VI

1.5K 120 4
                                    

Weekend minął mi szybko. Zbyt szybko. Co prawda, wyspałam się, lecz spędziłam go w marnym nastroju. Samanta i Jason się nie odezwali. Maddelein tak samo.

Przez te krótkie dwa dni zdążyłam przeczytać do końca jedną książkę i zakończyłam pisanie kolejnej piosenki, która w odróżnieniu od pierwszej, była... smutna, a nawet przygnębiająca.

- Vanessa... - usłyszałam ciche szepty w nocy z niedzieli na poniedziałek.

- Hmm? - pytam zaspana.

- Miałam zły sen... - Słyszę cichy szloch i zapalam nocną lampkę, która jest obok mojego łóżka. Patrzę w stronę drzwi i zauważam smukłą sylwetkę młodszej bliźniaczki - Lilli. Mało osób potrafiło je rozróżnić, jednak ja jako jedna z niewielu potrafiłam. Zaprosiłam ją gestem na łóżko, a ona szybko się na nie wgramoliła. Miała na sobie piżamkę w kolorowe wzorki i kokardę na głowie.

- Co ci się śniło? Czemu nie poszłaś do mamy?

- No bo mamusia śpi bardzo głęboko, a taty nie chciałam budzić, bo jutro rano wstaje wcześnie.

- Tak samo jak my... - przyznałam niechętnie i spojrzałam na zegarek na ścianie. Było kilka minut po trzeciej. - No to mów, co ci się śniło?

- Śnił mi się pożar, który ja niechcący wywołałam. Chciałam jedynie zapalić świeczkę, ponieważ nie było światła przez burze i gdy biegłam ze świecą na górę, to się przewróciłam, a dywan zaczął się palić tak samo jak reszta domu.

- Hmm, a ktoś przeżył? - pytam po chwili. Byłam jeszcze zaspana i pomału docierały do mnie jej słowa.

- Właściwie to wszyscy. Ja was uratowałam. Nie wiem co ja zrobiłam, ale cieszę się, że mi się udało.

- Skoro tak, to czemu uważasz to za koszmar?

- No bo to było takie realistyczne, a płomienie sięgały wyżej niż mogłam dosięgnąć! - przyznała i podniosła rękę do góry, pokazując dokąd sięga swoją małą rączką. - Mogę spać dzisiaj z tobą?

- Jasne - przyznaje odrobinę niechętnie - tylko chodź już spać.

Weszła pod lekką kołderkę, a ja zgasiłam światło i przytuliłam ją.

Następnego (choć prawdę mówiąc tego samego...) ranka obudziło mnie pukanie do drzwi, spowodowane przez drugą bliźniaczkę. Usiadłam na łóżku, uprzednio przecierając oczy i spojrzałam na Lilli. Spała na plecakach z otwartą buzią i miała zascheniętą ślinę na lewym policzku. Musiałam już ją obudzić, jednak zostałam w tym wyręczona przez Evie. Bliźniaczki szybko dziś mnie zostawiły i pobiegły do swojego wspólnego pokoiku.

Wstałam i wykonałam poranne czynności. Dziś ubrałam krótkie spodenki i bluzkę z krótkim rękawem, ponieważ zapowiadali okropne upały w Sydney. Do mojego fioletowego plecaka wzięłam jedynie jeden zeszyt, piórnik, portmonetkę i ładowarkę dla Jasona. Zawsze, ale to zawsze mu się rozładowywuje telefon na lekcji, a potem prosi młodsze koleżanki, które nie wiem po co jeszcze chodzą do szkoły, ale spoko.

Kolejny dzień byłam koło siódmej w szkole i czekałam na przyjście moich przyjaciół albo kogokolwiek. Kilka minut przed lekcją przyszedł Jason i wypytywał mnie o miniony weekend. On pojechał na plażę z rodziną. Dlaczego moja rodzina też tego nie robiła? Spytał mnie też czy wszystko okey z Samantą, bo mu nie odpisywała. Ja niestety też nie miałam z nią kontaktu i zaczynałam się martwić. Choć zapewne ogląda dniami i nocami jakiś nowo poznany serial i nie może się od niego oderwać.

Myliłam się. W połowie pierwszej lekcji, na której oglądaliśmy jakiś film, wpadła do klasy, przepraszając za spóźnienie i usiadła pomiędzy mną i Jasonem, gdzie zrobiłam jej miejsce. Gdy wypakowała swoje rzeczy, zaczęła na mnie zerkać. Ona też czegoś ode mnie chce.

- Nessa... - szepnęła mi do ucha, przeciągając ostatnią literę.

- Co się stało? - pytam, zerkając na nauczycielkę, czy nie widzi, że rozmawiamy.

- Przepraszam, że tyle się nie odzywałam, ale byłam zajęta...

- Niby czym?

- No bo jest ten cały konkurs i ja strasznie chcę go wygrać i pojechać na ten obóz. Myślałam, że mi jakoś pomożesz...

- Ale jak bym miała to zrobić?

- Panienki chcą dostać uwagę? - pyta, stojąca nad nami nauczycielka, a my od razu wracamy do oglądania filmu.

Bitwa Zespołów / 5sos & 1D \ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz