Rozdział 3

3.9K 222 27
                                    

Zakładałam akurat czarną bokserkę, kiedy rozległ się dźwięk mojej komórki. Odebrałam połączenie od Blanki, i przytrzymując telefon ramieniem, zapięłam zegarek na nadgarstku. 

- Słucham - powiedziałam do aparatu.

- Czekamy na dole, pośpiesz się. - Dziewczyna była wyraźnie podekscytowana. 

- Ok, już schodzę. 

Przyjaciółka nie dała mi wyboru i po kilku próbach namowy, w końcu jej uległam, dlatego teraz wychodzimy do klubu. Ubrana w spodnie moro, szpiki i dżinsową kurtkę, zamknęłam drzwi, a potem, uważając, żeby się nie zabić, zbiegłam po schodach. 

Wyszłam z klatki i zaraz poczułam na sobie krople letniego deszczu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu taksówki. Zobaczyłam uchylające się drzwi samochodu, a w nich rudą czuprynę Blanki. Ruszyłam biegiem w tamtą stronę, zakrywając głowę torebką. 

- Jestem! - wykrzyknęłam, gdy tylko zajęłam miejsce w taksówce obok Ann. 

- Klub "Night" poproszę - rzuciła Monic w stronę kierowcy, a potem zwróciła się do mnie. - Do ostatniej chwili myślałam, że nie przyjdziesz. 

- I wykręcisz się jakąś słabą wymówką - dodała Alice. 

- Jak zawsze optymistyczne nastawienie, dziewczyny. - Puściłam im oczko. - Bella, co ty dzisiaj tak skromnie? Trampki? - zagadnęłam.

- Boli mnie kostka, więc ja będę tylko siedzieć, a ty, moja droga, masz tańczyć za nas dwie - powiedziała i cała nasza szóstka wybuchnęła śmiechem. Tylko kierowca pozostał niewzruszony. 

Blankę znałam od czasów podstawówki, byłyśmy przyjaciółkami na dobre i złe. A dziewczyny znałam dopiero pół  roku, odkąd zaczęłam pracę w "Your week". Nie był to długi okres, ale zdążyłyśmy poznać się na tyle dobrze, że stworzyłyśmy zgraną paczkę. 

Po około trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłyśmy rozgadane i roześmiane, tylko Blanka została, żeby zapłacić. Widziałam jeszcze, jak kierowca posyłał w naszym kierunku pochmurne spojrzenia. Chyba po prostu nam zazdrościł lat młodości. 

Klub utrzymany był w kolorze czarnym z dodatkami w odcieniach niebieskiego i fioletowego. Nad parkietem unosił się dym, stołki barowe już były pozajmowane, a barman miał całą kolejkę zamówień. Zajęłyśmy lożę trochę oddaloną od reszty, więc miałyśmy więcej spokoju i możliwość do normalnej rozmowy. Zostałam z Bellą i Ann przy stoliku, a reszta poszła do baru po drinki. Dziewczyny wróciły po dość długim czasie i postawiły przede mną kieliszek wypełniony niebieskim płynem. Upiłam łyk, był delikatny, ale zostawiał przyjemne uczucie w gardle. 

Wypiłam już dwa drinki, ale dziewczyny też nie próżnowały. Co chwilę inna odchodziła od stolika, żeby poszaleć na parkiecie. Kiedy akurat opróżniłam kieliszek i Blanka już podnosiła się z miejsca, aby pójść i zamówić dla mnie kolejnego, wyprzedziłam ją i udałam się w kierunku toalet.  Gdy wyszłam i przeciskając się pomiędzy spoconymi ciałami innych ludzi, natknęłam się na Ann. 

- O, Ida! - wykrzyknęła. - Chodź zamówimy jeszcze kilka drineczków - powiedziała i puściła oczko. 

- Ann, błagam ja już nie mogę - jęczałam.

- Dobra, nie marudź. Jak nie chcesz twoja strata, ale chociaż pomóż mi to później zanieść. 

Ruszyłyśmy w stronę baru i jak tylko dotarłyśmy do lady, dziewczyna poszła zamówić, a ja usiadłam na stołku i czekałam. 

- Hej, ślicznotko. - Usłyszałam za swoimi plecami, ale zignorowałam zaczepkę. - No hej! Nie zachowuj się niegrzecznie. Jak ktoś do ciebie mówi, to trzeba być uprzejmym. 

- Cześć - rzuciłam, odwracając się w kierunku nieznajomego. 

- No, witam, witam - powiedział mężczyzna. - Conrad jestem. - Wyciągnął rękę w moim kierunku i uśmiechnął się. 

- Ida - odpowiedziałam nie ujmując dłoni. 

Cisnął mi się na usta typowy tekst o tym, że nie jestem zainteresowana, ale nie chciałam być wredna. W końcu trzeba wykazać się chociaż odrobiną odwagi, żeby zagadać do obcej osoby. Jednak z drugiej strony, po akloholu człowiek robi się odważniejszy, a myślę, że taki jak on mógł w siebie wlać całkiem dużo. Mężczyzna siedzący przede mną zupełnie nie był w moim stylu. Myślę, że innym kobietom się podobał, ale nie mnie. Czarne, krótkie włosy, zielone oczy,  dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechał i muskulatura. Ogromna muskulatura to coś, co mnie wcale nie pociąga. Lubię umięśnionych mężczyzn, ale nie gdy ich mięśnie wyglądają, jakby mieli pod rękawkiem koszulki piłkę do piłki ręcznej. 

- Widzę, że ktoś tu nie ma humoru - rzekł Conrad. - Może pójdziemy na parkiet, rozruszasz się i od razu wróci ci chęć na więcej zabawy. - Puścił mi oczko.

- Nie mam ochoty, dzięki.

- Oj, no nie graj takiej niedostępnej. - Położył dłoń na moim kolanie. 

- Ida, chodź już mam. - Usłyszałam głos koleżanki i szybko poderwałam się z miejsca. 

- Świetnie! Daj mi to - powiedziałam i wyrwałam jej tacę z drinkami z rąk. - Muszę lecieć, miło było - rzuciłam w stronę mężczyzny i już chciałam odejść, gdy zatrzymała mnie Ann.

- Stój. Nie przedstawisz mnie? - zapytała uśmiechając się do bruneta. 

- Conrad, miło mi poznać. - Mężczyzna sam się przedstawił. 

- Ann, wzajemnie. - Dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń, a Conrad ujął ją i przyłożył do swoich ust, lekko całując jej wierzchnią stronę.

Szatynka zachichotała, a ja wywróciłam oczami. 

Oto czysty przykład kobiety, której podoba się taki typ faceta. 

Chrząknęłam i dwa zielone spojrzenia zwróciły się w moją stronę.

 - Możemy już iść? - zapytałam. 

- Ale z ciebie maruda - odpowiedziała Ann. - Wybacz jej, ale ona nawet po alkoholu jest sztywna. 

- Rozumiem, że na was już czas, ale właśnie miałem zapytać, czy nie zatańczyłabyś ze mną, Ann.

 Szybko wcisnęłam koleżance w ręce tacę i pchając ją przed siebie powiedziałam.

- Jak widzisz Ann, ma teraz zajęte ręce i nie skorzysta z twojej propozycji. - Posłałam Conradowi "uśmiech zwycięstwa".

- Za to  ty, mój słupie soli, masz wolne - powiedziała dziewczyna. - I myślę, że z przyjemnością zatańczyłabyś z naszym nowym znajomym. 

- Ale... 

Nie dane mi było skończyć, gdyż Conrad złapał mnie za rękę i pociągnął na parkiet, mocno, zbyt mocno ściskając moją dłoń. Spojrzałam na Ann wzrokiem pod tytułem "zatłukę cię", ale dziewczyna nic sobie z tego nie robiąc, pokazała mi uniesiony kciuk i odeszła. Włączyli spokojną balladę, więc mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. 

Bujaliśmy się w rytm muzyki. Dowiedziałam się, że Conrad jest trenerem personalnym i zaczął wypytywać mnie o różne informacje. Niechętnie, ale odpowiadałam mu, nie chciałam być dla niego, aż tak wredna, bo szczerze to nic mi nie zrobił, żebym go tak traktowała. 

Jedna piosenka się skończyła, ale zaraz zaczęła się druga. Wraz z jej pierwszymi dźwiękami poczułam, jak ręka Conrada sunie po moich plecach i zatrzymuję się tuż nad krawędzią spodni. Nie spodobało mi się to, bo ten facet sobie za dużo pozwalał. Jednak, gdy nagle złapał mnie za pupę, mocniej przyciągając do siebie i wpijając się w moje usta, nie wytrzymałam. Oderwałam się od niego i z całej siły przyłożyłam mu z liścia. Ruszyłam w stronę drzwi, nie odwracałam się, dopóki nie złapałam za klamkę. Stał w tłumie tańczących par i uśmiechał się szyderczo. 

Wsiadłam do pierwszej z brzegu taksówki. Podałam adres kierowcy i ruszyliśmy. Na drodze nie było korków, dlatego pod domem byłam zaledwie po piętnastu minutach.

Rozebrałam się, a następnie szybko weszłam pod prysznic. Chciałam zmyć z siebie emocje minionego dnia.
Umyta przebrałam się w moją ulubioną piżamę z Kubusiem Puchatkiem i poszłam spać. Jak dobrze, że jutro jest weekend. 

Deszczowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz