trzydziesty drugi

288 18 2
                                    

— Sky?! — usłyszałam wołanie kiedy ktoś wszedł do mojego mieszkania. Nie miałam nawet siły żeby zamknąć drzwi, ale wtedy było mi wszystko jedno. — Myślałam, że będziesz w pracy lub na uczelni.

— Nie będzie mnie już ani w pracy ani na uczelni — wzruszyłam ramionami nie odkrywając wzroku od mokrego od deszczu okna. Zoe zdjęła swoją kurtkę i powiesiła ją na krzesełku przy stole.

— Co? — usiadła obok mnie próbując złapać oddech. Dlaczego nie skorzystała z windy?

— Dziś rano złożyłam wymówienie. A na studiach już mi nie zależy.

— Co ty wygadujesz? Przecież zostało ci juz tylko rok. Dlaczego odpuszczasz? — uniosła się zapewne licząc na to, że wywoła to u mnie jakąś reakcję.

— Znalazłam dzisiaj to — podałam jej granatowe pudełeczko, które otworzyła. — Ta po lewej jest jego ojca.

— Obrączki? — zdziwiła się marszcząc przy tym brwi jakby nad czymś głęboko myślała. — Przecież nie mieliście jeszcze wyznaczonej daty.

— To pewnie miała być niespodzianka — wzruszyłam ramionami. Dziewczyna wyjęłam jedną z obrączek i zaczęła się jej przyglądać.

— I żyli długo i szczęśliwie — przeczytała wygrawerowane literki od wewnętrznej strony, a ja się rozpłakałam. — O mój Boże, Sky — objęła mnie mocno, a ja płakałam w jej ramię. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Myślałam, że jest już lepiej i trochę mi przeszło, ale kiedy znalazłam to pudełko rano w szafie mój świat, który zaczęłam odbudowywać znów legnął w gruzach. Bałam się, że będzie tak samo jak po śmierci ojca, a to ostanie czego potrzebowałam.

— Nie chcę tu być Zoe. Proszę zabierz mnie do siebie — spojrzałam na nią z wielkim trudem przez bolące oczy od łez. Nie mogłam już wytrzymać w tym mieszkaniu.

— To trochę skomplikowane — przygryzła wargę i poprawiła włosy przez co już wiedziałam, że coś ukrywa. — Właśnie przyszłam o tym z tobą porozmawiać.

— O czym?

— Ja i Calum chcemy dać sobie drugą szansę, ale nie chciałam się z nim rozstawać na czas kiedy skończą trasę, bo wtedy to nie miałoby sensu — spuściła wzrok, a ja już domyślałam się co chce mi powiedzieć. — Sprzedałem dzisiaj moje mieszkanie i wyjeżdżam razem z nim.

— Kiedy? — nie mogłam już na nią patrzeć. Jej poczucie winy było dla mnie nie do zniesienia, a ja sama czułam wściekłość.

— Za cztery dni — powiedziała cicho i znów chciała mnie objąć, ale się odsunęłam. Nie chciałam teraz czuć jej obecności bo mogłam wybuchnąć.

— Luke nie chciał żebym jechała z wami? Przecież na pewno taką decyzję podjęliście wspólnie — spytałam chociaż wcale mi na tym nie zależało. I tak nie byłabym w stanie teraz gdziekolwiek podróżować.

— Chciał, ale powiedziałam, że się nie zgodzisz — chyba ona też się rozpłakała, ale nie byłam pewna, bo nadal bałam się spojrzeć w jej stronę.

— Może po prostu mnie tam nie chcesz? — zapytałam ostro mimo tego, że nie miałam żadnych podstaw by tak myśleć. — W sumie to masz rację! Zostawcie mnie wszyscy samą w świętym spokoju!

— Przecież to nie tak — wstała i poszła za mną kiedy ja zmierzałam do drzwi żeby ją wyrzucić. — Nie rób mi tego. Pogadajmy.

— Tu nie ma o czym rozmawiać. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a robisz mi coś takiego? Niedawno zmarł mój narzeczony, jestem w Londynie sama, bez rodziny i ty sobie tak po prostu wyjeżdżasz? Przyleciałam tu dla ciebie, bo te same studia mogłam skończyć w Sydney — nie mogłam już dłużej na nią patrzeć. Zaciągnęła mnie tak daleko od domu żeby zostawić bez nikogo w takim momencie? — Wyjdź, proszę.

— Sky, ale obiecaj mi, że porozmawiamy jeszcze przed moim wyjazdem, błagam cię — stanęła przede mną z zaszklonymi oczami. Myślała, że to coś zmieni jeśli będzie mnie błagać?

— Jeśli dla ciebie ważniejszy jest Calum to po prostu wyjdź i już nigdy nie pokazuj mi się na oczy — patrzyłam jak po moich słowach po jej policzkach spływają łzy, a potem wychodzi z mojego mieszkania i mojego mojego życia, bo wiedziałam, że nie będę potrafiła jej tak łatwo wybaczyć. Może to było nie fair z mojej strony kazać jej wybierać między chłopakiem z którym chciała ułożyć sobie życie, a mną, ale nie umiałam inaczej. Byłam tak zraniona i nieszczęśliwa, że jedyne co mi zostało to spakować walizki, oddać klucze od mieszkania mamie Nate'a i wrócić do Australii, z której nigdy nie powinnam wyjeżdżać. Gdybym tam została to chłopak nadal by żył i nikogo bym nie skrzywdziła. Mimo, że to miejsce niesie ze sobą mnóstwo wspomnień to przecież dałabym sobie z tym radę, bo miałam przy sobie Dylana, Maksa i mamę, która oddałaby za mnie swoje życie. Dręczyła mnie jedynie sprawa z Alanem, ponieważ powrót do domu oznaczał, że będę musiała z nim normalnie żyć. Tylko najpierw musimy porozmawiać.

________________________________
Mam nadzieję, że po tym rozdziale pisanie pójdzie mi lepiej, bo wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Przepraszam za tak długie przerwy.

Ily ♥

Don't Come Back To Me | l.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz