Lubiłam lotniska. W ogóle lubiłam latać samolotem. Czułam się wtedy taka wolna. Daleko od wszystkiego, każdego, nawet najmniejszego problemu. Tak było i tym razem. Lot minął spokojnie, ale za to bardzo mnie zmęczył. W końcu nie spałam całą noc przez Luke'a z którym miałam wiele do omówienia, a w samolocie jakoś nie mogłam ułożyć się na tyle wygodnie by zasnąć. Wiele niepotrzebnych myśli zajmowało wtedy moją głowę i zaburzało spokój. Zastanawiałam się między innymi jak taki jeden człowiek może wywołać w nas tyle emocji. Sprawić, że w jednej chwili budzi się w nas tyle sprzecznych uczyć. Przez cały ten czas starałam się poczuć coś takiego do Nate'a. Chciałam sobie nawet w pewnym momencie to wmówić. Czekała na to uczucie ponad rok i chyba nigdy się nie doczekam. Bo ktoś stworzył coś takiego jak przywiązanie i miłość której choćby bardzo się chciało nie da się zapomnieć. Tak bardzo chciałabym jego szczęścia, ale jeśli pozostanie tak jak jest nikt z naszej trójki nie będzie szczęśliwy. To brzmi żałośnie. Wstydzę się tego co dzieje się teraz w moim życiu. Zamiast zachowywać się poważnie i dojrzale bawię się w przyjaźnie z mężczyzną którego kocham i okłamuje narzeczonego na którym mi zależy. Jeśli ktoś rozwiąże za mnie ten problem chyba wręcze mu medal i postawie ołtarzyk.
- Gdyby nie ta kolorowa walizka w misie nigdy bym cię nie poznał - Dylan szedł w moim kierunku śmiejąc się z tęczowych misi, ale one po prostu była w moim stylu. Widzicie? Dzieciak. - Oho, nie rzucasz mi się w ramiona więc coś jest nie tak.
- Jestem na ciebie zła - odparłam i starałam się nie roześmiać widząc jego minę. Nawet przez myśl przeszło mi, że zrobił coś jeszcze o czym nie wiem. - Miałeś przyjechać do mnie z Maksem i co?
- Ah, o to chodzi - odetchnął z ulgą i wtedy już wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. - Miałem trochę spraw w Sydney i musiałem zostać. Tata miał dużo pracy.
- Nie wybaczę ci dopóki nie dowiem się co to za sprawy - poinformowałam go i rozłożyłam ramiona żeby w końcu się z nim przywitać. Na prawdę długo się ze sobą nie widzieliśmy ale on nadal odgrywał ważną rolę w moim życiu. Wtuliłam się w niego i przez chwilę znów było tak jak kiedyś. Chciałbym cofnąć czas i naprawić wszystkie błędy.
- To długa historia - próbował mnie spławić ale wiadome było, że mu się to nie uda. Był na mnie skazany przez kilka następnych dni. Nie odpuszczę mi tak łatwo.
- Mam dużo czasu - rzuciłam zakładając okulary przeciwsłoneczne, ponieważ wyszliśmy z budynku i zaczęły razić mnie promienie słoneczne. Tęskniłam za zimą w Sydney.
- Nie dasz mi spokoju, prawda? - odparł, a ja się zaśmiałam i pokiwałam przecząco głową. - W sumie myślę, że się ucieszysz - wyszczerzył się przez co trochę się uspokoiłam. Było widać, że jest szczęśliwy, a to cieszyło mnie najbardziej. Poczułam wibracje w kieszeni więc wyciągnęłam komórkę. Na moje usta wpłynął delikatny uśmiech.
Luke: tęsknię
Ja: przyjaciele, pamiętasz?
Luke: przyjaciele się tak nie całują
Ja: to było po przyjacielsku Luke
I znów poczułam jego delikatne pocałunki i zrobiło mi się tak przyjemnie. Chciałbym go całować do końca życia i cholera! O czym ja myślę?
- Nate już się stęsknił? - słysząc jego imię wszystko o czym myślałam zniknęło z mojej głowy. Przyjemność zastąpiło poczucie winy, a mój żołądek się ścisnął. - Właściwie to dlaczego nie spędzanie świąt razem?
- To długa historia - powtórzyłam to co on powiedział mi jeszcze wewnątrz lotniska.
- Myślałem, że te długie historie to te szczęśliwe historie, ale widzę, że u ciebie to się nie sprawdza. Co się stało? - martwił się, a ja to rozumiałam. Mimo, że nie byliśmy prawdziwym rodzeństwem, a ponadto kiedyś byliśmy parą, dbalismy o siebie nawzajem jak prawdziwa rodzina. Nie chciałam trzymać przed nim tego w tajemnicy więc postanowiłam opowiedzieć mu wszytko jeszcze w samochodzie żeby nikt więcej tego nie usłyszał. U nas w domu ściany mają uszy, a nie chce jak na razie martwić mamy.
- My się chyba rozstaliśmy - wyznałam, a jego w cale nie zdziwiła ta informacja. Dlaczego nie jest zdziwiony?
- Nareszcie - wykrzyknął, a ja byłam dość zdezorientowana. Cieszył się? - Nie zbyt go lubiłem.
- Luke'a też nie lubiłeś - skrzywiłam się.
- Taka rola starszego brata - wzruszył ramionami nadal skupiając się na drodze.
- Jesteśmy w tym samym wieku ciole - uderzyłam go w ramię na co on się zaśmiał.
- Jestem starszy o kilka miesięcy - wytknął mi. - Wiesz jakie były moje stosunki z Lukiem. W sumie wcale go nie znałem...
- Ale nie lubisz go, bo mnie zranił. Wiem o tym. Ja już mu wybaczyłam. Wy wszyscy też powinniście. Każdy popełnia błędy. Większe czy mniejsze. I każdy powinien mieć szansę na wybaczenie - wytłumaczyłam.
- Sky czy wydarzyło się coś w Londynie? - znał mnie tak dobrze, że wiedział, że coś jest na rzeczy.
- Nawet nie wiesz jak wiele - oparłam głowę o szybę obserwując moje ukochane miasto. - Opowiem ci o tym później, a teraz mógłbyś zawieść mnie na cmentarz? Chciałabym pójść do taty.
- Pewnie - uśmiechnął się ciepło, czego nie potrafiłam nie odwzajeminć. - To może ja zacznę opowiadać?
- No jasne. Dawaj! - klasnęłam radośnie i odwróciłam się w jego stronę na fotelu.
- Pamiętasz Laurel?
- Oczywiście. Kocham te dziewczynę - zaśmiałam się. To naprawdę świetna osoba, więc mam nadzieję, że powie mi, że z nią jest.
- Będziemy mieli dziecko - powiedział szybko, a mnie zamurowało. Po chwili odzyskałam świadomość i zaczęłam piszczeć ze szczęścia. - Uh, moje dziecko będzie miało głuchego tatę. A to wszystko przez ciebie Sky.
- Boże, nie mogę w to uwierzyć - nadal szczerzyłam się jak głupia. Cieszyłam się chyba bardziej niż on. - Tylko nie oszalej.
- Powiedz to sobie.
- Mój braciszek będzie ojcem - rozmarzyłam się.
- Wiedziałem, że nie powinienem ci tego mówić - przez resztę drogi już tylko na zmianę śmialiśmy się i rozmawialiśmy jedynie o nim. Byłam taka szczęśliwa zapominając o moich problemach.
CZYTASZ
Don't Come Back To Me | l.h ✔
Fanfiction/Druga część Don't Leave Me/ Nie pamiętam ostatniego razu kiedy widziałem Twoją twarz Czuję się tak samotny, a jestem w zatłoczonym miejscu Zostawiłaś mnie bez kierunku Chodziłem z miejsca na miejsce Próbując sprowadzić Cię z powrotem Chodziłem prze...