~Luke~
-Znowu pijesz? - usłyszałem głos Michael'a, który wszedł właśnie do salonu.
-Mamy wolne - wzruszyłem ramionami.
-Ale to nie znaczy, że całe święta masz chodzić napruty - powiedział niezadowolony patrząc na mnie.
-Co to za różnica - widziałem, że moja obojętność zaczyna go irytować ale w sumie mało mnie to obchodziło.
-Co ci znowu jest? - usiadł obok mnie na sofie. - Chodzi o tą wczorajszą rozmowę? - wziąłem kolejny łyk piwa i westchnąłem głęboko. Co miałem mu powiedzieć? Że po tak długim czasie wszystko znów wróciło? A może, że to uczucie było ze mną przez cały ten czas tylko po prostu uśpione.
-Mam po prostu dość. Ten rok był ciężki, a wczoraj... Przyswoiłem zbyt dużo informacji na raz.
-Rozumiem, że za nią tęsknisz. Ja też tęsknię ale musimy pogodzić się z tym, że Sky już nas nie potrzebuje i prawdopodobnie już o nas zapomniała.
-Myślisz, że można zapomnieć coś takiego? - spojrzałem na przyjaciela, a on skrzywił się, zapewne od zapachu alkoholu.
-Po tak długim czasie? Wydaje mi się że tak.
-To czemu ja nie zapomniałem?
-Bo ciągle o tym myślisz. Wyjdź gdzieś, poznaj kogoś nowego i... Nie czekaj. To raczej średnio możliwe...
-Wyjdź gdzieś! Zostań zgnieciony lub porwany przez stado fanek - zaśmiałem się, a Mike mi zawtorowal.
-No tak - odparł nadal cicho rechocząc. - Szkoda, że nie udało nam się wrócić do domu na święta. Nawet nie wiesz jak moja mama się ucieszyła kiedy zobaczyła Liz u nas na osiedlu.
-Ona też się bardzo cieszy, że wróciła do Sydney. Nie czuła się dobrze w LA. Poza tym relacje między nią, a tatą się dzięki temu poprawiły.
-To nasze pierwsze świeta poza domem, dziwnie się czuje.
-Tak, ja też. Ale cieszę się, że jestem w Londynie - pomyślałem o blondynce, a kąciki moich ust mimowolnie poszybowały w górę.
-Luke - chłopak jęknął. - Daj już sobie z nią spokój.
-Skąd wiesz, że o niej pomyślałem? - zapytałem próbując uniknąć kolejnego wykładu.
-Nie trudno się domyślić.
-No ale spójrzmy na to z innej strony - chciał co powiedzieć ale przyłożyłem mu palec do ust na znak żeby mi nie przerywał. - Może gdyby mnie zobaczyła zmieniłaby zdanie.
-Albo znów się załamała. Daj już spokój! - wstał i poszedł najprawdopodobniej do łazienki.
Korzystając z jego nieobecności chwyciłem swoją skórzaną kurtkę i wyszedłem z pokoju hotelowego. Zapukałem do sąsiednich drzwi gdzie otworzył mi Calum. Zmarszczył brwi obserwując moją osobę.
-Co się tak gapisz? - zapytałem, może trochę zbyt ostro, ale naprawdę nie miałem humoru.
-Nie tak ostro siostro - wywróciłem oczami na jego tekst. - Co tam?
-Dasz mi adres Zoe? - zapytałem jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Po co ci jej adres? - zmrużył oczy uważnie mi się przyglądając.
-Chce z nią pogadać - wzruszyłem ramionami i schowałem ręce do kieszeni dżinsów. - Dasz mi ten adres czy nie?
-Pewnie będę tego żałował, ale poczekaj tu chwile - westchnąłem i odprowadziłem go wzrokiem w głąb ich pokoju. Chłopak po chwili wrócił z małą białą karteczką. - Proszę.
-Dziękuję - odpowiedziałem. - Cześć - rzuciłem i odszedłem.
***
Spojrzałem jeszcze raz na adres, który dał mi przyjaciel i znów podniosłem wzrok na budynek. Westchnąłem głęboko i zacząłem wątpić w mój świetny pomysł. Podeszłem do drzwi prowadzących na klatkę schodową i kilka razy podniosłem rękę do domofony nie mogąc się zdecydować czy zadzwonić. W końcu nacisnąłem guzik, a po chwili z głośniczka usłyszałem głos dziewczyny.
-Halo?
-Hej Zoe. To ja, Luke. Wpuścisz mnie? Chciałbym pogadać.
-Luke?! - słychać było, że jest bardzo zaskoczona moją obecnością tutaj.
-Nie zajmę ci dużo czasu. Obiecuję.
-Oh... No dobrze - powiedziała i otworzyła mi drzwi. Szybko je otwarłem i pobiegłem na górę.
________________________________
Trochę krótki, ale jest! Postaram się dodać kolejny w poniedziałek.
Ily ❤
CZYTASZ
Don't Come Back To Me | l.h ✔
Fanfiction/Druga część Don't Leave Me/ Nie pamiętam ostatniego razu kiedy widziałem Twoją twarz Czuję się tak samotny, a jestem w zatłoczonym miejscu Zostawiłaś mnie bez kierunku Chodziłem z miejsca na miejsce Próbując sprowadzić Cię z powrotem Chodziłem prze...