonu, a poza tym słyszałem, jak schodziliście po schodach. Mieliście marne szanse - powiedział, śmiejąc się razem z nami.

- Robię tosty, chcesz? - spytałam.

- Jeszcze się pytasz - podniósł się prędko z kanapy i stanął obok nas. - Idziemy?

Oboje pokiwaliśmy głową i ruszyliśmy w stronę kuchni. Kiedy się tam znaleźliśmy, ja sama podeszłam do lodówki, a chłopcy rozsiedli się na krzesłach kuchennych. Odwróciłam się do nich z uniesionymi brwiami.

- Może tak łaskawie któryś z was by mi pomógł, co? - spytałam, ale obaj udawali, że mnie nie słyszą. - Halo? Jeśli mi nie pomożecie, możecie pomarzyć o tostach. Zrobię tylko dla siebie, a wy nie dostaniecie ani grama.

- No dobrze, już - Cameron podniósł się i podszedł do mnie. - W czym ci pomóc?

- Możesz wyciągnąć toster i go podłączyć, a potem zrobisz ze mną kanapki - odpowiedziałam.

Kiedy zjedliśmy tosty, Jack poszedł z powrotem do salonu, a my z lekką niechęcią skierowaliśmy się do mojego pokoju. Dopiero tam mogłam mu się przyjrzeć. Zauważyłam, że miał na nosie okulary, co mnie zdziwiło, bo nie lubił ich nosić. Miał na sobie białą koszulkę, kurteczkę w kolorze khaki i czarne rurki. Kurwa mać...

- Musiałem dzisiaj ubrać okulary, moje oczy się trochę zmęczyły - powiedział, kiedy mój wzrok znów spoczął na jego okularach. - A w tych ciuchach byłem w szkole, nie wiem, co cię w nich tak dziwi.


Zarumieniłam się lekko i podeszłam do biurka, chcąc wziąć podręcznik od matematyki. Nie mogłaś przyglądać się mu bardziej dyskretnie?

- Jakbyś chciał coś do picia to mów, pójdę po coś do kuchni w razie co - powiedziałam, choć wiedziałam, że w każdej chwili mógł sam tam pójść i sobie coś nalać. To był jego, tak jakby, drugi dom. Tutaj mógł wszystko.

- Nie, dzięki - odpowiedział, po czym usiadł na moim łóżku.

Usiadłam obok niego i otworzyliśmy podręczniki na danym temacie. Zaczęłam go tłumaczyć Cameronowi. I wiecie co? O ironio, po kilkunastu minutach miałam tego serdecznie dosyć. Nic mu nie wchodziło do głowy. Kompletne zero.

- Ugh, naprawdę nic ci nie wchodzi do tego pustego łba? - popukałam go w czoło.

- Mówiłem ci już, że nie rozumiem tego tematu.

- Nie wiem, czy z takim podejściem go zrozumiesz.

Położyłam się bezsilnie na łóżku, a Cam poszedł w moje ślady. Spojrzeliśmy na siebie, a po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem, nie wiedząc nawet, z czego się śmiejemy. Czasem mieliśmy takie odpały.

- Nie wiem, czy dam radę coś ci wytłumaczyć - powiedziałam, kiedy się uspokoiliśmy.

- Chyba nie - odpowiedział.

Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej i zamknęłam książki.

- Może po prostu przyjdę kiedy indziej? Mój mózg dzisiaj już paruje - powiedział, śmiejąc się.


- Jasne, sobota może być? O ile nie masz w planach nachlania się z moim bratem i Shawnem na imprezie.

- Nie - zaśmiał się. - Nie mam tego w planach. Wpadnę, tym razem postaram się coś zrozumieć.

- Spoko, nie ma problemu.

- Dobra, idę trochę pograć z Jackiem. Idziesz ze mną? - spytał.

- Jasne, zaraz do was dołączę - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.

- Czekam - powiedział. Kiedy wyszedł z mojego pokoju, bezsilnie opadłam na łóżko. Nie rozumiałam jednej rzeczy.

Dlaczego większa część mnie krzyczała, żeby został ze mną tutaj?


mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz