- Otwarte! - zawołałam.
Blanka ostrożnie weszła do domu. Biały szlak z chusteczek higienicznych zaprowadził ją do mojej sypialni. Im była bliżej, tym więcej było białych śladów. Mała kupka była w salonie, gdzie spędziłam chwilę, dzwoniąc do przyjaciółki. Szlak skręcał do łazienki, ale były to tylko nieliczne, białe kulki. Najwięcej chusteczek było u mnie w pokoju. Na podłodze leżały dwa puste, tekturowe pudełka, a trzecie było właśnie na moich kolanach.
- Ida, co się stało? Nic nie chciałaś mi powiedzieć przez telefon. - Przyjaciółka usiadła koło mnie i mocno przytuliła.
- On... Robert... - mówiłam, pociągając nosem. - On powiedział, żebym więcej do niego nie dzwoniła i, że to koniec - powiedziałam szybko i sięgnęłam po kolejny biały płatek. - Ale ja tak nie mogę. Nie mogę! Rozumiesz?! Kocham go! - krzyczałam i zalałam się łzami.
- A co się takiego stało? Nie wiem, o co chodzi. - Blanka wyjęła chusteczkę i wytarła moją łzy z policzka.
Opowiedziałam jej wszystko po kolei, opowieść trochę mnie uspokoiła, co było dziwne.
- Palant! - skomentowała przyjaciółka.
- Dominic powiedział tak samo. - Uśmiechnęłam się do niej przez łzy i poruszyłam sugestywnie brwiami.
Blanka zarumieniła się, ale szybko jej przeszło.
- Wiesz co? Uważam, że jeśli się tak zachował to nie był ciebie wart.
- Naprawdę?
- Naprawdę! I wiesz, mam pomysł. - Dziewczyna podniosła się z łóżka. - Jedziemy na wakacje!
Już otwierałam usta, żeby zaprotestować, ale Blanka była szybsza.
- Nie wymagasz się, kochana. Ty nie pracujesz, ja wezmę wolę i pojedziemy. Będzie super, mówię ci. Gwarantuje, że zapomnisz o Robercie.
- No dobrze... - Zgodziłam się niechętnie. - A gdzie jedziemy?
- Do Rzymu!
- Jezu, naprawdę?! Zawsze chciałam tam pojechać! Kocham cię, kocham cię! - Rzuciłam się na przyjaciółkę, przewracając nas obie na miękki materac.
***
- Masz wszystko? - rzuciłam od progu.
Przyjechałam po Blankę, bo od niej z domu jest bliżej na lotnisko. Dziewczyna mieszkała w małej, uroczej kawalerce.
- Tak jest. Jestem gotowa do drogi!
- W takim razie marsz do samochodu - powiedziałam i obie zaczęłyśmy się śmiać i przytuliłyśmy się na przywitanie.
- Wczoraj na kolację zrobiłam sobie makaron - oznajmiła Blanka, kiedy pakowałyśmy walizki do bagażnika. - Przyzwyczajam się do tamtejszych zwyczajów. - Puściła mi oczko i zapięła pasy.
Kiedy byłyśmy już na sali odlotów miałyśmy jeszcze półtorej godziny czasu wolnego. Poszłyśmy na kawę i kupiłyśmy sobie po gazecie, żeby nam się nie nudziło w czasie lotu. Głos z głośników przerwał nam naszą dyskusję na temat mojej nowej pracy.
- Pasażerów oczekujących na samolot do Rzymu prosimy o podejścia do bramki numer cztery. Dziękujemy i życzymy miłej podróży.
Udałyśmy się we właściwe miejsce i po dwudziestu minutach byłyśmy już w samolocie na naszych miejscach.
CZYTASZ
Deszczowa miłość
RomanceZnasz to uczucie, kiedy po raz setny spóźniasz się do pracy? Ida zna je bardzo dobrze. Zawsze pilna pracownica, która skrupulatnie wypełnia swoje zadania, wykorzystuje daną jej ostatnią szansę. Musi wybrać między ulubioną pracą i "nadgodzinami" u sz...