- Robert! - krzyknęłam i szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. - Co się stało? - zapytałam się sama siebie.
Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było w jak najlepszym porządku.
- To był tylko sen. Zły sen - powtarzałam w myślach.
Wstałam powoli z kanapy, przez tego kaca musiałam znowu zasnąć. Spojrzałam na telefon, dochodziła trzecia popołudniu. Szybko zerwałam się z miejsca, wzięłam kubek ze stolika kawowego i poszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i wybrałam numer Blanki. Przyjaciółka odebrała natychmiast.
- Cześć kochana, co u ciebie? - zaczęła.
- Masz dzisiaj jakieś plany po pracy?
- Nie, a o co chodzi?
- Super! - powiedziałam z entuzjazmem. - W takim razie szykuj się na piątą...
- Gdzie idziemy? - przerwała mi przyjaciółka.
- Robert wpadł na pomysł, żeby iść na sushi...
- O mój boże! Naprawdę?
- Tak, ale... - Znowu mi przerwała.
- Ale tak we trójkę idziemy?
- Dowiesz się jak dasz mi dokończyć - powiedziałam stanowczo.
- Dobrze mów.
- Idziemy we czwórkę...
- Czwórkę?!
- Blanka - upomniałam ją.
- Przepraszam.
- Idziemy we czwórkę. Ja, ty, Robert i Dominic. Przyjdź do mnie z piętnaście minut wcześniej, Robert po nas przyjedzie.
- Dominic?! Czemu dzwonisz do mnie tak późno? Wcześniej się nie dało?!
- Ty już lepiej nie marudź, tylko kończ pracę i się szykuj.
- Tak jest kapitanie! Do zobaczenia.
- Cześć - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Poszłam do łazienki, wzięłam gorącą kąpiel i zadowolona poszłam do garderoby. Długo stałam i się zastanawiam, ale ostatecznie wybrałam białą, zwykłą, bawełnianą bluzkę z dekoltem w serek do tego granatowe jeansy i białe trampki. Nie chciałam zakładać szpilek, bo przecież to jest zwykle koleżeńskie spotkanie. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, tylko usta podkreśliłam czerwoną szminką. Włosy zaplotłam w długiego, luźnego warkocza. Akurat szukałam odpowiedniej biżuterii, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a w progu stała Blanka.
- Cześć kochana, zapraszam. - Ruchem ręki pokazałam, żeby weszła. - Pięknie wyglądasz i te kolory. -Zaczęłam się śmiać.
Przyjaciółka była ubrana w białą sukienkę, z roskloszowanym dołem, w granatowe pasy. Dodatkowo miła czerwone szpilki i torebkę, a włosy związane w wysoki kok, z którego wychodziły krótkie, rude włosy.
- Dzięki, ty też wyglądasz niczego sobie tylko te trampki.
- Nie komentuj, wiem, co robię.
- Niech ci będzie. Odkąd skończyłam z tobą rozmawiać, to nie mogę znaleźć sobie miejsca. Jestem taka podekscytowana. Jesteś już gotowa?
- Jeszcze tylko naszyjnik - odpowiedziałam.
- No to dawaj, pokaż co tam masz.
Obie zgodnie wybrałyśmy delikatny, srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca. Kiedy byłam już gotowa, akurat zadzwonił Robert.
- Czekam na dole - powiedział.
- Dobrze już schodzę, jest ze mną Blanka.
- Nie ma sprawy - rzekł i się rozłączył.
Chwyciłam moją ulubioną torebkę i wyszłyśmy z mieszkania. Mężczyzna czekał na parkingu, oparty o czarnego Bentley'a.
- Cześć - przywitał się Robert. - Gotowe?
- Oczywiście - odpowiedziałam i zajęłam miejsce obok kierowcy, a Blanka usiadła z tyłu.
W czasie drogi samochód Roberta zamienił się w "wesoły samochodzik". Rozmawialiśmy i śmialiśmy się cały czas. Po niespełna pół godzinie byliśmy na miejscu. Gdy tylko mężczyzna podjechał na parking, zobaczyłam czekającego Dominica.
- Cześć braciszku. Długo czekałeś? - zapytał Robert jak tylko wysiedliśmy z samochodu.
- Nie, nie długo. Witaj, Ido - przywitał się. - Czy jest ta twoja przyjaciółka, o której tyle słyszałem?
- Blanka, miło mi cię poznać. - Kobieta uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę, żeby się przywitać.
- Dominic.
Blanka i Dominic poszli przodem, znajdując od razu wspólny temat do rozmowy. Ja z Robertem zostałam z tyłu.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz - powiedział mi na ucho mężczyzna i położył dużą dłoń na moich plecach.
Jego ciepły oddech sprawił, że po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz.
- Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Gdy tylko zajęliśmy miejsce przy stoliku, kelnerka przyniosła nam menu. Oczywiście nie omieszkała posłać chłopakom szerokiego uśmiechu. Myślała, że nie zauważymy z Blanką tego, ale się myliła. Na szczęście Robert i Dominic nie widzieli tego, a jeśli nawet to nie okazali zainteresowania. Kiedy wybraliśmy już, co chcemy zjeść, bracia zaoferowali, że pójdą zamówić.
- Ale po co macie iść skoro, kelnerka sama przyjdzie? - zapytała moja przyjaciółka.
- No właśnie - dodałam.
- To żaden kłopot - odpowiedział młodszy z nich i odeszli.
- No jak? - zapytałam, gdy uznałam, że mężczyźni są dość daleko.
- Chodzi ci o Dominica?
- Nie o Świętego Mikołaja.
- Aha, w takim razie jest trochę za gruby jak dla mnie - powiedziała i zaczęłyśmy się śmiać. - A tak na serio, to brak mi słów. Miły, przystojny, zabawny i te oczy, można się w nich zatracić.
- Wiem coś na ten temat, Robert też ma takie przenikliwe spojrzenie - dodałam i dałam ponieść się marzeniom.
Robert
- No i jak?
- Powiem ci, że tego to ja się nie spodziewałem. Jest piękna, miła, zabawna. Idealna.
- Cieszę się, że tak sądzisz. Co powiesz na podwójny ślub? - zażartowałem.
- Koleś ją ja znam tylko kwadrans.
- Ja już po pięciu wiedziałem, że Ida jest wyjątkowa. Rodzice dostaną zawału jak się dowiedzą.
- Masz rację, to będzie dla nich szok.
Ida
Bracia wrócili i zajęli swoje miejsca. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Robert powiedział, że niedługo wyjeżdża na dwa tygodnie w delegacje. Kiedy zjedliśmy na dworze robiło się już ciemno. Dominic zaproponował, że odwiezie Blankę do domu, przyjaciółka od razu się zgodziła i odjechali.
- Słodko razem wyglądają - powiedziałam.
- Masz rację, ale my i tak wyglądamy lepiej - odpowiedział Robert i posłał mi figlarny uśmiech.
- Egoista - rzekłam i wsiadłam do samochodu.
- Twój egoista.
- Tego nie powiedziałam. - Pocałowałam Roberta w policzek i zapięłam pasy.
CZYTASZ
Deszczowa miłość
RomanceZnasz to uczucie, kiedy po raz setny spóźniasz się do pracy? Ida zna je bardzo dobrze. Zawsze pilna pracownica, która skrupulatnie wypełnia swoje zadania, wykorzystuje daną jej ostatnią szansę. Musi wybrać między ulubioną pracą i "nadgodzinami" u sz...