Rozdział 4

3.4K 201 33
                                    

Obudziłam się przed czternastą. Chciało mi się płakać. Dlaczego zawsze mnie to spotyka? Nie miałam ochoty dzisiaj ruszać się z domu, więc tylko wstałam z łóżka, ubrałam się w puchaty szlafrok i udałam się do kuchni.

Zrobiłam sobie śniadanie, składające się z kanapki z serem i pomidorem oraz kawy z mlekiem. Z gotowym posiłkiem poszłam do salonu i włączył telewizor. Akurat trafiłam na jaką brazylijską telenowele, która postanowiłam obejrzeć. Jak już leniuchować to na całego.

Dowiedziałam się, że trzecia żona biznesmena była w ciąży z jego bratem, a ów brat był piątym mężem najlepszej przyjaciółki swojej kochanki, tej z którą będą mieli dziecko. Mąż Vanessy, tak miała na imię, był bezpłodny, więc planował odkupić od brata dziecko. Przyjaciółka Vanessy planowała porzucić męża dla swojego nowego kochanka, który był księdzem w pobliskiej parafii. Ksiądz ten udzielał im ślubu.

- Ach te brazylijskie tasiemce - pomyślałam. -Zawsze każdy każdego zdradza, a potem i tak wszyscy do siebie wracają, a na ekranie pojawia się piękny napis "Happy End"

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Nie patrząc przez wizjer otworzyłam je.

-Ida, coś ty najlepszego odwalasz?! - Jeszcze dobrze nie weszła do domu, a już na mnie nakrzyczała.

- Blanka, co ja niby takiego zrobiłam? - zapytałam zupełnie szczerzę.

- Co ty zrobiłaś?! Ja ci powiem co zrobiłaś! Uciekłaś! Uciekłaś z klubu! Ty wiesz jak my się o ciebie martwiłyśmy?

- No dobrze, może masz rację powinnam was uprzedzić, ale gdybyś była na moim miejscu zrobiłabyś to samo.

- Tak trzeba było nas uprzedzić! Poszłyśmy do szefa sali. Kazałyśmy mu zapalić światło i wyłączyć muzykę. Kiedy w końcu dał się przekonać, co było naprawdę trudne, okazało się, że ciebie nigdzie nie ma! A my spaliłyśmy się ze wstydu! - Przyjaciółka krzyczała na mnie dalej.

- Blanka uspokój się, proszę. Usiądź. Chcesz wody?

- Nie chcę żadnej wody! Żądam wyjaśnień!

- No dobra niech ci będzie, ale najpierw się uspokój - powiedziałam, a dziewczyna o dziwo, mnie posłuchała. Zdjęła buty i usiadła na kanapie, oddychając przy tym głęboko.

- Już jestem spokojna, czy teraz dowiem się o co chodzi?

Opowiedziałam Blance całą historię, nie pomijając żadnego szczegółu.

- Ida, przepraszam cię. Nie powinnam tak nerwowo reagować - Przyjaciółka przytuliła mnie mocno. - Wybaczysz mi?

- Oczywiście, że ci wybaczę, a tak poza tym mam inne wyjście?

- Hmm... przez okno?

Obie zaczęłyśmy się głośno śmiać. Blanka rozsiadła się na kanapie, a ja poszłam do kuchni, żeby zrobić popcorn. Kiedy weszłam do salonu, w rękach nosiłam miski, zobaczyłam przyjaciółkę, która siedziała i gapiła się w ekran telewizora jak sroka w gnat.

- Halo, Blanka, wszystko dobrze?

- Ciiiii. - Usłyszałam tylko tyle w odpowiedzi.

No tak, Blanka wciągnęła się w tasiemca. Nie chciałam jej denerwować, więc posłusznie zajęłam miejsce koło niej. Miski z popcornem postawiłam na stoliku kawowym. Przyjaciółka od razu rzuciła się na jedną z nich. Nie pozostało mi nic innego jak zrobić to samo co Blanka.

Na ekranie akurat trwała kłótnia. Vanessa była zła na przyjaciółkę za romans z księdzem. Kiedy Samantha tłumaczyła przyjaciółce zaistniałą sytuację do pokoju wszedł mąż kobiety. Mężczyzna zaczął płakać przez zdradę żony. Vanessa próbowała go uspokoić, ale ten nie był w stanie tego zrobić. Płakał i płakał, aż w końcu zasną. Kobiety nie mogły przenieść go na łóżko, więc zostawiły go na kanapie. Kiedy Samantha włączyła wodę na kawę, Vanessa zaczęła rodzić.... No i tak w skrócie. Kobieta urodziła syna - Bruna. Mąż Vanessy odkupił chłopca. Samantha zerwała z księdzem i wycofała pozew rozwodowy. Kobieta razem z mężem spodziewali się siódmego dziecka. Ksiądz udzielił chrztu Brunowi, a następnie okazał się zagubionym bratem Vanessy.

- Ida, ty naprawdę oglądasz takie bzdury? - zapytała Blanka kiedy na ekranie pokazał się napisy końcowe.

- Ty tutaj mi się nie wymądrzaj. Ja to oglądałam tylko do śniadania. Miałam zamiar to przełączyć, jak przyszłam z kuchni ty siedziałaś i oglądałaś to z zapartym tchem.

- No dobra niech ci będzie wciągnęłam się. Masz coś do jedzenia? Głodna jestem. - Na potwierdzenie swoich słów zaczęło Blance burczeć w brzuchu.

- Nie mam nic. Zamierzałam zrobić zakupy przez internet, ale akurat przyszłaś. Jak chcesz możemy coś zamówić.

- Jej! - Blanka zaczęła cieszyć się jak małe dziecko. - Proponuję chińszczyznę.

- Akurat mam ulotkę. Na co masz ochotę?

Ja wybrałam makaron ryżowy na ostro z mięsem i warzywami, a Blanka pierożki również na ostro, ale
z rybą. Na nasze zamówienie czekałyśmy prawie godzinę, ale było warto, bo jedzenie było pyszne. Uwielbiałam tę restaurację. Miała, jak dla mnie najlepszą chińszczyznę w mieście.

- Ida widziałaś tego dostawce?! Czasami nie mogę pojąć, jak takie ciacha mogą dostarczać żarcie.

Kiedy zjadłyśmy postanowiłyśmy pójść spać. Zaproponowałam przyjaciółce, aby została u mnie na noc. Kobieta zgodziła się bez żadnego "ale". Pożyczyłam jej świeżą bieliznę. Po kolei poszłyśmy do łazienki, a potem zasnęłyśmy w moim wielkim, małżeńskim łóżku. Nie przeszkadzało nam to. Byłyśmy dla siebie, jak siostry, których każda z nas nie miała. 


Deszczowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz