Rozdział 22

1.5K 125 17
                                    

- Kim pan jest? - Uchyliłam drzwi od łazienki i usłyszałam drugi męski głos.

- Już was tu nie widzę, sio! - Blanka stanowczo wyganiała nieproszonych gości.

- Daj mi wyjaśnić - powiedział pierwszy.

- Kim on jest do cholery?! - dodał drugi.

Chcąc pomóc Blance, wyszłam za ściany. Przy okazji zobaczyłam, kto przyszedł, bo ni w ząb nie mogłam dopasować głosów. 

- Robert? - wydukałam cicho.

- Ida! - wykrzyknął mężczyzna, ale zaraz powrócił do swojego pytania. - Czy ty możesz mi wyjaśnić, kto to jest?

- Boris - zwróciłam się do mężczyzny stojącego obok Roberta - wynocha!

Szeroki uśmiech Włocha w parę sekund zszedł z jego twarzy, zrobił się czerwony, ale nic nie powiedział. Odwrócił się i odszedł.
Mina pana Smitha wyrażała zdziwienie. Spojrzałam na przyjaciółkę, która stała za mną. Dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha.

- Ido. - Robert zwrócił na siebie moją uwagę. - Przepraszam.

Mężczyzna zrobił kilka kroków w moją stronę i wyciągnął za pleców wielki bukiet czerwonych róż. Czułam jak się rumienię, a moje oczy robią się wielkie jak pięć złotych. Jednak szybko się ogarnęłam, kiedy usłyszałam z tyłu cichy śmiech. Odwróciłam się do Blanki i zapytała cicho:

- Co?

Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wskazała najpierw mnie, a potem ręką pokazała swoją twarz i włosy.
Domyśliłam się, że chce mi przekazać, że mam nieułożone włosy, twarz w maseczce i szlafrok na sobie. Machnęłam tylko ręką i zwróciłam się do czekającego Roberta.

- Proszę, abyś opuścił ten pokój - powiedziałam z kamienną twarzą, co było nie lada wyzwaniem, bo w środku skakałam z radości, że znowu widzę te jego niebieskie i przenikliwe oczy.

- Iduś, proszę nie wyrzucaj mnie.

- Jestem na wakacjach, odpoczywam...

- I zapomina o tobie - dodała Blanka przerywając mi, za co skarciłam ją wzrokiem.

Robert zrobił głupią minę, ale zaraz odzyskał dawny wyraz twarzy.

- To dla ciebie. - Wręczył mi bukiet.

- Dziękuję - odpowiedziałam. - A teraz wyjdź, póki nie krzyczę. - Blanka znowu się zaśmiała.

- Proszę Cię Iduś. Daj mi się wytłumaczyć.

- Miałeś już swoje pięć minut i je wykorzystałeś - odpowiedziałam pewnie, chociaż czułam, że jeszcze chwilę na niego popatrzę i się złamię.

Rozczochrane włosy, biała koszula z podciągniętymi rękawami, co odkrywało jego umięśnione przedramiona, niebieskie oczy i smutna twarz to wszystko nie działało na moją korzyść.

- Dobrze w takim razie zapraszam do mnie na kolację, jak wrócisz. - Podał mi karteczkę z adresem. - Napisz to ustalimy konkretny termin - powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Odwróciłam się do Blanki, a ta była czerwona jak pomidor.

- Już możesz - powiedziałam, a dziewczyna zaczęła się śmiać.

- Co cię tak śmieszy?

- Ty - powiedziała łapiąc oddech.

- Ja?! Ty nigdy w życiu maseczki nie widziałaś?

- Ty i to jak bardzo chciałaś go przytulić - rzekła i rzuciła się na łóżko, znowu się śmiejąc.

- Wcale nie - powiedziałam oburzona i zamknęłam się w łazience, razem z bukietem.

Blanka miała rację, chciałam go przytulić, poczuć jego silne ramiona, ale nie mogłam. Nie mogłam, bo to on zachował się wtedy jak dziecko i nie dał sobie niczego wyjaśnić.

Ty zrobiłaś teraz to samo, idiotko.

Robert

*Kilka dni wcześniej*

Siedziałem na kanapie w swoim salonie ze szklanką whisky w dłoni. Chciałem zapomnieć o zdradzieckim bracie, ale ten mi na to nie pozwolił. Wstałem ociężale i ruszyłem w stronę drzwi zza, których rozchodziło się pukanie.

- Dalej ci mało? - warknąłem od razu.

- Co ty sobie znowu ubzdurałeś? Ja i Ida? Dobre sobie. Przecież wiesz, że bym ci tego nie zrobił - powiedział zielonooki pakując się do mieszkania.

- Wiem, co widziałem i nie wmówisz mi, że było inaczej. - Znowu rozsiadłem się na kanapie, przerzucając rękę przez oparcie.

- A właśnie, że nic nie wiesz. To było zwykłe koleżeńskie spotkanie. - Dominic usiadł koło mnie.

- Tak, już to widzę.

- Wiesz, co ty już lepiej bądź cicho. Stary, a głupi - powiedział podnoszą się z miejsca. - I wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze?

- Co?

- Że ona powiedziała, że cię kocha i chce, żeby to było coś poważnego, palancie - odpowiedział i zamknął za sobą drzwi.

Zakrztusiłem się alkoholem, który miałem w ustach.

Deszczowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz