Rozdział 14

2K 136 17
                                    

Obudziłam się i od razu w mojej głowie pojawiły się wszystkie sceny z wczorajszego dnia. Nie byłam pewna, czy to wydarzyło się naprawdę. Może moja wyobraźnia znowu płata mi figle? Ale nie. Tym razem to wszystko było prawdą, a dowodem na to był Robert, przystojny milioner, z którym się wczoraj całowałam. Mężczyzna spał przytulony do moich pleców. Jego ręka uciskała mój bok. Dotyk męskiej dłoni na moim brzuchu był bardzo przyjemny, a ja od paru ładnych miesięcy nie miałam szansy poczuć tego uczucia, więc zdjęłam jego dłoń z siebie z lekkim żalem. Bałam się, że go obudziłam, ale on tylko położył się na plecy z ręką pod głową. Stałam przy łóżku i patrzyłam na śpiącego mężczyznę. Jego usta były lekko rozchylone, miałam ochotę znowu ich dotknąć, ale nie miałam odwagi. Przecież ja tak naprawdę nic nie znaczyłam, a wczorajszy pocałunek był tylko chwilowym impulsem. Zapomnieniem. Musieliśmy rozładować swoje emocje, a to był najlepszy sposób. Chyba... Stałam tak jeszcze chwilę i kiedy stwierdziłam, że już moje oczy nasyciły się tym widokiem, udałam się do łazienki.
Brałam prysznic chyba z dwadzieścia minut, a potem jeszcze drugie tyle robiąc pozostałe rzeczy, jakie robi każda kobieta. Wyjątkiem był makijaż, który sobie odpuściłam. Wyszłam po cichu z łazienki. Robert dalej smacznie spał.

A ja myślałam, że to ze mnie jest śpioch.

Poszłam do kuchni i zabrałam się za szykowanie śniadania, a może raczej posiłku, bo dochodziło już południe, więc trochę było za późno jak na śniadanie.
Postanowiłam zrobić placki z jabłkami. Pierwsza porcja placuszków była już na talerzu, kiedy Robert zajrzał do kuchni.

- Ile ty już nie śpisz? - zapytał.

- Około godziny - odpowiedziałam z uśmiechem. - Straszny z ciebie śpioch.

- Masz bardzo wygodne łóżko, a ja miałem bardzo miękką przytulankę - powiedział i puścił mi oczko, a ja od razu oblałam się rumieńcem. - Mogę? - Mężczyzna wskazał placka, którego właśnie zdjęłam z patelni.

- Uważaj są gorące.

- Nie przesadzaj, nie jestem małym dzieckiem. - Robert zaczął się śmiać.

Odwróciłam się z powrotem do kuchenki, ale usłyszałam plask. Spojrzałam w kierunku mężczyzny. Robert trzymał się z płatek ucha, a na blacie leżał mój placek z jabłkami.

- Gorąc. - Przyznał niechętnie mój towarzysz.

- A nie mówiłam? - zapytałam z uśmiechem.

- Co ty na to, żeby pójść na obiad do restauracji? - Robert zmienił temat.

- A co z plackami?

- Zjesz na kolację, albo jutro na śniadanie.

- No dobrze. - Zgodziłam się. - A gdzie chcesz iść?

- Może sushi?

- Lubię sushi, ale dzisiaj mam ochotę na burgery.

- Burgery?! - zdziwił się Robert.

- Nie lubisz?

- Lubię, tylko, że rzadko je jem.

- Dlaczego? - Jak ja czasami nie rozumiem ludzi.

- Nie chodzę w takie miejsca.

- To pora zacząć.

- Niech będzie tylko pojadę do domu się przebrać. Za godzinę będziesz gotowa?

- Oczywiście.

- Tylko lepiej załóż spodnie.

- Dlaczego?

- Później zobaczysz - Robert uśmiechnął się i wyszedł.

Nie mogłam się oprzeć i zjadłam dwa placki, bo już zaczęło mi burczeć w brzuchu. Skończyłam sprzątać kuchnię i udałam się do garderoby. Wybrałam czarne spodnie i koszulkę w tym samym kolorze oraz baleriny.

Deszczowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz