prologue

30K 692 175
                                    

- Jack, co tu się odpierdala? - spytałam, kiedy w końcu znalazłam go na podwórku razem z jego kumplami. W tym domu nie ma tygodnia bez imprezy. Nie rozumiem tego człowieka. Jak można tydzień w tydzień imprezować? Miałabym dość.

- Nie rozumiem czemu ty się dziwisz. Powinnaś się już przyzwyczaić - odpowiedział, lekko podpity.

- Powinnam, ale impreza co tydzień to już lekka przesada, nie sądzisz?

- Ah tam, nie przesadzaj - machnął na mnie ręką. Nie miałam siły dłużej z nim rozmawiać. Zrezygnowana wróciłam do domu i przeciskając się przez tłum ludzi w salonie, kierowałam się do swojego pokoju. Na widok liżących się par na schodach dostawałam odruchów wyniotnych.

Bez przesady kurwa.

W końcu dostałam się do drzwi mojego pokoju. Kiedy weszłam do pomieszczenia, mój wzrok z utęsknieniem powędrował na moje łóżko. Ku mojemu zaskoczeniu i rozczarowaniu, nie było ono puste. Leżał na nim półnagi kumpel mojego brata, ale także mój przyjaciel - Cameron. Westchnęłam głośno, kręcąc z niezadowoleniem głową. Podeszłam do łóżka, chcąc obudzić chłopaka, ale nagle on chwycił mnie w pasie i rzucił na łóżko.

- Boże, Cam, chcesz, żebym na zawał zeszła?! - krzyknęłam, a widząc jego szczerzące się zęby, miałam ochotę mu je wybić.

- Nie krzycz na mnie.

- Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że śpisz.

- O to mi właśnie chodziło - uśmiechnął się i puścił mi oczko.

- Możesz mi powiedzieć, co robisz w moim pokoju? - spytałam, udawając złą.

- Przyszedłem tu, żeby trochę z tobą pogadać, ale ciebie nie było, więc stwierdziłem, że na ciebie poczekam - odpowiedział, lekko bełkocząc.

- Szkoda tylko, że teraz mam ochotę tylko na spanie, więc mógłbyś stąd łaskawie wyjść?

- Myślałem, że będziesz chciała spać ze mną - wywinął dolną wargę.

- Co ty sobie wyobrażałeś? Tam są drzwi - wskazałam na nie palcem.

- Oj Mia - poprosił. Widząc jego smutne oczy i minkę, byłam skłonna znienić zdanie i przytulić go do siebie. Ale tak nie można.

- Nie. Wypad - wywaliłam go z łóżka i popchnęłam w stronę drzwi.

- No ej! Co to miało być?

- Dobranoc - wywaliłam go z pokoju i zamknęłam drzwi, śmiejąc się głośno.
Ignorując pukanie do drzwi i jego prośby, przebrałam się położyłam się do łóżka. Kiedy pukanie ucichło, stwierdziłam, że odpuścił.

Myliłam się.

Chłopak z impetem otworzył drzwi i zamknął je za sobą. Zaskoczona patrzyłam na niego.

- Cam, powiedziałam coś - powiedziałam stanowczo.

- Zwróc uwagę na to, że są tu moje ciuchy, a na dole jest pełno ludzi. Nie będę paradować przy nich w samych bokserkach - mówiąc to, założył koszulkę i czarne dresy.

Chyba jednak wolałam go w wersji bez ubrań.

- A przy nas możesz? - spytałam. - To jest prawie to samo.

- To nie jest to samo, bo wy jesteście do tego przyzwyczajeni. Was znam od dawna, a większości ludzi, którzy bawią się teraz na dole, nie kojarzę.

- Oh, no dobra, wygrałeś - odpowiedziałam zrezygnowana. - Ale teraz to możesz wyjść stąd, bo chcę spać.

- Ta, jasne. Mi tego kitu nie wciśniesz - powiedział, po czym znów położył się obok mnie. - To co oglądamy?

- Czemu ty mnie tak dobrze znasz? - jęknęłam, odchylając głowę do tyłu. - Może jednak wrócisz do chłopaków? - spytałam z nutką nadziei w głosie.

- Dość już mam tej imprezy. Wolę siedzieć z tobą - odpowiedział, a mi serce zabiło szybciej.

- Ugh - jęknęłam znów. - Ale śpisz na materacu. Nowy odcinek Teen Wolf, co ty na to?

- Jasne, szefowo - odpowiedział, całując mnie w policzek. W myślach skakałam z radości.

Tak mogłabym spędzać każdy wieczór.

***

Sobota, jak to sobota. Każdy w tym domu ma kaca. Jack musiał się nieźle schlać, bo tak mu szumi w głowie, że rozmawiać do niego nie można. Cameron niestety zasnął w moim łóżku, a że nie chciałam go budzić, chcąc nie chcąc musiałam spać z nim.

Bardziej chcąc.

Shawn, cóż... Szkoda gadać. Jak tylko rano się obudził, to od razu pobiegł do łazienki. Takiej ostrej imprezy tu dawno nie było.

- Jezu... Daj mi wody - jęknął Cameron.

- Jezusem nie jestem, ale wodę mogę dać. Ktoś jeszcze? - zaśmiałam się cicho, kiedy cała trójka podniosła ręce.

Dałam im po butelce wody. Mój "bystry" brat zawsze kupuje zgrzewkę wody dzień wcześniej, więc po imprezie mamy jej pod dostatkiem.

- Dziękuję, jesteś kochana - Jack dał mi buziaka w policzek.

- Żebyś ty był taki milutki na trzeźwo - chociaż na chwilę tę grobową ciszę przerwał śmiech Cama i Shawna, za co oberwali po głowie. Zawsze tak jest. I tak mam teraz w domu trzech jęczących od bólu głowy idiotów. Denerwujących mnie idiotów. Kochanych idiotów. Moich przyjaciół. I cholernie się cieszę, że tu są.

- Należało wam się - wystawiłam im język. - Zwłaszacza tobie, Cam - I tak zaczęła się pogoń.

Chłopak zaczął gonić mnie po całym domu. Kiedy znaleźliśmy się w salonie, Cam złapał mnie za rękę, rzucił na kanapę i zaczął gilgotać.

- Cam, proszę cię, przestań! - krzyczałam między spazmami śmiechu. Że też ten pajac ma tyle siły nawet na kacu.

- Jak mnie przeprosisz to przestanę - uśmiechnął się łobuzersko.

- No przepraszam, no!

Cam w końcu przestał mnie gilgotać. Usiadł na kanapie obok mnie, śmiejąc się razem ze mną.

- Zabiję cię kiedyś - powiedziałam, kiedy się uspokoiliśmy.

- Powodzenia.

mistake || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz