- Luke przysięgam, że jeśli zaraz się nie ruszysz dostarczę cię tam martwego - warknęłam próbując zaciągnąć go na hotelowy korytarz. Ludzie którzy przechodzili obok nas w hotelowej recepcji dziwnie się patrzyli, ponieważ chłopak stał w miejscu, a ja ciągnęłam za jego rękę. Byłam tego dnia za słaba, żeby ruszyć go choćby o milimetr.
- Hej w sumie to nie jest taki zły pomysł - wyszczerzył się, a ja załkałam z bezradności. Był uparty jak małe dziecko, a ja nie radziłam sobie z małymi dziećmi.
- Co mam zrobić żebyś się ruszył? - westchnęłam puszczając jego dłoń. Musiałam go jakoś przekupić.
- Buzi? - zrobił dziubek, a ja pacnęłam go w czoło. - Zawsze coś - wzruszył ramionami i poszedł w kierunku ich pokoi. Czyli to było takie proste? Musiałam go tylko uderzyć? Stałam przez chwilę w szoku, że tak szybko zgodził się iść dalej. - No idziesz?! Czy mam cię tam zanieść? - krzyknął, a ja pokiwałam głową z niedowierzaniem. Dogoniłam go i dalej szliśmy już ramię w ramię. Luke to taka mała nastolatka z okresem. Postanowiłam mu już nie dogryzać żeby nie popsuć obecnej sytuacji. Na razie szedł grzecznie w dobrą stronę.
- Ty mały dupku! - usłyszeliśmy za swoimi plecami, a głos Ashton'a rozniósł się po holu. Sądząc po krokach był sam, a co najgorsze zbliżał się do nas w bardzo szybkim tempie. - Co ty sobie myślisz pojawiając się tu teraz od tak?!
- Hej Ash, spokojnie - stanęłam między nimi, bo zaczynało się robić niebezpiecznie. Widziałam jak chłopak zaciska pięści ze zdenerwowania. Luke i Ashton od zawsze nie potrafili w pewnych kwestiach się dogadać, a kiedy już zaczynali się kłócić robili to porządnie. - Luke wrócił, bo zrozumiał swój błąd.
- Sky przestań być jego adwokatem. Nasza gwiazdka chyba potrafi mówić - warknął na co się wzdrygnęłam lekko się odsówając przez co plecami dotknęłam klatki piersiowej Hemmings'a. - Przepraszam. Trochę mnie poniosło.
- Michael i Calum są w pokoju? - nie zareagowałam na jego przeprosiny. Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy żeby wrócić do domu i w końcu się wyspać, chociaż nie liczyłam na to, że tam zasnę. Chyba nie będę potrafiła zapomnieć, że mieszkał tam ktoś jeszcze. Musiałam rozważyć sprzedaż tego mieszkania. Ashton zaprowadził nas do odpowiedniego pomieszczenia i wyjął z kurtki kartę żeby otworzyć drzwi. Luke szedł jak na ścięcie,a jego dobry humor jak szybko przyszedł tak szybko poszedł. - Jeśli zaczniecie się kłócić to przysięgam, że was pozabijam - warknęłam wchodząc pierwsza. Czułam na sobie ich wzrok, ale zignorowałam to.
- Och, kogo moje piękne oczy widzą - Calum zakpił, a Michael tylko rzucił w naszą stronę krótkie spojrzenie, po czym wrócił do pisania. Chciałam się do niego uśmiechnąć, ale nie zdążyłam. Zapewne domyślił się, że byliśmy razem i na mnie również był zły.
- Pięknymi bym ich nie nazwał - Luke odezwał się, a ja zgromiłam go wzrokiem. Przecież uprzedziłam, że mają być dla siebie mili. - Przepraszam - przygryzł niepewnie wargę kiedy zauważył mój wzrok na swojej osobie. Kiedy weszliśmy do hotelu zdjęłam ciemne okulary, bo to byłoby dziwne gdybym nosiła je w środku, a poza tym nie wstydziłam się chłopaków.
- Przepraszasz za obrażenie Calum'a czy za to, że tydzień temu wyjechałeś sobie bez słowa nie wiadomo gdzie? - Michael mówił z twarzą skierowaną w stronę kartki. Westchnęłam głęboko wiedząc, że to będzie długa rozmowa. Zajęłam miejsce na fotelu i podkurczyłam nogi. Wyciągnęłam telefon, a oni dziwnie na mnie spojrzeli i gapili się tak dopóki nie wychyliłam wzroku znad ekranu.
- Nie każcie mi się w to mieszać, bo nie mam nastroju ani siły. Jestem tu tylko po to żebyście się nie pozabijali o ile ja sama tego nie zrobię. Więc jeśli chcecie świętego spokoju, którego ja nawiasem mówiąc pragnę, bo spędziłam z tym świrem tydzień, to pogódźcie się i odwieźcie mnie grzecznie do domu gdzie czeka pizza i Dylan - rozwinęłam nieco swoją wypowiedź, a oni o dziwo grzecznie mnie słuchali. Chyba woleli żebym ich obrażała, bo nadal się we mnie wpatrywali. - No dalej. Nie przeszkadzajcie sobie - machnęłam na nich ręką, ale w pokoju nadal panowała cisza. - Czy mam was tu zamknąć i wrócić kiedy wasze zwłoki zaczną się rozkładać?
- Hej. Od kiedy jesteś taka obrzydliwa - Ashton się wzdrygnął zapewne obrazując sobie mój pomysł.
- Od kiedy spędziłam dwanaście godzin w samolocie bez snu, bo ten frajer całą podróż chrapał jak traktor. Błagam was - jęknęłam i wróciłam do swojej komórki chcąc jak najlepiej ich ignorować. - Nie słyszę rozmowy!
- Ona nie da nam spokoju - westchnął Luke.
- Ktoś wsadził jej kija w dupe? Lub coś innego? - odezwał się Calum.
- Myślę, że po prostu przedwakowała Hemmings'a - następnie wtrącił się Michael. Ich uwagi były wypowiadane tak jakby mnie tu wcale nie było.
- Hej! To nie prawda - blondyn się uburzył. - Wiecie, że nie o tym mieliśmy rozmawiać?
- Cały czas czekamy na to co masz nam do powiedzenia - zerknęłam delikatnie w ich stronę, żeby obserwować całą tą sytuację. To mogło być całkiem zabawne. Byłam ciekawa jak tym razem te przygłupy wyznają sobie miłość i przepraszam za moje chamstwo, ale chrapanie Luke'a to coś czego nigdy w życiu nie chcielibyście usłyszeć. To jak zarzynanie stada owiec.
- Jak mam wam to wszystko wyjaśnić skoro ona tu siedzi? - wskazał na mnie palcem, a ja podniosłam na niego wzrok. Miałam ochotę wstać i wyjść, ale byłam ciekawa co ma do powodzenie, więc tak szybko już się mnie nie pozbędzie.
- Przestań się wymigywać tylko gadaj - westchnął Michael. Wszyscy czekali na jego wyjaśnienia, a ja byłam ciekawa co postanowił. Nagle przeszło mnie takie dziwne uczucie, że on znów będzie musiał wyjechać i nie wiem dlaczego, ale mój żołądek skręcał się ze stresu. To on przez ostatni tydzień pomagał mi normalnie funkcjonować.
- Okej, a więc, byłem strasznie rozbity, zazdrosny, wyciekły, zagubiony i nie umiałem sobie poradzić. Musicie mnie zrozumieć, bo ja naprawdę nie chciałem dla nas źle - odparł i spuścił głowę oglądając swoje trampki.
- Dlaczego nie przyszedłeś do nas żeby porozmawiać? - Michael starał się to zrozumieć, ale chyba kiepsko mu szło. Wydawało mi się, że czymś się martwi i jest na mnie zły. Nie chciałam żeby między nami były jakieś nieporozumienia więc musiałam jak najszybciej z nim pogadać.
- Bałem się tego co o mnie pomyślcie - szepnął. Było widać, że jest mu głupio mówić o swoich uczuciach przy nich. Kiedy był ze mną sam to wyglądało zupełnie inaczej. Stawał się bardziej otwarty i pewny siebie. Chyba po prostu był bardziej wrażliwy i wstydził się tego.
- Luke pamiętaj, że jesteśmy przyjaciółmi i skoczymy za tobą nawet w ogień. To fakt, że zachowujesz się czasem jak baba i skończony kretyn, ale jesteś dla nas jak rodzina. Jesteśmy zespołem nie tylko w kontekście muzyki więc nic nigdy nie powinno nas poróżnić. Twoje problemy to nasze problemy. Zawsze możesz z nami pogadać i nawet jeśli najpierw będziemy się z ciebie śmiać to później na pewno znajdziemy rozwiązanie - przemowa Ashton'a wzruszyła mnie na tyle, że kilka łez spłonęło po moich policzkach. Nie wiem czy to właśnie przez Iriwina, czy przez to, że po prostu się zamyśliłam, a w głowie znów pojawiły się sceny z ostatniego tygodnia.
- Czyli między nami okej? - Luke zapytał, a ja wywnioskowałam z tego, że zostaje w zespole. Serce mnie zakuło kiedy pomyślałam o ich wyjeździe. Nie chciałam znów kogoś stracić, a teraz potrzebowałam kontaktu z przyjaciółmi. - Hej Sky nie rycz.
- Chodźcie mnie przytulić - rozryczałam się na dobre, kiedy podeszli do mnie żeby grupowo się uściskać. Kiedy coś tracisz, zyskujesz zawsze coś nowego, prawda?
_________________________
Miał być jutro, ale nie mogłam się powstrzymać, bo ten rozdział bardzo mi się podoba hahaHej, nie myślicie, że Sky i Luke powinni mieć ship name? Może luky?
Jeśli oddychasz, daj gwiazdkę! (lolz zawsze chciałam tak żebrać)
Kocham Was 💖
CZYTASZ
Don't Come Back To Me | l.h ✔
Fanfiction/Druga część Don't Leave Me/ Nie pamiętam ostatniego razu kiedy widziałem Twoją twarz Czuję się tak samotny, a jestem w zatłoczonym miejscu Zostawiłaś mnie bez kierunku Chodziłem z miejsca na miejsce Próbując sprowadzić Cię z powrotem Chodziłem prze...