Rozdział 17

1.7K 127 17
                                    

- Robert! - krzyknęłam i szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. - Co się stało? - zapytałam się sama siebie.

Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było w jak najlepszym porządku.

- To był tylko sen. Zły sen - powtarzałam w myślach.

Wstałam powoli z kanapy, przez tego kaca musiałam znowu zasnąć. Spojrzałam na telefon, dochodziła trzecia popołudniu. Szybko zerwałam się z miejsca, wzięłam kubek ze stolika kawowego i poszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i wybrałam numer Blanki. Przyjaciółka odebrała natychmiast.

- Cześć kochana, co u ciebie? - zaczęła.

- Masz dzisiaj jakieś plany po pracy?

- Nie, a o co chodzi?

- Super! - powiedziałam z entuzjazmem. - W takim razie szykuj się na piątą...

- Gdzie idziemy? - przerwała mi przyjaciółka.

- Robert wpadł na pomysł, żeby iść na sushi...

- O mój boże! Naprawdę?

- Tak, ale... - Znowu mi przerwała.

- Ale tak we trójkę idziemy?

- Dowiesz się jak dasz mi dokończyć - powiedziałam stanowczo.

- Dobrze mów.

- Idziemy we czwórkę...

- Czwórkę?!

- Blanka - upomniałam ją.

- Przepraszam.

- Idziemy we czwórkę. Ja, ty, Robert i Dominic. Przyjdź do mnie z piętnaście minut wcześniej, Robert po nas przyjedzie.

- Dominic?! Czemu dzwonisz do mnie tak późno? Wcześniej się nie dało?!

- Ty już lepiej nie marudź, tylko kończ pracę i się szykuj.

- Tak jest kapitanie! Do zobaczenia.

- Cześć - odpowiedziałam i się rozłączyłam.

Poszłam do łazienki, wzięłam gorącą kąpiel i zadowolona poszłam do garderoby. Długo stałam i się zastanawiam, ale ostatecznie wybrałam białą, zwykłą, bawełnianą bluzkę z dekoltem w serek do tego granatowe jeansy i białe trampki. Nie chciałam zakładać szpilek, bo przecież to jest zwykle koleżeńskie spotkanie. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, tylko usta podkreśliłam czerwoną szminką. Włosy zaplotłam w długiego, luźnego warkocza. Akurat szukałam odpowiedniej biżuterii, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a w progu stała Blanka.

- Cześć kochana, zapraszam. - Ruchem ręki pokazałam, żeby weszła. - Pięknie wyglądasz i te kolory. -Zaczęłam się śmiać.

Przyjaciółka była ubrana w białą sukienkę, z roskloszowanym dołem, w granatowe pasy. Dodatkowo miła czerwone szpilki i torebkę, a włosy związane w wysoki kok, z którego wychodziły krótkie, rude włosy.

- Dzięki, ty też wyglądasz niczego sobie tylko te trampki.

- Nie komentuj, wiem, co robię.

- Niech ci będzie. Odkąd skończyłam z tobą rozmawiać, to nie mogę znaleźć sobie miejsca. Jestem taka podekscytowana. Jesteś już gotowa?

- Jeszcze tylko naszyjnik - odpowiedziałam.

- No to dawaj, pokaż co tam masz.

Obie zgodnie wybrałyśmy delikatny, srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca. Kiedy byłam już gotowa, akurat zadzwonił Robert.

- Czekam na dole - powiedział.

- Dobrze już schodzę, jest ze mną Blanka.

- Nie ma sprawy - rzekł i się rozłączył.

Chwyciłam moją ulubioną torebkę i wyszłyśmy z mieszkania. Mężczyzna czekał na parkingu, oparty o czarnego Bentley'a.

- Cześć - przywitał się Robert. - Gotowe?

- Oczywiście - odpowiedziałam i zajęłam miejsce obok kierowcy, a Blanka usiadła z tyłu.

W czasie drogi samochód Roberta zamienił się w "wesoły samochodzik". Rozmawialiśmy i śmialiśmy się cały czas. Po niespełna pół godzinie byliśmy na miejscu. Gdy tylko mężczyzna podjechał na parking, zobaczyłam czekającego Dominica.

- Cześć braciszku. Długo czekałeś? - zapytał Robert jak tylko wysiedliśmy z samochodu.

- Nie, nie długo. Witaj, Ido - przywitał się. - Czy jest ta twoja przyjaciółka, o której tyle słyszałem?

- Blanka, miło mi cię poznać. - Kobieta uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę, żeby się przywitać.

- Dominic.

Blanka i Dominic poszli przodem, znajdując od razu wspólny temat do rozmowy. Ja z Robertem zostałam z tyłu.

- Pięknie dzisiaj wyglądasz - powiedział mi na ucho mężczyzna i położył dużą dłoń na moich plecach.

Jego ciepły oddech sprawił, że po moim kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz.

- Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

Gdy tylko zajęliśmy miejsce przy stoliku, kelnerka przyniosła nam menu. Oczywiście nie omieszkała posłać chłopakom szerokiego uśmiechu. Myślała, że nie zauważymy z Blanką tego, ale się myliła. Na szczęście Robert i Dominic nie widzieli tego, a jeśli nawet to nie okazali zainteresowania. Kiedy wybraliśmy już, co chcemy zjeść, bracia zaoferowali, że pójdą zamówić.

- Ale po co macie iść skoro, kelnerka sama przyjdzie? - zapytała moja przyjaciółka.

- No właśnie - dodałam.

- To żaden kłopot - odpowiedział młodszy z nich i odeszli.

- No jak? - zapytałam, gdy uznałam, że mężczyźni są dość daleko.

- Chodzi ci o Dominica?

- Nie o Świętego Mikołaja.

- Aha, w takim razie jest trochę za gruby jak dla mnie - powiedziała i zaczęłyśmy się śmiać. - A tak na serio, to brak mi słów. Miły, przystojny, zabawny i te oczy, można się w nich zatracić.

- Wiem coś na ten temat, Robert też ma takie przenikliwe spojrzenie - dodałam i dałam ponieść się marzeniom.

Robert

- No i jak?

- Powiem ci, że tego to ja się nie spodziewałem. Jest piękna, miła, zabawna. Idealna.

- Cieszę się, że tak sądzisz. Co powiesz na podwójny ślub? - zażartowałem.

- Koleś ją ja znam tylko kwadrans.

- Ja już po pięciu wiedziałem, że Ida jest wyjątkowa. Rodzice dostaną zawału jak się dowiedzą.

- Masz rację, to będzie dla nich szok.

Ida

Bracia wrócili i zajęli swoje miejsca. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Robert powiedział, że niedługo wyjeżdża na dwa tygodnie w delegacje. Kiedy zjedliśmy na dworze robiło się już ciemno. Dominic zaproponował, że odwiezie Blankę do domu, przyjaciółka od razu się zgodziła i odjechali.

- Słodko razem wyglądają - powiedziałam.

- Masz rację, ale my i tak wyglądamy lepiej - odpowiedział Robert i posłał mi figlarny uśmiech.

- Egoista - rzekłam i wsiadłam do samochodu.

- Twój egoista.

- Tego nie powiedziałam. - Pocałowałam Roberta w policzek i zapięłam pasy.

Deszczowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz